Rodział 7

1.1K 91 7
                                    

~Acalia~
Z łatwością stworzyłam płomień, lecz nie o sam płomień mi teraz chodzi. Z pełni skupiłam się starając nadać mu kształt i pobudzić do ruchu, tak jakby ożył. Tak powstał motyl, który latał nad głowami dzieci zostawiając za sobą świecące iskierki. Dziewczynki patrzyły na moje magiczne stworzątko z otwartymi ustami. Motyl był piękny, nie wiedziałam, że potrafie stworzyć coś takiego.
M: Łał - powiedziała dalej wpatrując sie w motyla.
K: Ona istnieje... - wtedy Kinga sporzała na mnie i po chwili dokończyła- ...naprawde. Widze cie!
Uśmiechnęłam sie, a wstystkie oczy skierowały sie na mnie. Udało sie, zobaczyły mnie.
A: O to i ja.- odezwałam sie.
E: Jak ty to zrobiłaś?- zapytała z zaciekawieniem.
A : Nie wiem. Tak jakoś udało mi sie.
Ku mojemu i nie tylko mojemu zdziwieniu znikąd pojawił sie drugu motyl. Był wierną kopią mojego oprucz jednego szczegółu, koloru. Ten był niebieski. Motyle latały razem przeplatając sie. Wzleciały w góre i zmienieły sie w świecące iskry.
A: Łał- wymsknęło mi sie.
L: Ty to zrobiłaś?- zapytała dalej pełna podziwu tego co tu sie działo.
A: No nie. Tylko czerwony był mój, ale skąd sie wziął ten niebieski? Nie wiem...
~Jack~
Lily świetnie sie bawiła z innymi dziećmi. Acalia podeszła do nich i w jej dłoni pojawił sie płomień. Czyżby moje przeciwieństwo? Po chwili płomień był motylem wesoło latającym przy głowach dzieci. Te patrzały wielkimi oczami na to co sie dzieje. Wtedy wszystkie spojrzały sie na Acalie. Nie no. Mnie zajęło ponad 300 lat zwrócenie na siebie uwagi. By wkońcu we mnie wierzono. A jej to zajęło chwile. To niesprawiedliwe -,- . Hym... pewnie nie długo ktoś z nas będzie musiał iść po nią i sprowadzić do bazy... A nie wydaje mi sie, że tak poprostu pójdzie na biegun północny za wróżką albo wielkim zającem. Więc przyda sie coś co ją przekona, że jesteśmy przyjaźnie nastawieni. Nie tak jak Yeti gdy North wysłał ich po mnie. Stworzyłem ze szronu i śniegu, motyla takiego jak Acalii. Poleciał do dzieci, latając razem z drugim motylem. Wszyscy patrzeli na latającą parke ze zdziwieniem, ale i zachwytem. Przyznam naprawde ładnie wyglądały. Zostałbym i dalej patrzył, ale jestem Strażnikiem i mam swoje obowiązki. A przeprosiny..... to może poczekać. Odszedłem i poleciałem dawać radość innym dzieciom. Dostrzegłem grupke chłopców, podleciałem do nich. Odrazu przywitały mnie radosne krzyki.
ALL: Jack!
Jeden z chłopców: Robimy wojne na śnieżki?
J: No pewnie! Każdy na każdego!
Tak zaczęła sie długa zabawa...
~Acalia~
K: Może to Jack Mróz!- spojrzałam na Kingę nierozumiejącym wzrokiem. Że jaki Jack?- Nie wiesz kim jest Jack Mróz?
A: No nie bardzo. Żyje zaledwie od wczoraj....
M: Jack Mróz to duch zimy. Zawsze przychodzi zimą sprawia że pada śnieg...
E: I robi wojny na śnieżki!
K: Jak przychodzi zima to każdy czeka tylko na niego. A potem jest wigilia i przychodzi Święty Mikołaj! - ja znów spojrzałam na nie nic nierozumiejącym wzrokiem. Ja naprawde tylu rzeczy nie pamiętam?
L: Nawet mikołaja nie pamiętasz? Jak przynosi prezenty pod choinke?
A: Nie pamiętam.... ale kiedyś sobie przypomne - uśmiechnęłam sie lekko- musimy dokończyć bałwana, smutny będzie bez głowy.
Wszystkie zabrałyśmy sie za lepienie ostatniej kuli. Po nie długim czasie balwanek był gotowy i uśmiechnięty. Lily spojrzała na zegarek, była już 12:30.
L: Ja już musze wracać do domu. Zaraz mam obiad.
M: To widzimy sie tutaj jutro? O tej samej godzinie? - zapytała z nadzieją Marysia. Dziewczynki polubiły sie.
L: Jasne- uśmiechnęła sie.
K: A ty Acalia? Też przyjdziesz?
A: Ja niestety nie. Mam misje do wypełnienia. Ale na pewno jeszcze nie raz sie zobaczymy-
uśmiechnęłam sie to nich, co odwzajemniły- To do zobaczenia.
K,M,E: Paa- powiedziały chórem.
Razem z Lily wróciłam do jej domu. Poszłyśmy do jej pokoju, teraz my musimy sie pożegnać...
A: Lily, już czas na mnie. - zaczęłam.
L: Naprawde nie możesz zostać? - zapytała z nadzieją,
A: Niestety musze już iść...- powiedziałam, a Lily podbiegła i mocno przytuliła mnie w pasie.
L: Będe tęsknić....- kucnęłam i przytuliłam sie do niej.
A: Ja też. - powiedziałam cicho- ale mam coś dla ciebie.
Wzięłam płomyk, który dałam Lily wczoraj i uformowałam z niego kwiatek. Położyłam go przy łóżku na szafce nocnej.

A: Jego światło będzie dawało ci spokojny sen

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

A: Jego światło będzie dawało ci spokojny sen. - uśmiechnęłam sie ciepło.
L: Dziekuje, za wszystko. Jesteś najlepszym stróżem jakiego mogła bym mieć.
A: Nie masz za co dziękować. Nikt nie powinien być samotny, a tym bardziej taka miła i sympatyczna dziewczynka jak ty. Na mnie już czas. Do zobaczenia wkrótce - wyskoczyłam przez okno. Nie potrafiłabym tego pożegnania przeciągać dłużej...
Słońce świeci na niebie. Jest za wcześnie na moją "misje", ale chce jeszcze odwiedzić jedno miejsce. A mianowicie dom, w którym wszystko sie zaczęło...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I nastąpiło rozstanie! Teraz Acalia sama musi sobie radzić. I czy sobie poradzi?

Moja historia Strażniczki MarzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz