Rozdział 11

1.1K 119 19
                                    

Udało się napisać jeszcze dziś, wiec łapcie świeżutki rozdział! :)

Oczami Elsy

Gdy już wracałam do Jack'a usłyszałam jakiś hałas z ...jego pokoju!

Przestraszona szybko wbiegłam przez drzwi i ujrzałam Frosta leżącego na podłodze...

Czy on próbował uciec...?

Nie wiem jakim cudem z powrotem dźwignęłam go na łóżko i zawołałam North'a.

-Coś się stało Elso?

-Nie,nie wszystko jest dobrze...tylko...czy mógłbyś przenieść Jack'a do mojego pokoju?

-Nie rozumiem....Po co?

-No wiesz...jakby się obudził i próbował uciec..hehe-zaśmiałam się nerwowo.

Na moje szczęście Mikołaj popatrzył na mnie tylko z ukosa i przeniósł chłopca tam gdzie go poprosiłam.

30 minut później...

-No dalej...Jaack...Poobudka-krzyczałam mu do ucha,przeciągając wyrazy

-Jeszcze 5 minutek mamo...-wymamrotał po czym odwrócił się w drugą stronę i mając na wszystko wylane poszedł dalej spać. Nie no jak ja go kiedyś nie zabiję to normalnie...!

-Wstawaj! Mrok tu jest!

Na moje słowa chłopak szybko podniósł się do siadu lecz to nie był najlepszy pomysł...Na jego twarzy widniał teraz grymas bólu...okropnego bólu...

-Co do... Och, to tylko ty, Elso

Zdezorientowana popatrzyłam się na niego

- "Tylko ty", tak? - smutno powiedziałam

Nie zdążyłam nic dodać bo nagle Jack mnie przytulił.

Mogę już umrzeć... Poprostu rozpływałam się w jego ramionach...

-Em...Elso,nie chcę nic mówić bo przyjemnie jest i wogóle...ale tak jakby...gnieciesz mi płuca...-wydukał Jack na co od razu się od niego oderwałam i pokryłam szkarłatnym rumieńcem

-P-przepraszam-wymamrotałam speszona

-Haha,spokojnie nic się nie stało

-Em...Jak się czujesz? Coś cię boli? Potrzebujesz czegoś?-pytałam jak szalona. Ciekawe czy wgl coś z tej mojej paplaniny zrozumiał

-Czuje się jak przejechany, trochę rana ale to nic takiego, nie niczego nie potrzebuje - odpowiedział mi na wszystkie pytania po czym uśmiechnął się do mnie szeroko.

Odwzajemniłam go i sięgnęłam ręką do jego czoła. Suchą już szmatkę pomoczyłam w lodowatej wodzie i położyłam na rozgrzanym ciele chłopaka

-A może jesteś głodny?

-Hm...w sumie to mogę coś przekąsić- gdy tylko to usłyszałam jak szalona wbiegłam z pokoju i pobiegłam do kuchni po jakąś zupę.

Gdy wróciłam postawiłam danie obok łóżka i pomogłam Jack'owi usiąść. Gdy ten wyciągnął rękę po łyżkę ta szybko mu zemdlała.

-hehe- zaśmiał się nerwowo

-Spokojnie. Ja cię nakarmię!-powiedziałam szczęśliwa

-Ej,umiem jeszcze sam je- wykorzystałem moment w którym Jack miał otwarte usta i wpakowałam mu łyżeczkę zupy.

-A teraz grzecznie zjesz - to powiedziawszy nabrała drugą łyżeczkę kierując nią w stronę lekko naburmuszonego chłopaka.

Po ok.10 min miseczka była pusta.

-Umiem sam zjeść -burknął pod nosem Jack

-Oj nie marudź. Za to ze tak pięknie dziecko zjadło będzie nagroda - w jego oczach mogłam chwilowo dostrzec Iskierki ciekawości

-Po pierwsze nie dziecko a po drugie...nagroda?

-Tak- wyszeptałam po czym powoli zaczęłam się do niego przybliżać.

Jack widząc to zrobił to samo.

Nasze usta dzieło 15 mm.

Moje serce zaczęło szybciej bić

10 mm...

Lekko przymrużyłam oczy

5 mm...

Przechyliłam głowę na bok

Chłopak uczynił to samo...

I tym jakże akcentem kończymy dzisiejszy rozdział :D
Do następnego!

Prawdziwa Historia Jelsy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz