♣ Rozdział osiemnasty

2.6K 327 43
                                    


Cisza towarzysząca pożegnaniu ze zmarłym Edanem była tak przygnębiająca, że Calerian odwrócił się do pozostałych strażników plecami. Nie potrafił patrzeć na łzy Simy, która błagała chłopaka o to, by otworzył oczy. Acair wydawał się obojętny na los przyjaciela, jednak jego zaszklone oczy zdradzały cały ból, jaki starał się za wszelką cenę ukryć. Calerian nie potrafił uwierzyć, że nawet w takiej chwili ten młody mężczyzna nie potrafił odrzucić na bok maski chłodnego drania.

Spuścił głowę, gdy w powietrzu rozniósł się głośny krzyk Simy i ani śmiał upomnieć ją, że mogła sprowadzić na nich niebezpieczeństwo. Zło żyjące w Labreo, bez wątpienia i tak zacznie ich atakować na każdym kroku, dlatego też nie zamierzał zakazać strażniczce okazania rozpaczy po utracie najbliższego przyjaciela. Słyszał, jak blondynka mówiła do zmarłego, że był dla niej jak brat i wiele mu zawdzięczała, przez co domyślił się, iż ich relacja była naprawdę silna. Nic więc dziwnego, że śmierć Edana przyniosła ze sobą tak wiele cierpienia. Niestety wyprawa przez Labreo należała do niebezpiecznych i tak naprawdę każdy kolejny krok mógł być ich ostatnim. W jego rozmowie z Bogiem nie było mowy o Strażnikach, dlatego od początku był przygotowany na ich ewentualną śmierć, choć nie miał pewności, że ona nadejdzie. Jedyne czego był pewien to tego, że Zoe zdoła przedostać się przez Labreo dzięki Noemu, a on po osiągnięciu wymierzonego przez Boga celu, stanie na czele władzy i raz na zawsze zażegna konflikt między wiedźmami za rzeki Laur, a Volerianami. Czekała go chwała i uwielbienie, podczas gdy Zoe zginie na jego oczach, wpisując się na zawsze w legendy, które będą przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Czarownik zmarszczył brwi, dostrzegając, że pysk Noego w dalszym ciągu dotyka bladej twarzy Zoe. Choć już jakiś czas temu wielkie ptaszysko zwróciło duszę dziewczynie (przynajmniej tak to wyglądało), ta wciąż nie otworzyła oczu. Wyglądała, jakby została pogrążona w głębokim śnie, który zdawał się przenosić ją w zupełnie inną, lepszą rzeczywistość. Być może ujrzała w niej Edana, który dumnie unosił w górę miecz i uśmiechał się do niej szczerze, mówiąc, iż zdołali pokonać przeciwności losu i uciekli ze szpon śmierci? Niestety byłby to tylko piękny sen, z którego w końcu się obudzi i zrozumie, że Edana już z nimi nie było. Odszedł, pozostawiając po sobie jedynie echo bolesnych słów: „Powiedz Zoe, że jest mi przykro. Zawiodłem, choć naprawdę pragnąłem chronić ją do samego końca".

– Musimy ruszać – opanowany głos Acaira przerwał bolesną ciszę przeplataną ze szlochem Simy.

Strażniczka zacisnęła pięści, które trzymała na torsie zmarłego przyjaciela i przymknęła oczy, próbując zapanować nad gniewem.

Acair położył dłoń na jej ramieniu i dodał słabym głosem:

– Edan zakończył już swą podróż, ale my musimy iść dalej. To nie koniec naszej misji.

Sima gwałtownie podniosła się z klęczek i wyjęła z pochwy miecz z taką zwinnością, że blondyn nie zdążył nawet zareagować, gdy ostrze rozcięło mu skórę na policzku.

– Tylko tyle potrafisz powiedzieć?! – krzyknęła, z niedowierzaniem patrząc na kamienną twarz przyjaciela. – Edan był dla nas jak brat, a ty potrafisz tylko powiedzieć, że jego podróż się skończyła?! – Uderzyła blondyna z całej siły w tors, wypuszczając z prawej dłoni miecz, który upadł na ziemię. – Najważniejsze, żeby Kiara do ciebie wróciła, prawda!? Tylko dlatego zgodziłeś się wyruszyć z Zoe!

– Musicie się znowu kłócić? – słaby głos Zoe wtrącił się do rozmowy.

Dziewczyna powoli uniosła się na łokciach i spojrzała na strażników spod przymrużonych powiek. Widziała ich sylwetki jak przez mgłę. Kręciło jej się w głowie, dlatego oparła się o potężny dziób Noego i ostrożnie stanęła na nogi. Calerian momentalnie do niej podbiegł i otoczył ją ramieniem, chroniąc przed ewentualnym upadkiem. Chociaż ledwie ujrzała jego twarz, zrozumiała, że stało się coś złego. Niesiona złym przeczuciem, rozejrzała się dookoła i wytężyła wzrok, który zaczął wracać do normy. Gdy tylko dostrzegła leżącego na ziemi Edana, podbiegła do niego na drżących nogach i upadła tuż obok jego twarzy, z przerażeniem spoglądając na kałużę krwi, która utworzyła się pod jego nogami.

Strażnicy Vol ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz