Amber
-Cholera jasna - warknęłam zataczając sie do tyłu. Chyba przez przypadek kogoś popchnęłam. Niedbale zatamowałam spływająca coraz silniej krew z nosa, który czerwony jak diabli bolał teraz niemiłosiernie.
Ale co z tego? Przecież nie takie rzeczy już znosiłam. Nie rozumiem tylko po co nas rozdzielili. Nie zabiłabym jej przecież, a zdążyłabym przynajmniej oddać. Głupia suka. Co ja poradzę, że mnie wkurzają takie dziunie? Zaczęła gadać jakieś bzdury i nadużywać pewnych słów.
Otaczała nas już spora grupka gapiów. Nadal dało sie słyszeć dudnienie muzyki wypływającej z klubu stojącego zaraz obok zbiegowiska. Wyrwałam ramię jakiemuś gościowi, który mnie trzymał i otarłam ciagle spływająca krew. Tamta dziewczyna jeszcze sie wyrywała ale jakichś dwóch facetów ja trzymało. Obdarzyłam ja groźnym i poirytowanym spojrzeniem. Takiego, którego raczej nikt wolałby nie otrzymać. Właśnie wtedy usłyszałam znajomy głos.
-Amber! - Rachel zbiegła po schodkach prowadzących do klubu i przepchnęła sie przez tłum. Kiedy do mnie dotarła westchnęła tylko głęboko, złapała mnie i zawlokła w powrotem do środka. Klub był wypchany porządnie spitych studentów.
-O co znowu poszło, ty niewyżyta świrusko? - spytała mnie przyjaciółka gdy usiadłyśmy już w ustronniejszym miejscu, gdzie dało się chociaż porozmawiać. Sięgnęłam po chusteczkę i odchyliłam głowę do góry.
-Po prostu była kretynką a takie trzeba tępić - odpowiedziałam wymijająco uśmiechając się lekko do Rachel.
Byłyśmy zupełnie rożne. Ona miała na głowie jasne blond fale, a ja proste i czarne druty. Ona była wysoka, ja niska. Ona szczupła, ja z mocniej zarysowanymi kobiecymi kształtami. No i charaktery. To ona zawsze wyciągała mnie z tych wszystkich syfów, w które nie raz się pakowałam. Nie wiem co bym bez niej zrobiła.
-Jak powiedziałam. Świruska. - odpowiedziała kręcąc głową.
-I tak mnie kochasz. Pani przyszła neurochirurg. Następnym razem rozwalę sobie głowę o chodnik, żebyś mogła na mnie potrenować. Musisz mieć coś z tego, że się narażasz będąc moim księciem z bajki - cmoknęłam w jej stronę odkładając czerwona chusteczkę na bok. Powódź już raczej zatamowana.
-Nie zapeszaj mi tu nic. Pani ,,jestem na dietetyce, ale mam wszystko w dupie i jak tak dalej pójdzie obleję rok." - przewróciłam oczami i westchnęłam ostentacyjnie.
- Chodź na parkiet, bo ktoś tu musi trochę zluzować gacie - powiedziałam łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę ocierających się o siebie ciał w rytmie typu ,,łubu dubu". W końcu miałyśmy dziś się iść zabawić prawda?
Rachel
Po dwóch godzinach obie byłyśmy już trochę wstawione. Nie opuściłyśmy klubu od kiedy uratowałam tyłek Amber, więc postanowiłyśmy wyjsć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Mimo, że była już połowa kwietnia, nowojorskie powietrze buchnęło w nas swoim chłodem.
Ale nadal, była to miła odmiana od duchoty i smrodu spoconych ciał, które panowały w środku. Tych parę mojito oraz niezliczonych shotów, które postawiło nam dwóch studentów informatyki sprawiło, że obie byłyśmy w wyśmienitym nastroju.
-Uważam po prostu, że nie powinnaś go tak zwodzić. I tak zaparowały mu okulary i już miałaś przewagę - powiedziałam.
Amber zanosiła się od śmiechu. Swoją drogą, wcale tych dwóch nie wykorzystywałyśmy.
No dobra. Ale tylko trochę, no i oni i tak nam by postawili te drinki. To, że patriarchat nami rządzi wie każdy, więc czy to takie straszne, że w przerwie od ciągłego cierpienia wzięłyśmy to na swoją korzyść?
Przechodziłysmy właśnie obok bocznego wejścia. Już chciałam powiedzieć coś znowu o informatykach ze środka, gdy moją uwagę przykuła parka namiętnie całująca się przy ścianie. W usta. Szyje. Obojczyk. Ludzie weźcie wynajmijcie pokój, pomyślałam. Ale sylwetka faceta wygladała dziwnie znajomo. Nie no, niemożliwe. Ośmielona alkoholem szumiącym w głowie, oderwałam gościa od dziewczyny tak, by móc na niego spojrzeć. Tak jak myślałam. Mój kochany chłopak.
-Rachel! - zdołał wydusić umazany szminką tej niuni Adam.
Co za kretyn. Mizianie się z laską i bar studencki. Bardzo inteligentnie. Usłyszałam jak Amber stojąca za mną gwałtownie wciągnęła powietrze.
Nagle poczułam w sobie ogromną złość. Narastającą wsciekłość. I jeszcze ten jego durny wyraz twarzy. Niewiele myśląc uderzyłam go otwarta dłonią w policzek. Przyciśnięta do ściany dziewczyna wydała cichy odgłos. Adam spojrzał na mnie z rozdziawionymi oczami. To kompletnie nie byłam ja i zdawałam sobie z tego sprawę. Ale potem zrobiłam coś, czego już zupełnie bym się po sobie nie spodziewała. Walnęłam tę jego zdziwioną twarz jeszcze raz, ale tym razem pięścią.
I było to zaskakująco miłe uczucie. Popatrzyłam na obolałą dłoń. Potem na trzymającego sie za twarz Adama, potem na niunię, która tym razem już pisnęła ze strachu i uśmiechnęłam się. Usłyszałam jak Amber parsknęła śmiechem i wyminęłyśmy ich zmierzając w stronę akademika. Mówiąc za siebie, nadal nie do końca ogarniając, co się właśnie stało.
***
Tak wiec to moje pierwsze opublikowane opowiadanie pierwszy wattpad wiec ogólnie jestem w tym wszystkim dziewicą. Mam nadzieje ze komuś tam spodobały sie moje wypociny i jeśli tak to będę dodawać kolejne rozdziały.
Ps: Pozdrowienia dla Shizu która jest częściowa pomysłodawczynią historii i Groszka który mnie na wszystko namówił. (Czuje sie jakbym była w telewizji i machała do kamery krzycząc ,,hej mamo")
CZYTASZ
Nic już nie ogarniam
Teen FictionAmber i Rachel to zupełnie dwie różne osobowości. Jednak od zawsze łączyła je nadzwyczajnie silna przyjaźń. Czy może doświadczenia i los pokażą im, że przeznaczone im jest coś więcej? Czy bedą potrafiły to zrozumieć? Ustatkowana blondynka i studentk...