Gwiazdka.
Nicholas stał przed lustrem i przyglądał się swojemu odbiciu. Uśmiechnął się zadowolony ze swojego wyglądu. Podobało mu się to jak jeansowa koszula opinała jego umięśnioną klatkę piersiową. Rok pracy nie poszedł na marne. Przeczesał włosy palcami i spojrzał na łóżko. Podszedł do niego. Wziął malutki prezent i zszedł na dół.
- Jesteś pewny? - spojrzał na chłopaka stojącego przed nim.
- Tak — kiwnął głową — Przecież nie mam nic do stracenia-wiedział, że to, co powiedział nawet nie jest bliskie prawdy. Mógł stracić wiele. Czuł na sobie wzrok Chada, gdy wkładał buty. Trochę mu to przeszkadzało, ale postanowił milczeć. Kuzyn i tak zrobił już dla niego bardzo wiele. Wstał i sięgnął po kurtkę.
- Mam iść z Tobą?
- Chad jestem dużym chłopcem — schował podarunek do wewnętrznej kieszeni - Poradzę sobie — Założył ją i zapiął zamek. Chad zauważył jak, trzęsą się dłonie kuzynowi. Denerwował się. To było widoczne na pierwszy rzut oka.
- Jak wyglądam? - Nick poprawił kurtkę i owinął szyję szalikiem, który dostał od Lily w zeszłoroczne święta. Zawsze robiła mu kazania na temat zdrowia i jego nieodpowiedzialności, jeśli o tę kwestię chodzi.
- Dobrze. A teraz idź i ją odzyskaj — Chad poklepał go po ramieniu i zniknął w salonie. Nicholas wziął głęboki oddech i wyszedł z domu. Skulił się czując, niską temperaturę. Szedł przed siebie starając się przyciągnąć do siebie pogodne nastawienie. Chciał to już mieć za sobą. Jeśli się uda, będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jeśli nie wróci zdruzgotany do domu ciotki i albo się upije, albo zaloguje na chacie i odnajdzie dziewczynę ze złamanym sercem. Wydaje mu się, że tylko ona będzie w stanie go zrozumieć. Jest tak samo nieszczęśliwa, jak on.
Lily kręciła się po domu. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Od samego rana czuła się dziwnie, nieswojo. Czuła, że dziś wydarzy się coś. Nie mogła określić czy to coś będzie dobre, czy złe. Nie pomagał też jej fakt, że mama kazała wcisnąć się jej w sukienkę i zejść na dół. Chciała zostać w łóżku w swojej ukochanej pidżamie i przespać święta. Podjęła nawet próbę wywalczenia tego, ale zrezygnowała, widząc irytację w oczach rodziców. Mogła to dla nich zrobić. W końcu to nic wielkiego. Pomęczy się godzinkę lub dwie i wróci do łóżka.
- Ładnie pachnie - powiedziała, wchodząc do kuchni. Obserwowała mamę. Chciało jej się śmiać, widząc jej zdenerwowanie. Nigdy nie rozumiała, dlaczego co roku aż tak przejmuje się tym wszystkim. Lubiła jednak widzieć jej zadowolenie, gdy wszystko wyszło dokładnie tak jak sobie zaplanowała.
- Lily nie teraz — jej matka jęknęła wyciągając pieczeń z piekarnika — Cholera jasna! - Dziewczyna ulotniła się nie chcąc, narażać się na wyładowanie stresu mamy właśnie na niej. Puściła tacie oczko, mijając go i weszła do salonu. Usiadła na kanapie obok brata. Wiercił się co chwila, zerkając na zegarek. Wydało jej się to zabawne. Jeszcze nie tak dawno ona przeżywała święta tak samo, jak jej bliscy. Dziś są to dla niej jedne z najgorszych dni w roku, które po prostu musi przeżyć.
Cała rodzina zebrała się przy stole, by zjeść wspólnie świąteczną kolację. Byli dosłownie wszyscy. Dziadkowie, ciotki, wujkowie, kuzynostwo. Panowało jedno, wielkie zamieszanie. Lily siedziała cicho i grzebała widelcem w talerzu. Była znudzona i zmęczona tym wszystkim. Zdatkowo odpowiadała na zadawane jej pytania, modląc się w duchu by ta szopka w końcu się skończyła. Musiała wytrzymać do otwierania prezentów. Gdy inni będą zajęci odpakowywaniem podarunków ona spokojnie, będzie mogła się wymknąć i wrócić do swojego pokoju. Zresztą i tak przyjdzie Sophia więc porwie swojego brata przy okazji wyświadczając mu sporą przysługę i we troje pójdą do jej pokoju.
- Ja otworzę - powiedziała, słysząc dzwonek. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowie. Wywróciła oczami i wstała od stołu. Dylan zrobił to samo i poszedł za nią. Czuł, że musi być w pobliżu. To na wypadek, gdyby chciała zrobić coś głupiego.
- Cześć Sophia — brunetka uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. Zmarszczyła brwi, gdy ta odsunęła się na bok. Przyglądała się postaci stojącej teraz przed nią. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Nie wiedziała jak ma, zareagować. Śmiać się? Płakać? Przytulić go i już nigdy nie puścić? Wiele razy wyobrażała sobie tę chwilę, ale nie była na nią gotowa. Chłopak zaczął się denerwować. Jej milczenie trwało zbyt długo.
- Nick - powiedziała łamiącym się głosem nie wierząc, że stoi przed nią — O mój Boże. Nick! - rozpłakała się. Sama nie wiedziała dlaczego. Cieszyła się, że ma go przed sobą.
- Lily — podszedł do niej. Wiedział doskonale, czego potrzebuje. Otarł jej łzy i przytulił ją. Nie protestowała. To dobry znak — Jestem przy Tobie — dziewczyna skuliła się w jego ramionach i płakała. Płakała ze szczęścia. Jej wewnętrzna pustka w końcu została wypełniona. Przy nim czuła, że wróciła. Bliscy dziewczyny zwabieni odgłosami wyszli z salonu. Jedni stali zdziwieni, inni wzruszeni a jeszcze inni wdzięczni. Każdy z nich przyglądał się dwojgu młodych ludzi wtulonych w siebie. Czuć było od nich miłość. Prawdziwą, czystą i silną miłość. Dylan, widząc zbiegowisko zirytował się. Ta chwila była zbyt intymna dla Lily i Nicholasa. Czuł, że nie powinni dzielić się nią z nikim. Chłopak kiwnął głową na ukochanego siostry. Ten zrozumiał, co ma na myśli. Wziął dziewczynę na ręce i poszedł do jej pokoju. Poczuł ulgę, gdy nie byli wystawieni na wścibskie spojrzenia ludzi. Chciał i musiał z nią porozmawiać. Potrzebowali spokoju.
CZYTASZ
Christmas Miracle
RomanceCzy bratnie dusze odnajdą się po dwunastomiesięcznej rozłące? W świąteczny czas wszytko jest możliwe, prawda? ODPOWIADANIE ZAKOŃCZONE!