Obudziły mnie promienie słoneczne. Pośpiesznie otworzyłam oczy. Światło! Serce mocniej mi zabiło. Od tak dawna nie widziałam światła.
Znajdowałam się w tym samym pokoju, na tym samym krześle, z tą różnicą, że okna były otwarte i wiało na mnie ciepłe powietrze, odgłosy natury i światło. Łza spłynęła po moim poliku.
Spojrzałam w prawo. Nicole jeszcze spała. Rozejrzałam się po pokoju. W pierwszej chwili nikogo nie dostrzegłam, ale gdy odwrocilam się za siebie, zauważyłam siedzącego na fotelu tego samego clowna, który ostatnim razem przyszedł do pokoju.
Jak on miał? Aha, Laughing Jack...
Gdy zobaczył że patrzę w jego stronę, podszedł do mnie i się uśmiechnął. Ten uśmiech miał chyba być przyjazny, ale z jego podkrążonymi oczami i mroczną postawą, budził raczej przerażenie.
- Emily - odezwał się spokojnie - Wybacz za wczoraj. Uwierz, że nie chciałem Cię nastraszyć. Widzisz, w życiu mordercy trudno się powstrzymać gdy siedzi przed tobą ofiara która patrzy na ciebie tymi...pięknymi, kuszącymi oczkami... - siadł naprzeciwko mnie na łóżku - W każdym razie przemyślałem to i nie dałbym rady skrzywdzić takiej pięknej, drobnej osóbki, Emily. W zasadzie dwóch pięknych osóbek, jednak teraz zwracam się osobno do Ciebie, ponieważ twoja przyjaciółka jeszcze słodko śpi. - uśmiechnął się - Malutka, wiem, że trudno Ci będzie zaufać słowom wychodzącym z ust mordercy, ale mogę Ci przysiądz, że nie chcę Cie skrzywdzić. Pomogę Wam, uratuje Was od tych brutali, Jeffa i Jacka. Nie wiem jak oni mogą Wam to robić. Wyciągnę Was stąd, obiecuję.
Tylko w jednej części tej wypowiedzi miał rację - nie ufalam mu. Zupełnie. Coś mi bardzo mocno śmierdziało i nie był to odór starej krwi i trupów. Niepewnie zapytałam:
- Gdzie oni teraz są? Jak to możliwe że bez mniejszego problemu przychodzisz tutaj, otwierasz okno a po nich ani śladu?
- Widzisz maleńka, jesteśmy mordercami, takimi mordercami, którzy nie potrafią żyć bez mordowania, muszą to robić, są uzależnieni. Ja na szczęście, jako że jestem starszy i bardziej doświadczony, potrafię się powstrzymać. Ale Ci dwoje to młode sztuki, potrzebują zapachu, smaku krwi. A jako że, z niewiadomego mi powodu, Was narazie nie chcą mordować, wolą sprawiać Wam cierpienie, więc obecnie wyszli na dwór na "polowanie". Zaspokoilem twoją ciekawość?
Zamyslilam się przez chwilę... Nie, nadal w żadnym stopniu mu nie ufalam.
- Skoro ich teraz tutaj nie ma, a jak sam mówisz, chcesz nam pomóc, to dlaczego nadal siedzę tu przywiązana do krzesła?
- To nie takie proste, kochanie. Musiałbym dokładnie wymyślić. Jak Was stąd zabrać. Ten domek jest baaardzo głęboko w lesie. Poza tym, nie możecie zniknąć tak z dnia na dzień. Zaufaj mi.
- Jeśli chcesz nas uwolnić to to zrób. Narazie nie mogę Ci zaufać.
- Jak chcesz, tylko pamiętaj... - nagle zamilkł. Dały się słyszeć czyjeś szybkie kroki po schodach. Odwrociłam się za siebie, a gdy znów spojrzałam w stronę Jacka, już go tam nie było.
Ułamek sekundy później do pokoju wbiegł zdenerwowany Jeff a tuż za nim Jack. Nicole przestraszona poderwała się ze snu.
Chłopcy nawet nie zajęli się zamknięciem okna, podbiegli do nas wściekli.
- Kto tu był! Laughing prawda?! - wrzeszczał Jeff.
- Zasrany gnojek! - dodał Jack.
Serce zabiło mi mocniej. Znów zaczęłam się bać.
- Mów! - Jeff złapał Nicole za szyję.
Dziewczyna zapłakana wyksztusiła :
- Ja.... Nie wiem... Przysięgam...
CZYTASZ
Now Close Your Eyes || Eyeless Jack
FanfictionOna - zwykła nastolatka On - niezwykły nastolatek Niezwykły, w negatywnym słowa znaczeniu...