Rozdział dziewiąty: Wspomnienia

89 17 2
                                    

Wybiegłyśmy z klubu.
Na dworze zaczęło padać, Emma pociągnęła mnie w stronę zbombardowanego budynku biurowego. Pomieszczenie było bez drzwi moja dziewczyna trzymała moją dłoń jedną ręką, a w drugiej nóż. Pociągnęła mnie na dół po schodach w stronę piwnicy. Wyważyła drzwi nogą i od razu je zamknęła. Nie mieliśmy żadnych zapasów żywność lub wody wszystko zostało w klubie. W pomieszczeniu w którym się znajdowaliśmy znajdował się zlew, a na półkach dwie puszki z wołowiną. Chociaż tyle. Nie było tu toalety, wiec był to minus. Zauważyłam, że Emmie kreci się w głowie, wiec pomogłam jej usiąść opierając jej ciało o ścianę, żeby powoli mogła się osunąć na zimną ziemie.
Kiedy wreszcie siedziała położyłam głowę na jej ramieniu i przymknęłam oczy. Kraina Morfeusza przyszła do mnie szybciej, niż myślałam. 

Siedziałam spokojnie wpatrując się w krajobraz nowej miejscowości w, której miałam zamieszkać. Wyprowadzka z Polski była dla mnie trudnym okresem, życia. Na początku miałyśmy z moją przybraną matką zamieszkać u dziadka jednak szybko moja przybrana rodzicielka zmieniła zdanie. Nie chciała mieć nic wspólnego z krewnymi ojca. Wynajęliśmy mieszkanie na pobrzeżach miasteczka. Naszą dzielnice zamieszkiwało dużo starszych ludzi lub samotne kobiety z dziećmi. Nasze życie na razie zapowiadało się normalnie do czasu gdy matka zaczęła pić...

Przed tragedią zanim ojciec nas opuścił moja matka Oliwia była dla mnie wsparciem. Zawsze o mnie dbała, pytała się czy wszystko jest dobrze, ale to się zmieniło. Od tego czasu zaczęła mnie bić, krzyczeć na mnie nadal miałam nadzieje, że wszystko się zmieni. Została mi w tedy tylko nadzieja. 

Teraz miałam trzynaście lat pierwszy dzień w nowej szkole. Stresowałam się jak nigdy wcześniej. Schodząc do szatni wpadłam na wyższą ode mnie dziewczynkę o blond włosach i szafirowych oczach. Nie wyglądała na miłą osobę od razu chciałam się odsunąć i zwiewać tam gdzie pieprz hodują. Dziewczynka złapała mnie w tedy za rękę i zaprowadziła do swojego przyjaciela Ericka. I tak się zaczęła moja znajomość z Emmą. 

Kolejne wspomnienie stoję na moście. Dookoła pełno ludzi do tego zakochanym. W tedy nie wiedziałam po co Emma mnie zaprosiła w to miejsce nie była ona romantyczką jak i również znawczynią mostów. Ludzie przypinają do metalowych prętów, kutki, ze swoimi imionami, a kluczyki wyrzucają do wody. Kątem oka zauważam osobę, która kieruje się w moją stronę. Kiedy się odwracam zauważam dziewczynę o czarnych włosach, która przypomina mi moją przyjaciółkę. Chwila to jest moja przyjaciółka. Emma przytula mnie i czochra moje włosy i się szeroko uśmiecha. 

-Eve... chcę z tobą porozmawiać- powiedziała czarnowłosa i jej uśmiech szybko zniknął, a w jej głosie mogło się usłyszeć lekką panikę. 

-No dobrze to co masz mi takiego do przekazania?- zapytałam

Nic w tedy nie powiedziała jednak mnie pocałowała. Było to zaskakujące nie wiedziałam co mam w tedy zrobić jednak odwzajemniłam go. Na początku pocałunek był nieśmiały i niezdarny jednak po chwili stał się zajadły. Wszystko w tedy działo się tak szybko dni upływały, a nasz związek rozkwitał. Byłam w tedy najszczęśliwszą dziewczyną na tym calutkim świecie.

Wspomnienia zabrały mnie teraz do naszego pierwszego razu. Strasznie intywna scena i krepująca. Chciałam w tedy zapaść się pod ziemie. Cały wieczór chodziłam w tedy z rumieńcami na policzkach. Nie wiem jak to wyszło wszystko było dla mnie nowością. Dotykanie miejsc intywnych, pieszczenie ich i badanie. Wszystko zaczęło się od pocałunków to co każda para robi. Jednak kiedy nasze ciała się o siebie ocierały czułem przyjemnie mrowienie zwane podnieceniem. Zaczęłyśmy się do siebie dobierać jak zajadłe zwierzęta. Chciałyśmy w tedy tego, a raczej pragnęłyśmy z całego serce. W tedy nie myślałam szłam po prostu na żywioł. Nie sprawiało to bólu, kiedy poczułam je w sobie jednak przyjemność wszystko dokładnie szło powoli bez pośpiechu. W, każdej chwili mogłam powiedzieć stop jednak tego nie zrobiłam, ponieważ tego chciałam. Każdy nasz stosunek był przyjemnością. 

Otworzyłam oczy.
Kiedy spojrzałam na Emmę, ona przyglądała mi się. Na jej policzkach, można było zauważyć czarne żyłki. Nie tylko na policzkach, można było to zauważyć jednak również na jej odkrytych barkach. 

-To moja winna... prawie wszyscy to wzięliśmy na początku nie wiedzieliśmy...- zaczęła mówić. Jej głos był słaby, wiec, żeby coś usłyszeć musiałam się do niej jeszcze bardziej przybliżyć- Wezwał nas nasz szef i jak zawsze dał nam nową działkę narkotyków jednak te były inne... mieliśmy je przetestować co było nowością w naszej branży... 

Kiedy to usłyszałam automatycznie zakryłam usta dłonią już wiedziałam co będzie dalej jednak nie chciałam jej przerywać. 

-Zgodziliśmy się... trzydzieści osób z czterdziestu dwóch się pojawiło..., kiedy to zażyliśmy powiedział nam, że zostaliśmy pierwszymi ludźmi, którzy zostali zarażeni i nie długo staną się żywymi trupami- kiedy to powiedziała zakaszlała i wypluła krew, która była wymieszana z żółcią i czymś czarnym....

Złapałam ją za dłoń i ją ścisnęłam dając jej otuchy. Nie chciałam jej opuszczać. Poczułam odór rozkładających się zwłok. Zagryzłam wargę wiedziałam co to oznacza jednak nie zamierzam jej opuszczać. 

-mów dalej...- powiedziałam szeptem 

Emma spojrzała się na mnie nie pewnie jednak zaczęła kontynuować swoją historię.

-Powiedział również, że żyją wśród nas odporni na niego... i ty jesteś jedną z nich... osoby, które nawet po ugryzieniu lub zażyciu VV nie zamienią się w zombi... nie powiedział nam jak was rozpoznać jednak pokazał nam kilka osób, które są odporne i ty byłaś na jego liście...- znowu zakaszlała i po jej wardze ciekła stróżka krwi- to dlatego tak wolno się zamieniam w trupa..., ponieważ posiadam w swoim organizmie twoje dna...

Zamilkła. 
Przytuliłam ją do siebie. Głaskałam ją po włosach i kiedy spojrzałam w jej oczy powolutku traciły swój blask. Złożyłam ostatni pocałunek na jej wargach. 

WirusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz