Rozdział 18

3.1K 155 9
                                    




Amber

10 lat temu...

- Co będziemy dziś robić? - spytałam patrząc w górę na mojego dużego brata.

- Mam genialny plan - odpowiedział z uśmiechem Josh. - Wrócimy do domu, ale wcześniej kupimy coś do jedzenia..

- Nie musimy! - wykrzyknęłam przerywając mu. - Kupiłam wczoraj same super rzeczy! Żelki i ciastka - wyjaśniłam rozradowana.

- Bambi. Chodziło mi bardziej o jakiś obiad - zrobiłam nadąsaną minę. - Chociaż jak o tym więcej myślę... - dodał po chwili, na co roześmiałam się głośno.

Szliśmy dalej, ulicami Nowego Jorku, mijając ludzi i śmigające obok samochody. Wracałam ze szkoły i trzymałam mojego dużego brata za rączkę, a on na dodatek niósł mi plecak! Kiedy przeszedł dzisiaj pod moją szkołę, widziałam jak wszystkie koleżanki mi zazdrościły. Po nie nie przychodził  żaden duży chłopak z liceum i nie nosił im plecaków. Tylko ja miałam takiego super brata.

- I co dalej? - dociekałam znów zadzierając głowę w górę.
Josh uśmiechnął się do mnie. Okropnie lubiłam jak się uśmiechał, szczególnie, że tak bardzo przypominał wtedy mamusię. Prawie jakby to ona się do mnie właśnie uśmiechała.

- To jak już weźmiemy te żelki i ciastka pójdziemy do mojego pokoju, wskoczymy pod kołdrę i będziemy do późnego wieczora oglądać różne filmy - wciągnęłam głośno powietrze i wytrzeszczyłam oczy.
Musiały całe się zaświecić, tak się ucieszyłam.

- Ojej, Joshie ale super!!! Musimy obejrzeć same super filmy!

- Ja nie oglądam żadnych innych - odpowiedział na co zaśmiałam się, zakrywając usta rączką.

Wtem między tłumem ludzi przed nami pojawił się pewien wysoki blondyn z nieco krzywym nosem. Był w wieku mojego brata. Chyba nawet się przyjaźnili, bo kojarzyłam skądś jego twarz.

- Siema Josh - powiedział blondyn podchodząc do nas, po czym uniósł do góry otwartą dłoń.

Joshie nie puścił mojej rączki, ale przybił mu piątkę wolną dłonią. Znów się uśmiechnęłam. Inni duzi bracia,  nie trzymaliby swoich sióstr za rączki, a już na pewno nie  przy kumplach.

- Hej - odpowiedział Josh uśmiechając się do niego.
Widać było, że nie chce za długo z nim rozmawiać, ja zresztą tak samo.

- Idziesz dzisiaj na ten mecz? Prawda, może być chujowo, ale później jest impreza u Lindy - wzdrygnęłam się, w momencie gdy blondyn wypowiedział brzydkie słowo, a Josh ścisnął wtedy moją rękę mocniej.

- Niestety, ale nie mogę, mam już inne plany - odparł sucho mój brat.

- No co ty stary - kolega zdawał się być szczerze zawiedziony. - przecież jest piątek! W piątek się baluje! - wykrzyknął i roześmiał się.

Josh pokręcił jeszcze raz głową.

- No właśnie... - mruknął pod nosem.

Zwróciłam na niego wzrok wraz z blondynem, pewnie oboje zastanawiając się, co mój brat mógł mieć na myśli.

- Więc idź baluj stary - dodał w odpowiedzi na nasze spojrzenia.

Uśmiechnął się jeszcze raz do kolegi i poklepał go po ramieniu, po czym ruszyliśmy przed siebie, nawet się na tamtego nie oglądając.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz