Rozdział 2

13K 600 19
                                    

Postanowiłam więc wstać z kanapy - To pewnie Bella. - pomyślałam. Wychodzę z salonu i kieruję się długim korytarzem w stronę drzwi. Łapię za klamkę i otwieram je po woli. Tak jak myślałam. Przed drzwiami stoi moja przyjaciółka.

- Hejka Sam. - Powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Zawsze się tak witamy.

- Hej. - Odpowiedziałam i powtarzałam czynności dziewczyny.

- Czy pani kapitan jest gotowa na mecz?

- Ja? Zawsze. - Powiedziałam i chwyciłam moją sportową torbę, w której znajduje się strój.

- James wychodzę!! - Krzyknęłam do brata, który znajdował się na górze.

- Spoko! Ja i Luck przyjedziemy na pierwszą połowę! - Odkrzykną.

Wyszłam z przyjaciółką na zewnątrz i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam do białego Mercedesa.

Bella usiadła tuż obok mnie tylko, że za kierownicą.

- Kto to Luck?

- To ten idiota, który kilka lat temu denerwował nas razem z moim głupim bratem.

- Ostatnio Elizabeth mi mówiła, że on niby ma wrócić, ale myślałam, że to plotki.

- Jak widać nie.

Przyjaciółka odpaliła samochód i ruszyła z podjazdu.

- Gdy wygramy ten mecz będziemy najlepszą drużyną dziewcząt w Los Angeles. - Zaczęła Bella.

- Ugh... Nienawidzę ich kapitanki. - Powiedziała ze złością. - Już widzę smutną minę tej suki gdy przegrywa. - Kontynuowałam.

Ashley White to pusta blondynka, która co roku wygrywa wraz ze swoją drużyną, ale nie w tym razem! Ja i moje przyjaciółki z drużyny włożyłyśmy w treningi dużo pracy i wierzę w to, że je pokonamy. Nie na widzę jej dlatego, że wygrywa tylko, bo traktuje wszystkich z góry i myśli, że jest najlepsza, a jej ojciec ma dużo kasy i sponsoruje im wszystko dlatego jest kapitanką. Tak to by już dawno wyleciała z drużyny.

- Halo. Sam słuchasz mnie? - Głos przyjaciółki wyrwał mnie z zamyślenia.

- Przepraszam. Zamyśliłam się. Co mówiłaś?

- Mówiłam, że za miesiąc koniec szkoły, a my nie mamy jeszcze partnerów na bal.

- Mam w dupie bal. Nie idę na niego, ale z chęcią ci pomogę z wyborem sukienki i szepnę dla Jamesa kilka miłych słów o tobie. - Spojrzałam na przyjaciółkę, która się zarumieniła. Bella podkochuje się w moim bracie od ponad roku.

- Dzięki. Czemu nie chcesz iść na bal? - Zapytała, a rumieńce powoli schodziły z jej twarzy.

- Dobrze wiesz, że nie mam czasu na takie gówna. Mam wiele innych spraw na głowie, a poza tym nie mam z kim iść.

- Przecież Taylor Cie zaprosił.

Taylor Black jest w moim wieku i jest bramkarzem w szkolnej drużynie piłkarskiej chłopców. Wysoki blondyn o niebieskich oczach. No po prostu ideała każdej dziewczyny, ale nie mój! Tak naprawdę to idiota, który nie ma szacunku do dziewczyn, ale i tak każda pcha mu się do łóżka. Podsumowując przystojny, bogaty dupek, który podoba się każdej dziewczynie. Oczywiście ja mam na niego wyjebane, a po za tym nie szukam chłopaka.

- No tak, ale on nie jest w moim typie i do tego wiesz co o nim sądzę.
 

- No coś ty. Takie ciacho jest w typie każdego! - Krzyknęła zadowolona przyjaciółka.

- Skończmy już ten temat. - Powiedziałam.

Dotarliśmy na miejsce. Bella zaparkowała tuż obok szatni. Powędrowaliśmy do niej, a po drodze przywitaliśmy się z trenerem i jego zastępcą, a następnie z przyjaciółkami z drużyny, które już się przebierały.

Po czterdziestopięciominutowej rozgrzewce w miejscu i pięciu okrążeniach wokół boiska. Omawialiśmy strategie i pozycje.

Nagle spostrzegłam autokar, z którego jako pierwsza wysiadła oczywiście Ashley, a za nią jej niby przyjaciółka Kate. Pięść zacisnęła mi się automatycznie. Po prostu ta suka już tak na mnie działa. Kiedyś nic do niej nie miałam, ale jak w tamtym roku odbiła mi faceta wkurwiam się na maksa. Chuj tam mam w nią wyjebane tak samo jak w niego.

Na trybunach gromadziło się coraz więcej osób. W końcu dostrzegłam czarne Audi, z którego wyszedł mój brat i jak przypuszczam Luck.

Luck:

Właśnie ja i James dotarliśmy na miejsce. Wyszedłem z samochodu mojego przyjaciela. Zobaczyłem na boisku dziewczyny w koszulkach takich jakie mają chłopacy w męskiej drużynie naszej szkoły. Mierzyłem je wszystkie wzrokiem po kolei i nagle zauważyłem średniego wzrostu brunetkę z długimi nogami, która miała takie same korki jak ja. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Dobrze, że mam okulary przeciwsłoneczne na oczach, bo dzięki temu nikt nie wie, że lustruje ją wzrokiem.

- To, która to Sam? - Zapytałem się Jamesa, bo nie pamiętam zbytnio jego siostry, ale pamiętam, że była strasznie denerwująca.

_________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

Piszcie wasze opinie w komentarzach :D



Tylko nie to!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz