Ponownie wyjrzałam przez okno.
Naszła mnie nagła ochota przejścia się na spacer. Otaczał mnie cudowny pachnący las, a ja miałam siedzieć w domu?
Przypomniałam sobie jak poprzednim razem Jeff wraz z Jackiem wyskoczyli z łatwością przez okno. Pomyślałam że skoro im się to udało to dlaczego nie mi. Wychyliłam się i spojrzałam w dół. Od pokrytej liśćmi ziemii, dzieliło mnie na oko kilka metrów.
Stanęłam niepewnie na parapecie i już miałam skakać, gdy poczułam dotyk na wcięciach w mojej talii.
- Chyba nie chcesz uciekać sama? - usłyszałam cichy, męski, pociągający głos.
- Ja nie...nie chciałam - bałam się że Jack zdenerwuje się, będąc przekonania że chciałam od nich uciec.
- Ci ciii - szepnął - Jeśli chcesz potrafić uciec, muszę Cie nauczyć kilku rzeczy. Na dobry początek może pokarzesz mi jak stąd zeskakujesz?
Wtedy wysokość wydała mi się o wiele większa. Jack miał rację. Zabiłabym się skacząc.
- Nie potrafię - powiedziałam niepewnie.
- Najważniejsze to nie wylądować na prostych nogach. Przed zetknięciem z ziemią ugnij je, niech zamortyzują upadek, zadziałają jak sprężyna. - tłumaczył mi Jack, wciąż nie zdejmując dłoni znad moich bioder.
Postawiłam nogę bliżej krawędzi. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie zsunęłam się z krawędzi. Starałam się przy lądowaniu zrobić to co mi kazał, jadnak to nie dało zbyt wiele bo po zetknięciu z ziemią i tak się wywróciłam. Usłyszałam jak po chwili Jack, bezszelestnie i z łatwością ląduje na nogach obok mnie.
- Nie martw się, to była dopiero pierwsza próba - zaśmiał się po czym pomógł mi wstać.
Wtedy spostrzegłam że nie ma na sobie maski.
- Twoja maska... - powiedziałam wbrew woli.
- Wiesz...nie lubie jej nosić na codzień, więc jeśli Ci to nie przeszkadza...
- Nie, nie - zapewnilam go, mimo tego, że gdy patrzyłam w jego czarne oczodoły, przypominał mi się wieczór w który pierwszy raz w nie spojrzałam.
- Dobrze, tak więc czas na lekcję drugą. - uśmiechnął się do mnie - Jeśli chcesz z nami mieszkać, musisz być szybka. Tak więc jak najszybciej, do tamtego pnia. - wskazał palcem na wywrócone drzewo dosyć daleko nas - Pozwolę Ci zacząć.
Tak więc zaczęłam biec, jak najszybciej mogłam. Przez niedlugą chwilę nawet prowadziłam, lecz potem poczułam jak chłopak, zostawiając po sobie powiew wiatru mnie wymija. Za wszelką cenę starałam się go dogonić i wreszcie dzielił nas tylko metr. I wtedy chłopak zachamowal gwałtownie łapiąc mnie i upadając z uśmiechem na ziemię.
- No no, widzę że z bieganiem nie masz problemów. - powiedział wstając - Tak więc teraz, poprostu za mną - dokończył, po czym rzucił się biegiem przed siebie.
Podążałam za nim, pokonując co chwila przeszkody w postaci drzew, krzaków i innych takich. Wreszcie dobiegliśmy do jakiegoś stawu, znad którego wystawaly kamienie. Jack zaczął po nich skakać a ja starałam sie robić to samo gdy na jednym z nich poslizgnelam sie i ze śmiechem wpadłam do zimnej wody. Chłopak wyciągnął mnie na brzeg i posadził na ziemii obok siebie, śmiejąc się wraz ze mną.
Był tak samo mokry jak ja, więc zdjął koszulkę, wycisnął z niej wodę i zarzucił sobie na ramię.
Zapatrzyłam się w jego cudownie umięśnioną klatkę piersiową. Po chwili przeniosłam wzrok na swoją tak samo mokrą koszulkę.
Jack z uśmiechem patrzył na materiał przyklejony do mojego ciała. Po chwili zbliżył się do mnie i złapał za koszulkę po czym powoli ją ze mnie zdjął. Spojrzał na mój brzuch i piersi schowane w białym staniku, wciąż się uśmiechając. Serce zabiło mi mocniej i szybciej. Bałam się że miał w głowie coś, na co ja nie miałam ochoty.
Jednak po chwili chłopak wstał i wycisnął wode i z mojej koszulki, po czym siadł ponownie obok mnie i zarzucił ją na moje ramię, na co ja się uśmiechnęłam.
Chłopak zbliżył się do mnie bardziej niż wcześniej i...zaczęłam się zastanawiać czy może nie mam ochoty na to co on ma w głowie.
Mimo że nie miał oczu, czułam że patrzy na moje usta. Poczułam jego oddech a po chwili wilgoć jego warg na moich.
Całował mnie bardzo powoli, lecz gdy poczułam jego rękę na moim poliku, odsunęłam się lekko, spuszczając wzrok.
- Ja...Poprostu...N-nie wiem... - powiedziałam cicho.
Jack odsunął się ode mnie po czym wstał i rzucił koszulką o ziemię.
- Idiota... - warknął - Przepraszam - dodał ze złością nie odwracając się w moją stronę.
Nie sądziłam że to tak go zdenerwuje. Poprostu nadal czułam strach powiązany z jego osobą.
Podniosłam się i podeszłam do niego chwytając go za rękę i nie mogąc nacieszyć się widokiem jego silnie zbudowanych pleców.
- To ja przepraszam, Jack. Tylko...daj mi czas, na poukładanie sobie wszystkiego.
Czułam bijące od niego niebezpieczeństwo. I to chyba właśnie ono było jedną z rzeczy które mnie w nim najbardziej pociągały.
CZYTASZ
Now Close Your Eyes || Eyeless Jack
FanfictionOna - zwykła nastolatka On - niezwykły nastolatek Niezwykły, w negatywnym słowa znaczeniu...