Rozdział 29.

3.7K 292 52
                                    

Wpatrywałam się tępo w stos fragmentów wierszy przede mną. Nadeszła kolejna lekcja historii literatury. Już od ponad godziny dyskutowaliśmy na temat książki, którą mieliśmy za zadanie przeczytać. Wiedziałam, że jest to jedna z ulubionych książek Pierra. Jedna z pierwszych, dzięki których rozkochał się w czytaniu. Przynajmniej tyle pamiętałam z listu, który dla mnie napisał. Czy i go miał przy sobie? Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.

- A jaka jest Pani opinia na temat książki? - opierał się o swoje biurko splatając ramiona na brzuchu. I tym razem wyglądał pięknie. Jego oczy badawczo przyglądały się mojej twarzy. Dostrzegłam, że na prawdę był ciekawy mojej opinii. Uśmiechnął się do mnie chcąc mi chyba dodać otuchy jednak spowodował, że straciłam resztki pewności siebie. Wszyscy czekali na moją odpowiedź.

- Myślę, że jest piękna. - odparłam szczerze, biorąc bardzo starą książkę delikatnie w dłonie. - Jest napisana pięknym nieużywanym już w naszych czasach francuskim, który czytałam z ogromną przyjemnością. Przekaz książki jest prosty i za razem zachwyca zawiłością fabuły. Każdy z nas, nieważne z jakich czasów pochodzimy, jest w stanie znaleźć w niej coś dla siebie. - patrzył na mnie z uśmiechem czającym się w kącikach ust. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że na prawdę rozmawiałam z nim o tej książce. Jeszcze dwa miesiące temu nawet nie brałam tego pod uwagę. Nawet dlatego jej nie przeczytałam. Myślałam, że nie będę miała z kim o niej podyskutować. A teraz? Patrzyłam mu prosto w oczy, które kiedyś tak bardzo kochałam. Robiłam to z ogromną mieszanką uczuć. I po raz kolejny w jego towarzystwie miałam wrażenie, że nie tylko czas się dla mnie zatrzymał ale także cofnął do dni, w których byliśmy dla siebie wszystkim. Sprawiło to, że na tych kilka chwil poczułam się jakbyśmy w tym pomieszczeniu byli tylko my sami. Żadnego tłumu łakomych wiedzy młodych pisarzy.

- Czy jest jakaś scena, która spodobała się tobie najbardziej? - odbił się nogą od biurka i powoli ruszył przez salę w moją stronę. Nie zwrócił uwagi na to, że zapomniał użyć zwrotu grzecznościowego. Nie zwrócił uwagi także jak bardzo był wobec mnie bezpośredni. Nie zauważył tego zbyt skupiony na mnie i odgarnianiu włosów ze swoich granatowych oczu.

- Tak. Rozmowa dwóch starców na moście o śmierci i jej konsekwencjach. - pokiwał głową ze zrozumieniem. Odchrząknęłam i wyprostowałam się na krześle wiedząc, że za bardzo się ze mną spoufala jako nauczyciel. Nie robił tego za pomocą swoich słów. To moja jego ciała go zdradzała. Naruszał moją strefę komfortu. Nie tylko ja to zauważyłam. 

- A scena miłosna, którą wskazała Pani Nicole przed tobą? - przygryzłam mimowolnie wargę w zamyśleniu. Jego wzrok bezwiednie spoczął na moich ustach. Natychmiast zostawiłam je w spokoju. Wierciłam się niespokojnie na stołku. Przez moje ciało przelała się znana mi już fala gorąca. I on nagle się wyprostował jakby nagle oprzytomniał i pod pretekstem zapisania paru słów na tablicy, się ode mnie oddalił. Przyjęłam to z ogromną ulgą. Magiczna chwila napięcia pomiędzy nami zniknęła. Pozostały  tylko wypowiedzi pełne podtekstów. Nie do końca doceniłam tego co się z nim wtedy działo.

- Była ciekawa. - odparłam, czym wywołałam śmiech kolegów na sali. - Jednak preferuję czytać bogatsze treści.

- Tak więc miłość cielesna nie jest dla Pani bogatą...treścią? - spytał rozbawiony. Powrócił do formy grzecznościowej. Jednak pytanie spowodowało, że oblałam się rumieńcem. Chłopacy odchrząknęli znacząco przypatrując mi się uważnie. Wszyscy czekali na mój unik. Wzięłam głęboki oddech. Zrobił to specjalnie. Prowokował mnie. Nawet z tej odległości widziałam iskierki rozbawienia w jego oczach i jego firmowy szelmowski uśmiech, który z pewnością miał śnić mi się po nocach. Jak ja dobrze znałam ten wyraz twarzy.

- Oczywiście, że jest wyjątkowo bogata w treść, jednak czytając książkę wolę skupiać się na wzbogacaniu duszy, a nie ciała. Na to jest czas później. Na przykład po lekturze książki.- Monika uśmiechnęła się triumfalnie. Wiłam się w rozmowie jak piskorz. Nicole zaśmiała się pod nosem. Moja twarz płonęła ze wstydu i czegoś więcej. Gdy tylko nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się do mnie szeroko z triumfem wypisanym w jego oczach. Wiedziałam jak bardzo uwielbiał takie potyczki słowne. Posłał mi takie spojrzenie, że musiałam przełknąć ślinkę by się uspokoić. Pamiętałam takie sytuacje i czym się kończyły.

Bella Clairiere and City of Broken Hearts (II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz