Dnia 14 września (sobota) o godzinie 10:00 odbędzie się mecz, w którym Slytherin zagra przeciwko Gryffindorowi w szkolnych rozgrywkach quidditch'a
- To jutro! - wykrzyknęła Silver. Valentine, który właśnie przecisnął się przez tłum Ślizgonów w Pokoju Wspólnym, stanął obok niej.
- Gratulacje, Charpentier, wreszcie nauczyłaś się, jak korzystać z kalendarza!
- Zamknij się, Malfoy.
- Chciałabyś, skarbie - powiedział i zakładając ręce na piersi pokazał jej język. Silver zamachnęła się i z całej siły kopnęła Ślizgona w kostkę. Chłopak zawył z bólu i i usiadł na miękkiej, zielonej kanapie. - Umieram.
- Przynajmniej będzie spokój - powiedział Scorpius chichocząc cicho. Starszy Malfoy tylko zmroził wzrokiem swojego brata, po czym rozłożył się na kanapie.
- Liv, kochanie...
- Nie mów tak do mnie, Malfoy - syknęła dziewczyna siadając na przeciwko niego. Valentine prychnął niczym rozzłoszczona kotka Filcha i spojrzał z powagą na Ślizgonkę.
- Chcesz się przejść? - zapytał wzruszając ramionami.
Silver wybałuszyła oczy.
- Ja?
- Mhm... - Valentine zaczął wpatrywać się w czubki swoich butów i jego policzki zrobiły się odrobinę różowe.
- Nie wiedziałam, że potrafisz składać miłe propozycje spaceru, Malfoy - spojrzała na niego ciekawie, przechylając lekko głowę. - Mogę pójść...
- Tylko nie myśl, że to randka! - zastrzegł.
- Oczywiście, że nie! Nigdy nie zdradziłabym Niall'a! - odparła.
- Niall'a?
- To mój chłopak - wyjaśniła.
- A on o tym wie? - zachichotał Valentine.
- Zamknij się.
Silver wstała i wraz z chłopakiem wyszła z Pokoju Wspólnego u boku Malfoy'a. Spokojnym krokiem opuścili lochy i skierowali się ku błoniom.
- Jak myslisz, będzie Jaddy? - spytał blondyn.
- Salazarze, jak nie będzie to James w ryj dostanie! - zawołała. Chłopak zagryzł wargę pod kolczykiem, na co dziewczyna spuściła wzrok.
- A ty co? - zainteresował się blondyn. Charpentier pokręciła głową, a jej złota czupryna zawirowała wokół drobnej twarzy.
- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz i dłużej żyjesz- machneła niedbale dłonią. - Valentine, czy ty wiesz coś o... Śmierciożercach? W sensie, czy oni się reorganizują albo coś w ten deseń? - wypaliła nagle.
Chłopak przystanął i chwycił jej podbródek, zmuszając by jej złote tęczówki spojrzały w jego niebieskie.
- Ciocia?
- Tak. Boję się, że oni wrócą. No bo wiesz, jaki miałby być powód tego, że Golden Trio i twój ojciec wrócili do Hogwartu?
Objęła się ramionami i oparła o pień drzewa.
- Ja... Merlinie, chciałbym powiedzieć, że to bzdury, ale wszystko składa się w całość. I te ataki na mugoli. Słyszałaś o nich?
Przytaknęła.
- Boję się, Valentine.
- Przepraszam, nie umiem pocieszać... - powiedział ze zmartwioną miną.