Rozdział 21.

3.6K 244 61
                                    

- Mroczna.Tajemnicza. Cicha. - zamilkł i ponownie wrócił do mnie wzrokiem. - Była niemal przerażająca w swoim pięknie. Zrozumiesz moje słowa gdy zobaczysz miasto na własne oczy po zmroku, gdy na uliczkach nie pozostanie żaden żywy duch. - przez moje ciało przebiegły ciarki strachu. Ani trochę nie podobała mi się ta rozmowa. Obróciłam się na pięcie i ujrzałam na Bena siedzącego na kocu rozmawiającego z jedną z naszych koleżanek.

- Proszę mi wybaczyć ale powinnam chyba wracać do swoich znajomych. Już od dłuższej chwili mnie nie ma.

- Oczywiście. Życzę tobie udanego wyjazdu. - uśmiechnął się do mnie szeroko, jednak w jego oczach było coś takiego, że cała się spięłam. Nigdy wcześniej ten wampir mnie tak nie krępował. Nigdy.

- Dziękuję. Do widzenia.

- Do widzenia. - kiwnął mi głową po czym odwrócił się ruszył w stronę ścieżki przecinającej park. Także i ja postanowiłam jak najszybciej uciec z tamtego miejsca i niemal biegiem wróciłam na nasz koc. Ben zamiast jednej dziewczyny rozśmieszał już trzy. Pokiwałam zrezygnowana głową. Wszystkie trzy flirtowały z nim na całego, a on nawet na to nie reagował. Odpowiadał na ich pytania serdecznie, raz po raz przeczesując włosy dłonią. Gdy to robił jego ramię napinało się, a przez koszulę widać było idealnie każdy jego mięsień. Dziewczyny pochłaniały go wzrokiem, nie mówiąc już o jego nagim torsie widocznym przez rozpiętą całkowicie koszulę. Jedna z nich, którą zapamiętałam z tego jakie wcześniej nienawistne spojrzenie mi posłała, wyglądała jakby chciała się na niego rzucić. Nawet nie kryła się z tym, że bezczelnie patrzy na jego klatkę piersiową pokrytą tatuażami. Cała się najeżyłam. Jak ja mogłam zostawić go tutaj samego skoro nawet gdy byłam obok krążyły nad nim jak sępy te wszystkie dziewczyny?

Nadal szłam w ich kierunku i gdy znalazłam się od nich o dwa kroki rzuciłam się na plecy swojego chłopaka, otaczając jego klatkę piersiową swoimi drobnymi ramionami i przytulając się do niego. Pocałowałam go w szyję i podniosłam wzrok na stojące przed nami dziewczyny. Przywitały się ze mną przyjaźnie jednak wydawały się nie być zadowolone z mojej obecności. Trzecia z nich wyglądała jakbym ją spoliczkowała. Puszczając do niej oko podczas rozmowy z nimi podjechałam dłońmi po jego idealnie wyrzeźbionym torsie i otoczyłam własnymi rękami jego szyję. Jego dłonie powędrowały do tyłu i znalazły się na mojej talii przyciągając mnie do siebie bliżej. W jej wzroku ujrzałam żądzę mordu. Miałam to gdzieś. Był mój. Cały i tylko i wyłącznie mój. Dziewczyny porozmawiały z nami jeszcze parę chwil po czym oddaliły się głośno śmiejąc się z żartu Sorela. W ułamku sekundy Ben przeniósł mnie ze swoich pleców na swoje kolana uśmiechając się do mnie zawadiacko.

- Co to było? - powiedział mocno mnie do siebie przytulając.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi, skarbie. - udałam niewiniątko po czym przeczesałam mu dłońmi włosy zatrzymując swoje dłonie na jego karku. Wiedziałam jak bardzo to lubi. Zamruczał zadowolony i pocałował mnie krótko w usta wracając do urwanego wątku.

- Isse....- pocałował mnie w czoło po czym pocałunkami zjechał aż do krzywizny mojej szczęki.

- No dobrze. Przyłapałeś mnie. Musiałam jakoś tym dziewczynom pokazać do kogo należysz. Patrzyły się na ciebie jak sroka w gnat. Bardzo mi się to nie podobało. Jeszcze musiałeś oczywiście rozpiąć koszulę. Niech widzą wszystko co masz pod spodem. A co. - zaśmiał się głośno i nie mógł się uspokoić przed dłuższą chwilę.

- A co ja mam powiedzieć gdy masz na sobie tak kusą sukienkę jak ta?

- Ta sukienka jest kusa? Zakrywa mi nogi do kolana!

- Ale za to odkrywa ponad połowę pleców, piersi, ramiona... - spojrzałam na niego z politowaniem.

- Chyba nie widziałeś moich "kusych" sukienek.

Bella Clairiere and City of Broken Hearts (II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz