Rozdział 6.

4.8K 362 25
                                    

- Nie wiem jak do tego doszło. Przyrzekam Ci że nikt nie wiedział że on się tutaj pojawi. Nikt - widząc brak reakcji z mojej strony kontynuował monolog. - Po prostu wyrósł z podziemi obok mnie i przejął mój manewr w tańcu. W porę zorientowałem się by się usunąć. Potem nie miałem już na nic wpływu. Od razu poleciałem do reszty jednak byli oni równie zszokowani co ja. Nikt się tego nie spodziewał. Tym bardziej że przecież jeszcze wczoraj był w Ameryce Południowej. Nie mam pojęcia co się dzieje. Isse czy ty coś wiesz? - pokiwałam przecząco głową i schowałam mokrą od łez twarz w dłoniach. Doszedł nas dźwięk stawianych kroków za drzwiami i chwilę później dołączyła do nas Madlene.

- Wybaczcie że tak długo. Dopiero co rozmawiałam z jurorami - zatrzasnęła za sobą drzwi i zamknęła je na klucz. - Zaraz wszyscy się tutaj zlecą. Spadajmy stąd dobrze? - Nicolas odciągnął mi dłonie z twarzy po czym pomógł mi wstać. Madlene szybko pozbierała nasze rzeczy i powrzucała wszystko do naszych toreb. Zarzuciła na siebie płaszcz. Nicolas ubrał mnie w swoją marynarkę i stanowczo pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szłam przez korytarze jak przez mgłę. Pamiętam, że stawiałam kroki bardzo szybko ciągnięta niemal brutalnie przez Nicolasa. Na końcu potknęłam się o kraniec sukni, i Nicolas zmuszony był wziąć mnie nie ręce i przenieś w biegu do samochodu, który już na nas czekał z włączonym silnikiem. Za kółkiem siedział Blaise. Ucieszyłam się że nie jest to nikt z rodziny Marcelieu. Teraz nie byłam w stanie nikomu z nich spojrzeć w twarz. Broniliby go jako rodzina a nie tego teraz potrzebowałam. W momencie, w którym wszyscy zasiedliśmy na tylnym siedzeniu Blaise ruszył z piskiem opon z parkingu.

- Jedziemy do mnie - obrócił się do mnie i powiedział szybko. - O nic się nie martw. Twoi rodzice wiedzą, że jesteś z nami. Nikt nie wie jednak gdzie jedziemy. Gdy mijaliśmy wejście do teatru właśnie wybiegali z niego Zel z Leą i Chelseą. Zel wraz z moją siostrą krzyknęli coś w moją stronę, a Chelsea miała tak zbolałą minę że niemal kazałam się im zatrzymać i zabrać ją z nami. Blaise jakby czytając mi w myślach tylko przyspieszył. - Ona teraz już nic ci nie pomoże -przytuliłam się mocniej do Nicolasa i pogrążyłam się w rozpaczy. Po parunastu minutach byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy na posiadłość Blaise'a. Ogrodzenie zamknęło się za nami z cichym skrzypieniem, gdy przejeżdżaliśmy przez park, by zaparkować przed piękną białą willą. Powoli weszliśmy po schodach na górę i gdy tylko weszliśmy do środka wszyscy odetchnęli z ulgą. Weszliśmy do salonu, z którego rozpościerał się piękny widok panoramy na całe miasteczko. Już tak bardzo nie płakałam. Największy szok był już za mną. Teraz łzy po prostu toczyły mi się po twarzy. Blaise rzucił się w stronę kuchni nie mając pojęcia co ze sobą począć. Nicolas pootwierał okna i opadł na kanapę wzdychając głośno. Madlene spojrzała na mnie i na siebie.

- Chodź. Rozbierzmy się z tych sukien - chwyciła mnie za rękę i obie bardzo powoli udałyśmy się w stronę łazienki. Spojrzałam na nią smutno gdy stanęłyśmy w jasno oświetlonej łazience.

- A co z Chadem?

- Nic nie musiałam mu mówić. Sam mnie pchnął w stronę przebierali zaraz po tym jak porozmawialiśmy z jurorami.

- Kochany Chad.

- Tak - uśmiechnęła się do mnie. - Isse. Ja po prostu nie wiem co mam Tobie powiedzieć - spojrzała na mnie bezradnie po czym chwyciła mnie za dłoń.

- Nie musisz mi nic mówić. Nie ma co powiedzieć. Po prostu nie ma co powiedzieć... - znowu się rozpłakałam i schowałam twarz w dłoniach. - powiedz mi dlaczego ja? Dlaczego właśnie mi musiało się to wszystko przydarzyć? Co ja takiego zrobiłam, że teraz muszę za to płacić?

Bella Clairiere and City of Broken Hearts (II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz