Zoe usiadła pod ogromnym drzewem i wyjęła z niewielkiego plecaka bukłak napełniony wodą. Nie miała pojęcia, ile trwała ich wędrówka. Myślała, że Vol to niewielka kraina, tymczasem odnosiła wrażenie, iż jest niesamowicie ogromna, a dotarcie do lasu Labreo zaczęło wydawać jej się wręcz niemożliwe.
Eilis zaopatrzyła ich w pożywienie i wodę, jednak nie mogli wziąć za dużo, by w razie ucieczki nie spowalniać się ciężkim bagażem. Dlatego też musieli oszczędzać pożywienie, by móc wrócić i nie umrzeć z głodu. Zoe z początku uważała, że wszyscy zbytnio przesadzali i wyolbrzymiali długość wędrówki do lasu, jednak po kilkunastu kilometrach zrozumiała, iż mówili prawdę.
– Całe szczęście, że jesteś szczupła i mogłam pożyczyć ci moje ubrania. Nie wyobrażam sobie, jak dałabyś radę uciekać w sukni – powiedziała Sima, przysiadając obok dziewczyny i również wyjęła ze swojego plecaka bukłak z wodą. Ubrane były w te same obcisłe spodnie i koszulki na wąskich ramiączkach w moro.
Zoe wzruszyła ramionami i spojrzała na chłopaków. Zajęli miejsca naprzeciwko nich, rzucając plecaki na wysoką trawę. Wszyscy wydawali się zmęczeni, jednak to Edan wyglądał na szczególnie wykończonego. Pot lśnił na jego czole, a brązowe oczy wpatrywały się w nią z wyraźną obawą. Wiedziała, że przerażała go podróż do Labreo. Od początku nie chciał brać w niej udziału, jednak bardziej niż o siebie, martwił się o nią. Przejął się rozkazem króla, dlatego myśl, iż mógłby nie sprawdzić się w roli jej strażnika, go przerażała. Pragnęła zapewnić, że nic jej nie będzie i wróci żywa do Vol, jednak nie potrafiła tego zrobić. W głębi duszy czuła, że przypłaci życiem ocalenie Kiary i jej braci. Z początku nie rozumiała, dlaczego nie umarła i jakim cudem znalazła się w Vol, jednak wszystko powoli stawało się dla niej jasne. Bóg jej potrzebował. Nakierował ją na ścieżkę, która miała wypełnić jej przeznaczenie i nim uda się do Nieba, musi ocalić kilka żyć.
Schowała bukłak do zielonego plecaka i położyła się na trawie, skupiając wzrok na bezchmurnym niebie. Nawet jeśli na świecie panowały krwawe wojny, czy też działy się inne złe rzeczy, niebo wciąż pozostawało takie samo. W dniu, gdy zbombardowano jej dom i utraciła ukochanego ojca, niebo również było bezchmurne i niesamowicie piękne.
Starła pospiesznie łzy z policzków, chcąc odgonić od siebie przykre wspomnienia i tęsknotę za bliskimi. Życie na Ziemi wyglądało zupełnie inaczej od tego w Vol. Tutaj nie było telewizji, telefonów, wielkich wieżowców i dróg, po których jeździły samochody. Nawet nie mogła znaleźć żadnego supermarketu, ponieważ wszystkie sprzedaże odbywały się na straganach. Nie było tutaj dosłownie niczego, co przypominałoby jej o dawnym, utraconym życiu.
– Dlaczego płaczesz? – Sima nachyliła się nad dziewczyną i zmarszczyła brwi, uważnie przyglądając się mokrym śladom po startych łzach. – Nie podobają ci się moje ubrania?
Zoe podniosła się na łokciach i odwróciła wzrok od przypatrujących jej się chłopaków. Nie zamierzała zwierzać im się ze swoich uczuć. W dalszym ciągu widziała w nich ludzi, którzy pragnęli jej śmierci. Fakt, że towarzyszyli jej w tej niebezpiecznej podróży, był spowodowany chęcią ocalenia Kiary i jej braci. To, co się z nią stanie ich nie obchodziło. Wiedziała o tym doskonale, dlatego też nie zamierzała mydlić sobie oczu, że było inaczej.
– Po prostu się spociłam. To chyba nic dziwnego, skoro ciągle idziemy przez pola, a lasu wciąż nie widać – bąknęła, ponownie ścierając z policzków łzy.
– Lepiej ciesz się każdą chwilą. Dobrze wiesz, że nie wrócisz żywa – odparł szorstko Acair, dotykając palcami lśniącego ostrza swojego miecza.
CZYTASZ
Strażnicy Vol ✓
FantasyVol to kraina, w której mają prawo żyć tylko trzy ludzkie istoty. Reszta społeczeństwa to Volerianie: budową przypominają człowieka, jednak skóra mężczyzn jest zielona, a kobiet żółta. Ponadto posiadają kocie oczy i niesamowity węch, dzięki czemu m...