Prolog

279 7 1
                                    

2 LATA WCZEŚNIEJ

Siedziałam w szkole. Miałam ostatnią lekcję i jak najszybciej chciałam udać się na trening siatkówki, ponieważ wieczorem ma odbyć się mecz. Byłam mega podekscytowana, że zagram w końcu w pierwszym składzie, dlatego nie za bardzo mogłam skupić się na paplaninie pani Jonson na temat ssaków. Nie rozumiałam nic z tego, co mówi tylko notowałam to, co trzeba było, aż wreszcie zadzwonił dzwonek.
-W domu macie doczytać do końca temat i napisać, co znaczy adnotacja 4 i 5. Na następnej lekcji możecie oczekiwać, że będzie kartkówka, dlatego radzę się wszystkim przygotować, bo połowa z was nie zda jak z tego dostanie pałę.- Poinformowała nas, na co cała klasa wydała pomruk niezadowolenia, ale ja nie miałam na to czasu. Wyszłam, a raczej wybiegłam z pracowni i kierowałam się do mojej szafki, żeby zostawić książki a zabrać torbę na trening.
-Boże Van nie zgadniesz, co się stało! Po prostu mi nie uwierzysz!- Zapiszczała mi do ucha moja przyjaciółka.
-Opowiadaj- powiedziałam z trochę mniejszym podekscytowaniem niż ona, gdyż zaczęłam się stresować, zamknęłam szafkę i ruszyłam w stronę Sali, a dziewczyna za mną.
-No, a więc kojarzysz Luka z drugiej klasy? Wiesz ten z kolczykiem.- Pokiwałam głową, bo kojarzyłam blondyna, który był rok starszy i nieziemsko przystojny.- No i zapytał mnie czy wpadnę jutro na ten plac, gdzie jeżdżą motocyklami. Idziesz ze mną?
-Zaraz czekaj, jak to on Cie zaprosił?!- Zapytałam trochę zdezorientowana i z zaskoczenia się zatrzymałam.
-No, bo byłam wczoraj w kozie i....
-Dobra czaję. A mogę wiedzieć, za co znowu tam siedziałaś?
-Wyszłam wczoraj po lekcjach ze szkoły i zapaliłam papierosa, a wiesz byłam jeszcze na terenie szkoły i złapała mnie sorka od fizyki i kazała zgasić i zaprowadziła mnie do Dyrki, a tamta kazała mi iść do kozy. No i on tam był.
-Boże Jessica, ostatni miesiąc jesteśmy w szkole.
-Wiem, ale to tylko jedna fajka.
-Dobra przecież nie mam Ci tego za złe. Chodźmy już na ten trening, bo się zaraz spóźnimy.- Powiedziałam i weszłam do damskiej szatni, gdzie była reszta drużyny.
-Siema laski!- Powiedziała do nas kapitan, a my odpowiedziałyśmy jej i zaczęłyśmy się przebierać. Założyłam na siebie koszulkę i spodenki, w których będzie mi wygodnie ćwiczyć i zaczęłam wiązać buty.
-Van, a w ogóle, to nie odzywały się do Ciebie Vic?- Zapytała Jess.
-Nie, a do ciebie?- Zapytałam, na co dziewczyna pokręciła tylko głową.
-Myślisz, że długo jeszcze będzie się gniewać?
-Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że niedługo jej przejdzie.
-Tak, ja też.- Powiedziała i tym zakończyłyśmy naszą rozmowę. Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo zdenerwowała się za to, że im nie powiedziałyśmy o tym, że napisał do mnie Artur. Przecież nie chciałam z nim być a ani nic, więc nie rozumiem, czemu było to dla niej takie ważne. Nawet mu nie odpisałam. I tak myśląc nad tym znalazłam się na Sali.
-Witajcie dziewczyny!- Przywitał nas nasz trener. Był naprawdę przystojny, ale trochę za stary, dlatego nic sobie z tego nie robiłam.
-Dzień dobry panie Forbes!- Odkrzyknęłyśmy wszystkie z magazynku, w którym znajdowały się piłki. Kiedy już każda z nas miała swoja piłkę dostałyśmy zadania na dzisiejszy przedmeczowy trening? Był naprawdę ciężki. Dużo skakałyśmy i serwowałyśmy oraz atakowałyśmy i to przyjmowałyśmy. Byłam taka wykończona, ale nadal miałam dużo siły na mecz. Po skończonym treningu wszystkie udałyśmy się do szatni i przebrałyśmy się w stroje drużyny. Zjadłyśmy jakieś kanapki i wyniosłyśmy butelki z woda na salę. Byłyśmy gotowe 10 minut przed rywalizacją, więc wyszłam na sale i zaczęłam rozglądać się po trybunach za moim starszym bratem, ale nigdzie go nie było. Jedynie dostrzegłam moją siostrę i jej pomachałam, a później już trener kazał nam zbierać się koło niego. Złapałyśmy się za ręce i wypowiedziałyśmy zdanie, które zawsze sobie powtarzamy przed zawodami „Pomimo wszystko i tak jesteś zwycięzcą", wykrzyczałyśmy na głos „WYGRANA!", Przybiłyśmy pionę z trenerem i ustawiłyśmy się na boisku i zaczęła się gra. Wykorzystałam wszystkie okazje, kiedy mogłam zaatakować przeciwnika, dlatego byłam z siebie bardzo dumna, bo dzięki temu drużyna zdobywała punkty.
Walka była naprawdę zacięta, ale na szczęście nasza drużyna wygrała. Z tej okazji postanowiłyśmy, że pójdziemy na pizzę, ale niestety trener nie mógł pójść z nami. Odebrałyśmy puchar zrobiłyśmy zdjęcia i wbiegłyśmy do szatni zajmując prysznice. Kiedy już byłam czysta ubrałam się w czarne szorty i biały crop-top z długim rękawem oraz moje super stary. Włosy rozpuściłam, bo i tak jeszcze nie były do końca suche. Poczekałam jeszcze chwile na dziewczyny i ruszyłyśmy do baru.
Zajęłyśmy stolik akurat sześcioosobowy przy oknie. Złożyłyśmy nasze zamówienia i zaczęłyśmy rozmawiać o chłopakach. Jessica pochwaliła się dziewczynom, że jutro idzie na spotkanie z Lukiem, na co one zareagowały piskiem, dlatego poczułam się dość niezręcznie, gdyż wszyscy wtedy na nas patrzyli. Kelner przyniósł nam najpierw soki, które zamówiłyśmy. Pijąc swój sok zaczęłam rozglądać się po lokalu. Dużo młodych ludzi pijących piwo, albo młodszych jedzących pizzę. Moją uwagę przykuł stolik na samym końcu pomieszczenia, siedziało przy nim pięciu chłopaków. Po dłużysz przyglądaniu się nim poznałam ich. Niall Horan, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Harry Styles i Liam Payne. Elita naszej szkoły. Chociaż tylko Louis był pełnoletni wszyscy pozostali łącznie z nim pili piwo. Zawzięcie o czymś rozmawiali, dlatego spokojnie się im przyglądałam, bo wiedziałam, że nie zwrócą nawet na mnie uwagi. Niall, to chyba ten blondyn z kolczykiem w wardze i o ile się nie mylę w języku.
-Hallo, ziemia do Vanessy. Na co ty się tak patrzysz, hmm?- Zapytała Brenda
-Widzieliście ich?- Zapytałam i wskazałam głową na stolik, przy którym siedziała piątka chłopaków.
-O tak, piątka najseksowniejszych chłopaków w szkole. Myślicie, że Zayn ma dziewczynę?- Zapytała nasz pani kapitan Lucy.
-Nie wiem, ale zawsze można zapytać.- Powiedziała moja przyjaciółka i wstała z miejsca, na szczęście zdążyłyśmy ją powstrzymać i z powrotem usiadła na miejscu.- To jak Vani, który Ci się podoba?- Popatrzyła na mnie i poruszała śmiesznie brwiami.
-Żaden Jess, a tobie?
-Gdybym miała, któregoś z nich brać to chyba Liama.
-Tak ja też.- Odpowiedziała podekscytowana, Kim
-A więc my Ci powiedziałyśmy teraz twoja kolej.- Powiedziała Falon, która stwierdziła, że brałaby Harrego
-Ten blondyn wydaje się być pociągający.- Powiedziałam i poczułam jak moja twarz nabiera rumieńce. Był przystojny, ale to tylko tyle, nawet z nim nigdy nie rozmawiałam i nie będę, bo nie należy do tych grzeczniejszych chłopaków.
Kelner w końcu przyniósł zamówienie, a my od razu zajęłyśmy się skonsumowaniem tego. Pizza z naszego stołu zniknęła w 10 minut. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i potem każda z nas ruszyła w swoją stronę. Kiedy już prawie byłam pod domem mój telefon zaczął wibrować? Miałam wiadomość od mojej siostry. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać.
„Gdzie jesteś?"
Odpisałam, że właśnie dochodzę pod dom, a po sekundzie mój telefon zaczął dzwonić.
-Halo?- Odebrałam
-Vanessa rodzice i Jake są w szpitalu. Zaraz przyjedzie po Ciebie Matt. Stój pod domem i czekaj ja już jestem w szpitalu.
-Ale co się stało?- łzy zaczęły spływać po moich oczach
-Dowiesz się w szpitalu, do zobaczenia.- I rozłączyła się, a minutę później samochód chłopaka moje siostry był na podjeździe. Podbiegłam pod samochód, wrzuciłam torbę do bagażnika i usiadłam na miejscu pasażera.
-Cześć!- Przywitał się ze mną brunet
-No hej! Co się stało, czy oni żyją?- Jego mina posmutniała i wiedziałam, że cos jest nie tak.
-Wszystkiego dowiesz się w szpitalu.- Odpowiedział i resztę drogi ze sobą nie rozmawialiśmy.
Wysiadłam z samochodu i zaczęłam biec po schodach w górę, wbiegłam do szpitala i zobaczyłam moją siostrę rozmawiającą z lekarzem. Podeszłam bliżej, lekarz odszedł, a moja siostra usiadła załamana na krześle. Nic nie mówiąc usiadłam obok i objęłam Nicole, wiedziałam, że ona teraz tego potrzebuje. Zaczęłam płakać.
-Nic proszę Cię powiedz mi, co się stało.
-My...my zostałyśmy same Vanesso, przed sekundą zostałyśmy same.
-Ale jak to?- Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę
-Rodzice i Jake nie żyją.
-Ale jak to? Co się stało?
-Mieli wypadek samochodowy jak wracali z lotniska. Wjechała w nich ciężarówka, bo kierowca zasnął za kierownicą i wjechał w ich samochód. Jake...on zginął na miejscu, mama w karetce, tata przed chwilą. Ich stan był na prawdę bardzo ciężki, ale obiecuje Ci zrobię wszystko, żebyś nie odczuła braku rodziców. Ja przepraszam Cię
-Ale, za co ty mnie przepraszasz, przecież to nie twoja wina. Ja tylko po prostu nie wiem czy dam sobie radę bez rodziców. Będzie mi ciężko.
-Mi też, ale musimy dać radę, musimy być silne. Wszystko będzie dobrze zobaczysz.- Powiedziała i wstała z krzesła, mrugnęła kilka razy i wytarła łzy z policzków.- A teraz chodź, Matt nas zawiezie do domu i zostanie z nami na noc.
Wstałam z krzesła i ruszyłam za siostrą. Jak dobrze, że był piątek i nie musiałabym jutro iść do szkoły, bo ja nie dałabym rady. Weszłam do samochodu i całą drogę patrzyłam się przez okno. Kiedy byliśmy pod domem, wysiadłam z samochodu, klapnęłam drzwiami i wbiegłam do domu od razu na górę. Weszłam do swojego pokoju i dostrzegłam na biurku jakieś małe pudełeczko, a na nim karteczkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

„Młoda przepraszam, że znowu nawaliłem, ale zapomniałem o tym, że rodzice dzisiaj wracają i miałem pojechać po nich na lotnisko. Cholernie Cię za to przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczysz maleńka. Kocham Cię.
Twój ukochany brat Jake"

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, otworzyłam pudełeczko i w środku znajdowała się złota, delikatna bransoletka z zawieszką, na której był napis:
„I <3 U
~twój broo"

Od razu założyłam biżuterie na mój nadgarstek izmęczona dzisiejszym dniem rzuciłam się na łóżko płacząc. Nawet nie wiem, kiedyzasnęłam.


Our happy ending /N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz