Arylise poczuła się o wiele lepiej, gdy strzeliste płomienie buchnęły ku nocnemu niebu. Z rozkoszą przysunęła się do ognia, czując, jak parzące ciepło roztacza się po jej skostniałym ciele.
Ryzykowali, odwlekając moment przekroczenia górskiej granicy, ale zmarznięci daleko by nie zaszli. No dobra... Ona by nie zaszła. Chociaż marzyła, aby być jak te cudowne, waleczne i nieustraszone wojowniczki z powieści wiedziała, że osobiście nie dorasta im do pięt. Mogła mieć co najwyżej wojowniczego ducha, albo upartego, jak sprostowałaby ciotka, ale to nie to samo, co posiadać wytrzymałe ciało.
Na latającym statku przywykła do wielu niewygód, ale one nie sprawiają, że człowiek staje się odporny na coś takiego jak zamarzanie. Tak, jeszcze przed chwilą się czuła, jakby jej ciało, z minuty na minutę, pokrywało się lodową skorupą.
— Niech panienka zje. — Elgar podsunął jej czerstwą bułkę, posmarowaną zjełczałym masłem. Przyjęła ją z wdzięcznością. Smakowała okropnie, ale skutecznie łagodziła uczucie głodu.
— Dziękuję.
— Stąd już niedaleko do granicy. Może być panienka z siebie duma, bo przeszła niezły kawał drogi. — Mężczyzna, przyjrzawszy jej się dość długo, uznał, że potrzeba jej słów pocieszenia.
Uśmiechnęła się do niego przelotnie. Faktycznie nim rozpalili ogień, została zmuszona do męczącej wędrówki stromymi zboczami Małpiego Wzgórza, dygocząc i szczękając zębami. Ale miasto przynajmniej zostawili daleko za sobą. Z obecnego miejsca już go nie widzieli.
— Dziękuję za to, co dla mnie robisz — odpowiedziała, odgryzając kolejny kęs bułki.
— Panienka jest jak moja córka. — Elgar z zakłopotaniem podrapał się po skołtunionych, tłustych włosach. Jego twarz wyglądała nieco strasznie w pomarańczowym blasku ognia, ale był naprawdę nieszkodliwym człowiekiem. — To wszystko przez wzgląd na panienki matkę — dodał z rozmarzeniem. — Jaka to była dobra kobieta. Opowiem coś panience. Jeszcze, jakem był szczeniakiem i nie miałem takiej zakazanej gęby jak teraz, mój kolega niefortunnie złamał nogę. Zoperowali ją, ale biedak cały czas kulał i lekarze rozkładali ręce. Na uzdrowiciela nikogo z bandy takiej jak ja i on nie było stać, co najwyżej pomarzyć tylko. Ale panienki matka była inna, litościwa bardziej. Kiedy jej opowiedziałem o przyjacielu, natychmiast zgodziła się go uzdrowić, wyobraża sobie panienka? I uzdrowiła. Chłopak skakał po sam sufit, taka go radość wzięła. — Elgar roześmiał się w głos. — Dla takiego chłopaka jak on kulawa noga to był koniec świata. Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego, jak tamtego dnia.
Arylise uśmiechnęła się do siebie. Po tym, jak ciotka nieustannie wyrzucała ku niebu pretensje wobec Galeny, miło było czasem usłyszeć o matce coś dobrego. Po czymś takim nawet czerstwa bułka zaczęła smakować jakoś lepiej.
— Ale wie panienka co? — Elgar nagle spochmurniał. — Takich Yataidu jak panienki matka to ze świecą szukać, wiem, co mówię! Po sąsiedzku mieszkałem z rodziną, gdzie ich córka niedawno wyszła za mąż. Nie minęło wiele dni, gdy jej wybranek odniósł straszliwy wypadek w jednej z naszych kopalń. Biedak złamał kręgosłup i siadł na wózek. Cała rodzina się załamała. Co to za mężczyzna, co nie potrafi zarabiać? Ale wspierali go, ja sam świadkiem jestem, że wspierali go i szukali dla niego ratunku, bo on z tego wózka koniecznie chciał wstać, ale nogi miał jak dwa, niezdarne worki mąki i ciągle się przewracał i gadał, że się zabije, bo on już nikomu niepotrzebny. Jego żona wypłakała morze łez, a rodzina pukała od jednego Yataidu do drugiego i każdy mówił, że uzdrowić może, ale zapłacić trzeba. Nie mało zapłacić, panienko! Tyle ile sobie każdy z nich życzył, to rodzina by musiała ze dwadzieścia lat dobrze zarabiać! — Elgar z niedowierzaniem pokręcił głową. — Da panienka wiarę? Mieć taki dar... — Uniósł obydwie dłonie i spojrzał na nie z powagą. — Mieć taki dar i nie pomóc człowiekowi w potrzebie? Przysięgam, panienko, że gdybym to ja miał taki dar nic bym innego nie robił, tylko chodził i ludzi uzdrawiał! A oni kazali sobie płacić. Nawet zwierzę ma więcej współczucia niż to wasze przeklęte plemię! — Zdenerwował się i obrzucił ją gniewnym spojrzeniem.
CZYTASZ
𝐈𝐓𝐑𝐄𝐉𝐀 - Pieśń Ognia
FantasyDla Arylise to miało być krótkie lato u ciotki Shili. Istne zesłanie w ramach kary, wymierzonej przez matkę. Nikt nie zważał na to, że ona i ciotka wcale się niedogadują, a Ashban nie jest nawet w połowie tak ciekawy jak podróże na latającym statku...