Obudziłam sie i otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze, wszystko wokół mnie było zwęglone. Nie wiem co tu robie, jak tu jest znałazłam i co to w ogóle jest za dom! Czułam niepokój, który przerodził sie w strach i panikę. J-ja.... ja nawet nie wiem kim jestem! Wstałam i....i zobaczyłam go, przez wybite okno. Spokojny, jasny księżyc. Przestałam sie bać.
Ja: Kim jestem? Może ty wiesz, co tu robie? - zapytałam cicho. Tak dowiedziałam sie. Jestem Acalia, Acalia Flame. Niestety księżyc, więcej mi nie powiedział. Na ziemi znalazłam wisiorek z chyba plastikową zawieszką w kształcie płomnienia. Flame to płomień, może to jest moje? Podniosłam naszyjnik i ubrałam go. Wyszłam z budynku, było strasznie zimno i ciemno, a na ziemi leżał puszysty śnieg. Sierowałam sie do pobliskiego lasu. Trzęsłam sie z zimna, myślałam tylko o cieple i..... w mojej dłoni pojawił sie płomyk ognia. Nie parzył mnie, lecz dawał przyjemne ciepło i światło. Idąc przez las w oddali dostrzegłam dziecko. Podeszłam bliżej gasząc płomień. Była to przerażona i zmarźnięta może 12-letnia dziewczynka, płakała. Kucnęłam przy niej.
A( ja ): Hej...wszystko będzie dobrze...- powiedziałam, ale ona... mnie nie słyszała. Próbowałam ją dotknąć, ale... ale moja ręka przez nią przeniknęła. Boże co sie dzieje?! Spojrzałam ze strachem na księżyc.
A: Jak ja mam jej pomóc skoro ona mnie nie widzi?- księżyc nic mi nie powiedział....
Zaczęłam główkować, co moge zrobić. Nie zostawie jej tu przecież! Myśl Acalia myśl! Zaraz Flame! No właśnie! Znów stworzyłam płomień i dałam mu latać wokół dziewczynki. Ona podniosła głowe z kolan i patrzyła na tańczący ogień. Wzięła go w dłonie i uśmiechnęła sie, ale w jej oczach dalej było widać nutkę strachu.
D( dziewczynka): Skąd tu sie wziąłeś płomyczku? Jesteś moim stróżem?
Wpadłam na pewen pomysł. Napisałam na śniegu napis.
" Jestem Acalia i będe twoim stróżem"
Dziewczynka otworzyła buzie. Była zdziwiona, ale i szczęśliwa.
D: To anioł stróż istnieje? - spojrzała na..... mnie.
A: Widzisz mnie?- zapytałam cicho, a dziecko na to pokiwało głową na tak. Byłam w niebo wzięta ona mnie widzi i słyszy!
D: To odpowiesz mi na pytanie?
A: Nie wiem czy istnieje, ale jeśli chcesz moge nim być. - uśmiechnęłam sie ciepło. Wtedy dziewczynka zrobiła coś czego sie nie spodziewałam. Wstała z kolan i przytuliła sie do mnie. Po chwilowym szoku również ją przytuliłam.
D: Jesteś cieplutka- zaśmiałam sie na jej komentarz- Pomożesz mi wrócić do domu?
A: Oczywiście, a powiedz mi jeszcze jak masz na imie?
D: Jestem Lily, a ty?
A: Acalia. A jak tu trafiłaś?
L( Lily ): Poszłam na spacer. Potem zaczeło mnie gonić kilku chłopaków. Uciekłam im i sie schowałam. Gdy wracałam do domu robiło sie ciemno i sie zgubiłam- powiedziała smutno.
A: Spokonie, już nikt cie nie będzie gonił. Zabiore cie do domu, obiecuje.
Wzięłam Lily za ręke i wstałam. Stworzyłam duży płomyk, który oświetlał nam droge.
A: Poznajesz to miejsce? - zapytałam. Ja dopiero dowiedziałam sie kim jestem, nie wiem czy kiedyś tu byłam..
L: Nie... - odrzekła smutno.
A: A gdzie mieszkasz? Jakieś szczegóły.
L: Nie daleko mojego domu jest duży budynek, spalony, bo był tam pożar. - zatrzymałam sie. - Coś sie stało?
A: Nie... to znaczy, wiem gdzie jest ten spalony dom, bo ja sie tam obudziłam.- ruszyłyśmy w strone tego budynku. Byłam zamyślona, a z rozmyślań wyrwała mnie Lily.
L: A gdzie jest twój dom? - zapytała nieśmiało.
A: Mój dom? Ja nie wiem....
L: Nie wiesz?
A: Bo ja.... ja nic nie pamiętam. Obudziłam sie w tym spalonym domu. Nie wiedziałam kim jestem. Księżyc mi powiedział jak mam na imie. Nic więcej nie wiem... czy miałam rodzine, czy żyłam już zanim sie tam obudziłam. Nic nie wiem- opowiedziałam cicho.
L: Acalia nie smuć sie... Na pewno maaz rodzine, wkońcu przypomnisz sobie wszystko. Ja wiem, że jesteś dobrą i ciepłą osobą. No jesteś moim stróżem - uśmiechnęła sie. Jej słowa podniosły mnie na duchu, więc uśmiechnęłam sie lekko.
Po chwili doszłyśmy do spalonego budynku. Minęła nas jakaś kobieta, która..... która przeszła przeze mnie. Od razu złapałam sie za brzuch, puszczając ręke Lily. Płomień zgasł. Lily spojrzała na mnie ze strachem.
L: Acalia, co sie stało? Czemu ta pani...przez ciebie przeszła? - zapytała, nieco podniesionym głosikiem.
A: Nie wiem...- nieprzyjemne uczucie które towarzyszyło "przejściu" przeze mnie zaczeło przechodzić- Lily, tylko ty mnie widzisz...
Lily była młoda, ale i bardzo pojętna. Nie pytając o nic przytuliła mnie dodając mi otuchy. Jest jedyną osobą, która mnie widzi, ale teraz jest też moją przyjaciółką. Łza popłynęła mi po policzku. Będe jej strzec, obiecuje...****
Witam witam :) To moja pierwsza opublikowana praca. Mam nadzieje, że sie spodoba. Jeśli są błędy to przepraszam. Zapraszam do czytania, komentowania i gwiazdkowania. Do zobaczenia w następnym rozdziale ;)