Rozdział drugi: Ucieczka od przeszłości

568 56 6
                                    

Czuje ból.
Dotykam czoła. Kiedy spoglądam na dłoń, widzę powoli zasychającą krew. Obok mojej głowy przelatuje kolejny wazon, w ostatniej sekundzie uchylam się przed ciosem. Chcę podejść do matki i ją uspokoić, ale jest w swoim „chorym" stanie. Krzyczy do mnie, że mnie nienawidzi, że powinnam umrzeć przy porodzie. Nie pierwszy raz słyszę te słowa, ale za każdym razem boli. Widzę w jej dłoni nóż. Próbuję się odsunąć. Cofam się. Wpadam na ścianę. Boje się - jest nieprzewidywalna. Otwiera buzię i zaczyna krzyczeć. „To koszmar. To tylko koszmar.." - powtarzam sobie w duchu.

Budzę się.
Próbuje uspokoić swój oddech. Matka często się nade mną znęcała. Wdech i wydech. Spojrzałam na śpiącą Emmę i pogłaskałam ją po włosach. Uśmiechnęłam się. Wstałam, założyłam spodnie i za dużą bluzę mojej dziewczyny. Kiedy chciałam wyjść do łazienki, usłyszałam, że coś się potłukło - przeraziłam się. Zauważyłam kątem oka jak Emma podnosi się z łóżka i zaczyna ubierać. Uśmiechnęła się do mnie lekko.

-Nie martw się, pewnie matka znowu wzięła za dużo tabletek i ma trudności z równowagą. - powiedziała i poczochrała mnie po włosach.

Obydwie od dziecka miałyśmy problemy, może dlatego tak się do siebie zbliżyłyśmy. Odwzajemniłam uśmiech. Miałam wrażenie, że wczoraj stało się coś złego. Kiedy czarnowłosa piękność chciała mnie pocałować w policzek usłyszałyśmy przeraźliwy krzyk. Moje ciało przeszły dreszcze. Po mimo strachu zbiegłyśmy na dół. To co ujrzałam, przypomniało mi o wczorajszym wieczorze. Gdy dotarłam do Emmy, dziewczyna podała mi środki uspokajające, które powodowały u mnie senność. Myślałam, że to co widziałam wczoraj było fikcją...
Okno w kuchni było rozbite. Jeden z trupów próbował dostać się do środka mieszkania. Był to ogrodnik. Wszędzie była krew i trzewia. Ciało matki narkomanki leżało bezbronnie. Do jej jelit dobierał się jeden z kucharzy. Jego strój i ciało była pokryta krwią. Wyraz jego twarzy był pusty. Gdy nas dostrzegł - rzucił się na nas. Emma kopniakiem odepchnęła żywego trupa. Złapała mnie za dłoń i zaciągnęła z powrotem do swojej sypialni. Znowu poczułam to nieprzyjemne uczucie. Moje ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze i odruchy wymiotne. Nie mogłam złapać tchu. Widziałam tylko jak moja dziewczyna krząta się po pokoju pakując różne rzeczy. Byłam zdenerwowana, zakryłam dłońmi twarz. Chciałam się rozpłakać. Poczułam jak dziewczyna podaje mi plecak, założyłam go i spojrzałam na jej twarz. Od zawsze była silna. Opiekowała się mną gdy matka się upijała lub nie wracała przez parę tygodni do domu. Otworzyła okno i weszła na dach, bez namysłu poszłam za nią. Nie wiedziałam co się dzieje, czułam się skołowana.
TO MUSI BYĆ KOSZMAR! Kiedy się rozejrzałam dostrzegłam wolno poruszających się ludzi - byli martwi. Wszyscy byli zarażeni wirusem.

Czy to możliwe, że jesteśmy jedyne?

--------------------------------------------------

Witam. Nareszcie dodałam kolejny rozdział :)
Mam nadzieje, że podoba wam się tak samo jak pierwszy i niech was nie zdziwi, że Emma jest taka spokojna wszystkiego się dowiecie w swoim czasie.

Kolejny rozdział pojawi się 30 grudnia :)

Piszcie w komentarzach swoją ocenę to naprawdę motywuje razem z gwiazdkami.

Jak zawsze dziękuje mojej parbatai AliceShadeAria serdecznie zapraszam was do niej piszę niesamowite historie :)

WirusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz