James musiał porozmawiać z Maddy. Nie spodziewał się, że skończy się na czymś... takim. Nie, zdecydowanie nie. Orion był jego najlepszym przyjacielem, Mad traktowała go jak brata. Sam był sobie winien. Przecież całowali się jeszcze wczoraj. Gdyby nie Beatrice... Nie chciał jej obwiniać, bo wiedział, że sam jest sobie winien. Zachował się jak gówniarz.
A teraz ona chodziła z kimś innym.
Wyszedł na błonie gdzie ją zauważył. Siedziała razem z resztą paczki pod jednym z drzew. Silver i Elizabeth dyskutowały o czymś żywo gestykulując, Orion z Valentinem grali w eksplodującego durnia, a ona... Ona siedziała oparta o pień wierzby i czytała jakąś książkę. Co raz unosiła głowę, aby spojrzeć na przyjaciół i uśmiechnąć się lekko pod nosem.
Nie wiedział czy może podejść. Nie chciał się czuć jak intruz, co mogło być bardzo prawdopodobne. Przeczesał włosy palcami i westchnął.
Jest Gryfonem, do cholery! On się nie boi niczego! Spokojnym krokiem podszedł do grupki przyjaciół i chrząknął. Wszystkie spojrzenia skierowały się na niego.
- Hej? - zaczął Valentine.- Cześć. Eee... Maddy, możemy porozmawiać? - zapytał rumieniąc się.
Maddy spojrzała na niego z zaciekawieniem w brązowo-zielonych oczach. Silver powiedziała coś do niej szybko, ruszając tylko ustami. Najwyraźniej bez dźwięku też rozumiała, bo przytaknęła i wstała. Wyciągnął rękę, żeby jej pomóc, ale zignorowała ten gest. Patrzyła na niego, jakby zrobił jej straszną krzywdę. Miała rację.
- Przepraszam cię! - zawołał z desperacją w głosie. - Byłem taki głupi... Zacząłem spotykać się z kimś innym, kiedy miałem ciebie i... i to było najlepsze, co mnie mogło spotkać, ale tego nie doceniłem. Przepraszam - powtórzył.
- Przykro mi... Spotykam się z Orionem, przecież wiesz - powiedziała smutno.
- Godzinę temu zerwałem z Beatrice - dodał James.
- Nie możesz wymagać tego też ode mnie - odparła i położyła rękę na jego policzku. Nie mógł znieść, że byli tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Kiedy odchodziła, dodał jeszcze:
- Mads, czy jesteś szczęśliwa?
Wahała się przez chwilę.
- Nie wiem.
- Maddy... - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć.
- Maddy! A może siódmego maja? - krzyknęła Elizabeth. James podniósł prawą brew do góry nie rozumiejąc o co chodzi.
- A nie ma wcześniej? - zawołała blondynka kręcąc głową.
- Jest. Ale tak to byśmy zaliczyły trzy koncerty przez trzy dni! - usprawiedliwiła się Silver patrząc na świestek papieru trzymany w dłoni. - Ale zawsze można się teleportować.
Gryfonka pokiwała głową i ostatni raz spojrzała na Jamesa. Potter zmierzył ją smutnymi oczami.
- Przykro mi - szepnęła i dołączyła do reszty znajomych.
- Nie przesadziliśmy? - spytała szeptem Elizabeth.
- Nauczka na przyszłość - powiedział Orion.
- Ta. Właśnie, Charpentier, ty wiesz, że mnie jeszcze nie obraziłaś?
- Bo Niall umawia się z tą wywłoką Gomez! Mam depresję. Ale tak z innej beczki - Francuzka spojrzała na Gryfonkę. Maddy usilnie próbowała udawać, że czyta, ale jej nie wychodziło. Dziewczyna spojrzała na Elizabeth.
- Mad, co jest?
- Orion, Valentine, wypieprzać.
- Ale....
