Amber
Kochałam to. O Boziu jak ja to kochałam. Ta adrenalina, pot spływający po plecach, poczucie siły.
Nie, nie siły. Nieśmiertelności. Zaczęłam się zastanawiać czemu kiedykolwiek to rzuciłam.
Tłum krzyczał, ludzie śmiali się lub skandowali czyjeś imię. Moje lub mojej przeciwniczki. Okładałyśmy się gołymi pięściami jak najęte. Wszyscy otaczali ring, na którym walczyłyśmy, wymachiwali jakimiś papierkami, zapewne czekami i kibicowali. Obie ciężko dyszałyśmy, obie zlane potem. Wpadłam w to jak w trans, byłam uzależniona i już zbyt długo trzymałam się na głodzie. Przed oczami zaczynałam widzieć skaczące czerwone kropki, a ciało nagle stawało się coraz lżejsze.
Dostałam jeszcze większej porcji siły i gniewu. Moja głowa wręcz pękała od tłoczących się w niej myśli. Obrazów. Wycinków rozmów, krzyków, całego tego gówna. Z moich ust wyszedł okrzyk gdy zaczęłam coraz bardziej i bardziej napierać na dziewczynę. Była coraz bliżej lin, ale ja się nie zatrzymywałam. Zdawałam się być gdzieś zupełnie indziej. Przede mną nie było jej - wyrośniętej nastolatki, która najprawdopodobniej uciekła z domu, ale zawartość mojej głowy.
- Stop! - Prawy sierpowy
- Stop!!! - Jeszcze raz.
- Koniec, stop!!! - I lewy.
- Przestań! - Jeszcze raz lewy.
- Mała halo?! - Usłyszałam nieprzyjemny dźwięk, jakby coś pękło, albo chrupnęło.
Opuściłam ręce i zaczęłam potrząsać głową. Dotarło do mnie światło z starych jarzeniówek, poczułam smród potu i duchotę. Wyrwałam się z amoku, w którym trwałam i dopiero zaczęłam się rozglądać. Obok mnie stał gość, który sędziował i przyjmował tu zakłady. Patrzył na mnie z wytrzeszczonymi oczami, nieco pochylony by patrzeć prosto w moją twarz. Znów potrząsnęłam głową i przetarłam oczy dłonią owiniętą w taśmę.
Moja przeciwniczka siedziała na ziemi trzymając się za nos. Dłoń miała całą w krwi, a oczy utkwione we mnie. Prawdopodobnie jeszcze bardziej zepsułam jej dzień. Ludzie wariowali.
Otarłam czoło z potu i przeszłam pod linkami, schodząc wprost w tłum skandujący moje imię, zanoszący się śmiechem, buczeniem lub krzykami. Przeszłam pomiędzy nimi w stronę kiepskiej imitacji baru. Nawet nikt nie stał za ladą, więc sama weszłam i nalałam sobie szklankę coli. Łapczywie napiłam się, opróżniając od razu całą szklankę. Oddech zdążył mi się już trochę uspokoić.
- Złamałaś małej nos - Jo podszedł do mnie i oparł się o blat z drugiej strony.
Przerzuciłam na niego wzrok spode łba. Klatka piersiowa nadal ciężko poruszała się w górę i w dół, a serce mocno waliło.
- Mała, miała pecha, że trafiła na mnie i moją pierwszą od dawna walkę - odpowiedziałam z szczególnym naciskiem na "małą". Dziewczyna była niezwykle wyrośnięta jak na swój wiek i na pewno coś już kiedyś trenowała - Ile na mnie obstawiło?
- Sporo. Głównie stali bywalcy, którzy jeszcze cię pamiętali. Słowo się rozeszło, że wróciła mała, czarna, niezwyciężona. Trochę się zebrało zobaczyć twój pierwszy występ, sama zresztą widzisz. Dawno nie było takiej frekwencji, mówię ci - powiedział 50-latek wskazując na tłum.
Znowu włączono muzykę i wszyscy trochę się rozeszli, każdy w swoją stronę. Hala była ogromna, można tu było znaleźć kąt dla siebie.
- Amber, wiesz, że zarabiam na tobie krocie - zrobił pauzę na zapalenie cygara - ale po cholerę tu wróciłaś co? Ostatnim razem tak cię zmasakrowali, że chciałem wzywać karetkę. A wiesz jak mi do tego spieszno - Znów nalałam do szklanki bursztynowego napoju, tyle że tym razem whiskey. - Nie wiem czemu dopuściliśmy żebyś walczyła z tym dryblasem. Nie najadłem się tyle strachu od kiedy druga żona prawie mnie kiedyś nakryła z swoją pedicuirzystką.
![](https://img.wattpad.com/cover/55920213-288-k246671.jpg)
CZYTASZ
Nic już nie ogarniam
Novela JuvenilAmber i Rachel to zupełnie dwie różne osobowości. Jednak od zawsze łączyła je nadzwyczajnie silna przyjaźń. Czy może doświadczenia i los pokażą im, że przeznaczone im jest coś więcej? Czy bedą potrafiły to zrozumieć? Ustatkowana blondynka i studentk...