Rozdział 35

978 61 9
                                    




Amber

- Myślę, że naprawdę niepotrzebnie się martwisz.

Josh po raz miliony przewrócił oczami i westchnął.

- A ja myślę, że póki co to musisz poruszać się na wózku. I mów sobie co chcesz, ale będziesz potrzebowała pomocy.

- Josh! - przerwałam mu. - nie mogę cię prosić żebyś tu się przeprowadzał. A ja na pewno nie chcę jechać do Filadelfii. Jest mi tu naprawdę dobrze.

Do stolika w małej kawiarni, w której siedzieliśmy podeszła uśmiechnięta kelnerka.

- Mogę zaproponować państwu jeszcze trochę kawy?

Naburmuszona spuściłam wzrok. Czemu on musiał się tak nad tym upierać? Znał mnie i dobrze wiedział, że nienawidziłam być od kogoś zależna. To byłby dla mnie szczyt braku komfortu, który właśnie niby chciał mi zapewnić.

Obok mojego brata siedziała jego dziewczyna. Z uśmiechem pokiwała przecząco głową do kelnerki i złapała Josha za rękę. Spojrzałam na nią błagalnie. Może chociaż Taylor potrafiłaby przemówić mu do rozsądku.

- W takim razie co zamierzasz teraz zrobić, co? - Josh przybrał surowy wyraz twarzy. - Dopiero co wyszłaś ze szpitala. Na miłość boską, potrącił cię autobus!

Taylor pogładziła go po plecach, by się uspokoił. Zaczynaliśmy robić scenę dla pozostałych gości.

- Znaleźliśmy w końcu kupca na mieszkanie na Brooklynie - kontynuował mówiąc już o ton ciszej. - Dostaniemy ładną sumę. Okazuje się, że ostatnio do najgorszych części miasta sprowadzają się coraz bogatsi hipsterzy. Mamy w końcu pieniądze, możesz...

- Właśnie Josh - przerwałam mu. - ja chcę zamieszkać w końcu sama. Chcę w końcu mieć trochę niezależności. Najpierw z tatą, potem akademik, potem Rachel. Ja chcę w końcu stanąć na nogi.

Mój brat prychnął i upił nieco swojej kawy.

- Cóż, to będzie raczej trudne przez najbliższe trzy do pięciu tygodni.

- Hej! - Taylor klepnęła go w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą go miziała. - To nie było fair.

- Dziękuję - powiedziałam również sięgając po swój kubek.

Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale w głowie miałam pełno planów i pomysłów. Tyle, że mój brat nawet nie potrafił mnie wysłuchać, cały czas tylko negował wszystko co mówiłam, jakby to było tak oczywiste, że nie powiem nic mądrego.

- Za pieniądze z mieszkania kupię sobie nowe, ładne gdzieś na Manhattanie.

Josh już otwierał usta żeby zaprzeczyć, ale uciszyłam go unosząc w górę dłoń.

- Tak, wiem, że może nie wystarczyć. Zawsze jest polisa taty i, jak się okazało, jakieś jego oszczędności. I zanim zdążysz mi przerwać, wiem, że musimy mieć oszczędności. Dlatego w najgorszym wypadku wezmę kredyt, byle mieszkanie było nasze. Wtedy znajdę współlokatora, który będzie płacił za wynajem i raty będą po części same się spłacać. A jak faktycznie ,,stanę na nogi" - spojrzałam na niego wymownie. - znajdę jakąś fajną, stabilną pracę i wszystko będzie dobrze. Ale błagam, nie chcę już nikomu siedzieć na głowie. Ani wam, ani chłopakom. Pozwól mi w końcu być dorosłą.

Głośno wypuściłam powietrze i znów napiłam się swojej herbaty. Razem z Taylor patrzyłyśmy na Josha wyczekująco. Zmarszczka pomiędzy jego brwiami powoli się zmniejszała, aż w końcu znikła zupełnie.

- No dobrze - poprawił się na swoim siedzeniu i odchrząknął. - Powiedzmy, że tak byśmy zrobili. Ale nie zaprzeczysz, że póki co potrzebujesz pomocy. Przy myciu, poruszaniu się, gotowaniu.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz