Rozdział 9.

4.5K 322 16
                                    

Wszędzie panowała przerażająca cisza. Chuck wygrzebał ze spodni kolejne klucze i po paru próbach udało mu się odnaleźć właściwy i wpuścić nas do środka. Położył na stole swój duży plecak i wręczył mi drugą latarkę. - Szukaj kartoteki Josepha Marcelieu.

- Ale... - poczułam się strasznie na myśl, że będę szpiegować swoją przybraną rodzinę.

- Chcesz dowiedzieć się czegoś więcej prawda? - kiwnęłam przytakująco głową. - To bierz się do roboty.

- A co z tobą?

- Ja poszukam kartoteki naszego pierwszego burmistrza miasta - nie chcąc przeszkadzać i pytać po co mu ona, weszłam w pierwszy rząd pełen papierowych pudeł ustawionych na sobie jeden na drugim powoli, z latarką na wysokości mojej twarzy zaczęłam czytać napisy na kartonach. Na samym początku były to tylko same daty. Im bardziej zbliżałam się do głębi regałów tym chłodniej się robiło. Spojrzałam w górę. Po moich plecach przebiegły dreszcze. Kartony poświęcone były sekcjom zwłok. Nie mogąc się opanować sięgnęłam po najbliższe z pudeł i ściągnęłam je na dół. Gdy tylko otworzyłam wieko moim oczom ukazały się teczki pełne akt i przedmioty popakowane w woreczki. Sięgnęłam po pierwsze papiery.

- O mój boże...- szepnęłam. Były to resztki pozostałe po spalonym na popiół wampirze zabitym przez łowcę. Drżącą ręką sięgnęłam po pierwszy woreczek. Znajdowały się w nim pukle spalonych ciemnych włosów. Gdy dostrzegłam co znajdowało się w drugim zawartość mojego żołądka podjechała mi do gardła. To był ususzony palec. Najprawdziwszy palec. Usiadłam na ziemi i schowałam głowę między nogi walcząc z mdłościami. To był istny horror. Gdy tylko udało mi się uspokoić na tyle, by nie zemdleć odłożyłam pudło na miejsce i zaczęłam czytać napisy na kartonach coraz szybciej. O niczym tak nie marzyłam jak o uciecze z tego strasznego miejsca.

- Isse! - syknął Chuck. - Masz już te papiery?

- Zaraz! - obróciłam się za siebie i zdesperowana spojrzałam na kartony za mną. - Tak! - syknęłam cicho. Parę centymetrów nade mną dostrzegłam karton poświęcony rodzinie Marcelieu. Gdy go sięgałam obok dostrzegłam kolejny i kolejny... - Chuck! - zawołałam zniżonym głosem. - Chodź tutaj i mi pomóż. Jest ich tutaj chyba z 5! - w sekundę Charles wbiegł w mój rząd. Pomógł ściągnąć mi wszystkie pudła i szybko zanieśliśmy je do stołu. Gdy tylko odstawiłam kartony, Chuck podsunął mi pod nos kartotekę otworzoną na stronie na do której zostało dołączone zdjęcie.

- Ej. Czy to nie jest...

- Darius Alaine. Założyciel naszego miasta. Spójrz obok kogo stoi.

- Ireneo Luca.

- No właśnie. Jak wiadomo Alaine był człowiekiem, a Luca wampirem. Zaciekawiło mnie jednak skąd on się wziął i zacząłem szukać - podstawił mi pod nos inną kartotekę. Był bardzo podniecony. - Spójrz tutaj - pokazał mi inną fotografię. Wskazał na podpis pod zdjęciem.

- Davide z Elia. Ale przecież to Ireneo.

- Pomyślałem to samo więc...

- Poszukałeś głębiej?

Bella Clairiere and City of Broken Hearts (II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz