- 3 -

637 52 12
                                    

Następnego dnia Wielka Sala była niezwykle cicha za sprawą trójki osób, siedzącej przy stole nauczycielskim. Gdy James, Maddy, Elizabeth, Orion i kłócący się Valentine z Silver weszli na śniadanie, zamarli w progu.

- Tata!? - wykrzyknął jednocześnie Potter i Malfoy.

- Nareszcie ktoś ci przemówi do rozsądku, Malfoy! - prychnęła głośno Silver.

- Zamknij się, Charpentier!

- Pocałuj mnie gdzieś, pacanie!

- Wiesz, wolę jak ktoś całuje mnie - odparował.

Silver zarumieniła się gwałtownie.

- Maddy, Elizabeth! Chodźmy od tego pieprzonego erotomana!

Maddy zaśmiała się i usiadła przy stole razem z Gryfonami i Liv. Ślizgoni patrzyli z niesmakiem na specyficzny zwyczaj jadania przy innym stole, jaki praktykowała Francuzka. James co chwila zerkał nerwowo na swojego ojca i ciocię.

- Zrobili to chyba dlatego, że poleciałem na ten durny mecz w wakacje. Wyjątkowo wyrafinowana kara - mruknął.

- Co im odbiło? - mruknęła Rose, zniesmaczona.

Reakcja dzieci nowych nauczycieli była zupełnym przeciwieństwem tej reszty uczniów. Wszyscy byli podekscytowani perspektywą nauki Obrony Przed Czarną Magią przez słynnego aurora Harry'ego Pottera.

- Mads, jakie dzisiaj mamy lekcje? - zapytał James z nadzieją.

Maddy wyjęła plan i uśmiechnęła się pod nosem.

- Dwie godziny eliksirów, numerologia, opeceem i transmutacja.

James, Lily i Rose jękneli ze smutkiem.

- Nie martwcie się, będzie wesoło - pocieszył ich Orion, choć z marnym skutkiem.

- Na pewno będzie ciekawie - powiedziała Elizabeth, smarując tosta z dżemem masłem orzechowym.

James spiorunował ją wzrokiem.

- Taaa... Opeceem z moim ojcem, eliksiry z Malfoyem i transmutacja z ciotką - mruknął pod nosem.

- A liczyłam na opeceem z tym przystojniakiem - powiedziała Silver, wpatrując się w nauczyciela.

- Nie jest aż taki przystojny - mruknął James.

- Dla ciebie nie, bo jesteś chłopakiem - oznajmiła Elizabeth.

-Stary, jakbyś powiedział, że Figglestone jest przystojny czy coś w tym stylu, to by był koniec z naszą przyjaźnią. - oznajmił przestraszony Black.

- Ale trzeba też przyznać, że twój ojciec mimo wieku jest nawet gorący, James - powiedziała Silver.

- ODEJDŹ ODE MNIE DUSZO NIECZYSTA! TY CÓRKO SZATANA, TY! VALENTINE, DZWOŃ PO EGOZRCYSTĘ! - wrzasnął James.

- Milcz, Potter! A ty, Malfoy, zakało ludzkości, siedź i staraj się udawać przystojnego! - zawołała Liv.

- Charpentier, ja nie muszę udawać przystojnego. Ja taki jestem naprawdę - odparował blondyn.

Silver wybuchnęła głośnym śmiechem.

- O matko, nie uśmiałam się tak, odkąd Beatrice spadła z miotły z wyskokości pół metra - wydusiła i spojrzała na poważną twarz Valentine'a. - A, to ty tak na serio...

W Wielkiej Sali ponownie rozległ się jej śmiech.

- Jesteś nawet słodki, Malfoy...

Maddy zachłysnęła się sokiem dyniowym.

Ridens moriarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz