Rozdział 15

4.1K 189 13
                                    


Rachel

To takie w jej stylu. Zupełnie jakby miała przemyślany schemat i zawsze według niego działała. 

Najpierw wszystko było pięknie. Ja trochę bałam się tego, co czułam. Potem coś się działo, wszystko brał szlag. 

A wtedy ona odchodziła. Zostawiała mnie samą, z głową pełną czarnych myśli. Buzującą od natłoku pytań i obaw. 

Tamtym razem w akademikowym pokoju nie było od tego wyjątku. Wszystko było normalnie, miło, ekscytująco. Do momentu, aż nie zobaczyłam, że całe ciało miała w siniakach. Byłam przerażona, czekałam na jakąś reakcję, a ona po prostu wyszła. I tyle ją widziałam. 

- No to, co się w końcu stało? - to była jedna z tych niewielu chwil, kiedy Erin miała poważny wyraz twarzy. 

Niby dojrzała 22-latka. Jej osoba zawsze umiała mnie rozbawić, żyła w swoim dziwnym świecie. Przecież ona wcale nie była dorosła, tylko ciało jakoś tak dziwnie jej urosło.

- Nic - odpowiedziałam uśmiechając się i odbierając od niej kubek z kawą. 

Jej wzrok wręcz krzyczał sarkastycznym ,,uwaga bo ci uwierzę". Tylko wzruszyłam ramionami i upiłam nieco napoju.

Jeszcze nikomu nie mówiłam co było między Amber a mną. Oprócz Marsha. Ale on zresztą też wiedział tyle, co nic. Chodziło o to, że nie byłam na to gotowa. Nie potrafiłabym wytłumaczyć tego wszystkiego moim przyjaciołom, skoro sama nie do końca ogarniałam.

- Obie wiemy, że coś musiało się stać - nie wystawiałam nosa zza kubka, mając nadzieję, że znudzi się jej czekanie na moją odpowiedź. 

Kiedy podniosłam dyskretnie wzrok, jej niebieskie oczy nadal wpatrywały się we mnie wyczekująco.

- W ogóle to nie powinnaś mnie poić kawą po 19 - zręczne uniknięcie odpowiedzi zawsze spoko.

- Naprawdę? Jest 19 mówisz... Cóż, w takim razie to po prostu mój zły nawyk, którym próbuję cię zarazić. Nieintencjonalnie, żeby nie było.  - opowiedziała wzruszając ramionami. 

To cała ona. Moja współlokatorka piła kawę do wszystkiego. Nie wiedziałam po co, i tak była nadpobudliwa bez pomocy kofeiny. 

- To daj - dorzuciła zabierając mi kubek z dłoni. 

Nie żebym jej liczyła, ale dzisiaj to była już jakaś piąta filiżanka. 

- Ja naprawdę nie zamierzam odpuścić - dodała upijając łyk. 

Tak, jakbym tego nie wiedziała. Erin będzie stała jak stoi, oparta o stół, do samego rana. Ale szczerze nie wiedziałam co bym miała nawet jej powiedzieć. Ja sama nie rozumiałam, co się takiego stało. Zobaczyłam okropnie wyglądające siniaki na całym ciele Amber. Kiedy tylko zwróciłam na nie uwagę, ona była jak sparaliżowana. Nawet nic nie mówiłam. Czekałam, aż sama coś mi powie, nie chciałam jej popędzać, ani naciskać. Uważałam, że na to zasługiwała. 

Ale ona tego nie zrobiła. Nawet nie spojrzała mi w oczy, tylko wstała, zabrała swoją koszulkę i pośpiesznie wyszła. A ja leżałam na jej łóżku, gapiąc się głupio na drzwi, naiwnie myśląc, że zaraz z powrotem się w nich pojawi.

Nie mogłam tam zostać, to nie był w końcu mój pokój. Poza tym wcale tego nie chciałam. Siedzieć i zamartwiać się, aż w końcu do środka weszłaby współlokatorka Amber. Więc wróciłam do siebie. Siedziałam sobie tutaj, na własnym idealnie pościelonym łóżku już piątą godzinę, a po niej ani śladu. Zaczynało mnie to już trochę męczyć, jeśli miałam być szczera. Ciągłe siedzenie i czekanie.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz