Rachel
- Serio nadal nic? - krzyknęłam w słuchawkę.
Głośniej niż zamierzałam, ale nie byłam już w stanie kontrolować emocji.
Nikt nie widział Amber od trzech dni. Od stypy, jak kamień w wodę. Josh i Scott właśnie wrócili z komisariatu. Jej zaginięcie było zgłoszone już od około trzydziestu godzin.
Przerażało mnie to, jak prawdziwa stała się ta sytuacja. Amber często odwalała różne rzeczy, ale jeszcze nigdy nie byłam o nią tak przerażona.
Scott powiedział mi przez telefon, że gdy spisujący raport funkcjonariusz usłyszał okoliczności w jakich ostatnio ją widzieliśmy, spojrzał na nich ze współczuciem. Podobno można było wręcz przeczytać z jego twarzy, że nie mają nadziei na znalezienie jej żywej.
Zerwanie, zdrada, śmierć jedynego rodzica, ostatnio widziana pod wpływem alkoholu. Pewnie już wysłali kogoś na przeszukiwanie rzeki.
Boże, nie wierzyłam, że to się naprawdę działo. Miałam wrażenie, że to tylko jakiś okropny koszmar, a ja zaraz się obudzę, zadzwonię do niej i będziemy się z tego śmiać.
Ile bym oddała żeby móc ją wtedy usłyszeć. Mogłaby nawet nie odezwać się do mnie już nigdy więcej, żebym tylko usłyszała jej głos, żeby mi powiedziała, że wszystko z nią okej.
Zaczynałam coraz bardziej panikować, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Chodziłam w kółko po mieszkaniu. Po chwili jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Musiałam usiąść, bo zdawało mi się, że zaraz się przewrócę.
Jednak z kolei gdy usiadłam na skraju łóżka, miałam wrażenie, że się duszę. Otworzyłam okno, by móc odetchnąć.
Ale wtedy zaczęłam się trząść.
Nie mogłam znaleźć ucieczki, nie mogłam nic zrobić żeby poczuć się lepiej. Coraz gorzej mi się oddychało. Przed oczami miałam jej twarz. Uśmiechniętą, płaczącą, wściekła, śpiącą. Cały pokaz moich wspomnień z nią.
To wszystko było za realne. Osunęłam się po ścianie, na podłogę pod oknem i schowałam głowę między kolanami. Zaczęłam nią kręcić, chciałam zaprzeczyć temu co się działo, temu, że nie mogłam się uspokoić. Próbowałam rozkazać mojemu organizmowi żeby wziął się w garść, ale ani rusz.
Dostałam ataku paniki.
Nie mogłam się podnieść, wydawało mi się, że ktoś przywiercił mnie do tej podłogi. Czułam bezsilność. Nie było nic, co mogłabym zrobić.
Nic.
Cokolwiek się z nią działo, nikt nie mógł wtedy nic zrobić. Moja panika była bezcelowa.
I wtedy się rozpłakałam, zwyczajnie nie wytrzymałam napięcia. Dosłownie czułam jak na myśl, że mogę jej już nigdy nie zobaczyć, pęka mi serce. I to wszystko moja wina, to ja ją złamałam, nikt inny. Gdybym nie pojawiła się w jej życiu wszystko byłoby prostsze, byłaby szczęśliwsza. Nie zasługiwała na cierpienie którego jej przysporzyłam. Byłam po prostu straszną osobą i nie było jej obecnie w domu, przeze mnie.
Złapałam się za pierś i szlochałam coraz mocniej. Przyciskałam dłonie do klatki piersiowej, chcąc chyba powstrzymać serce od wybuchnięcia.
W takiej pozycji, siedzącą na ziemi znalazł mnie Adam. Trzymał w rękach zakupy. Gdy mnie zobaczył, momentalnie rzucił wszystko na ziemię i podbiegł do mnie.
- Kochanie, co się stało? - wykrzyknął obejmując mnie.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale wydostał się tylko jęk.
CZYTASZ
Nic już nie ogarniam
Roman pour AdolescentsAmber i Rachel to zupełnie dwie różne osobowości. Jednak od zawsze łączyła je nadzwyczajnie silna przyjaźń. Czy może doświadczenia i los pokażą im, że przeznaczone im jest coś więcej? Czy bedą potrafiły to zrozumieć? Ustatkowana blondynka i studentk...