Rozdział czwarty: Zamaskowani przybysze

463 48 0
                                    

Bombardowanie.
Na miasto zostały rzucone bomby. Jedyne co słychać to huk i wrzeszczenie dziewczyny, którą żywcem rozrywają zombiaki.
Kiedy uciekałyśmy od strzelaniny trafiłyśmy na opuszczony super market - schowałyśmy się tam. Chwilę po tym zaczęli zrzucać bomby. Dziewczyna, która tak jak my chciała się schronić została ugryziona, nie mogłyśmy jej wpuścić. Krzyczała, że nie mamy sumienia, że na pewno znajdzie się jakieś lekarstwo oraz że żyje i nie jest zombiakiem.
Miałam poczucie winny, ale teraz każdy liczy na siebie. Jej krzyki zwabiły żywe trupy, które zaczęły zajadać się jej trzewiami. Wszędzie była krew, flaki, jej wnętrzności zostały porozrzucane. Jej jelita leżały przy drzwiach, serce było właśnie wyrywane, a wątroba była w zębach zombi. Odsunęłam się od wejścia i poszłam na sam koniec marketu. Sklep nie był dokładnie wyczyszczony - na półkach były ślady krwi. Potknęłam się o trupa jakiegoś mężczyzny. Emma, która za mną szła, wbiła mu scyzoryk prosto w czaszkę, potem wytarła go o jego ubranie. Poszłyśmy na dział z ubraniami. Wzięłam zimowe ciuchy i poszłam z nimi do przebieralni. Czarnowłosa mówiła, żebym nie brała żadnych jaskrawych ubrań, ponieważ ludzie szybciej nas znajdą. Nałożyłam na siebie czarny sweter i wzięłam skórzaną, trochę przydużą kurtkę. Emma pakowała najważniejsze rzeczy, czyli żywność i broń. Podała mi plecak z jedzeniem i wcisnęła mi kij bejsbolowy do ręki, założyła mi pasek, do którego był przymocowany nóż. Sama się trochę ogarnęła, związała włosy w warkocz. Porzuciła trampki i wzięła glany ,w których miała schowany mały sztylet. Do tego również założyła na siebie pasek z bronią i wzięła ciepła kurtkę. W swoim plecaku schowała trochę ubrań, dużo puszek, które szybko się nie popsują, wodę i lornetkę. Huki po kilku godzinach ucicha, ale zastąpił je hałas tuczonej szyby. Ktoś się właśnie włamywał do marketu.
Bałam się.
Ścisnęłam kij oburącz. Emma ukrywając się za półkami powoli przesuwała się do przodu. Wstałam. Byłam blisko ściany. Cholernie się bałam. Przeszłam kilka kroków do przodu i usłyszałam jak moja dziewczyna się na kogoś rzuca. Było słychać szamotaninę. Pobiegłam w tamtą stronę. Ktoś złapał mnie do tyłu i przyłożył do mojej szyi coś ostrego.

-Zaraz ją zabije. -po głosie mężczyzny dało się wyczuć, że jest przerażony.

Jego ciało drżało.
Emma spojrzała na niego z nienawiścią.

-Lepiej ją puść. - warknęła, a ja wiedziałam, że nie żartuje.

Narkomanka była zdolna do wszystkiego. Od dziecka wpadała w bójki i zawsze wychodziła z tego zwycięsko, chociaż miała duże obrażenia, raz nawet wylądowała w szpitalu. Czarnowłosa położyła nóż na ziemi pokazując mu, że nie ma broni, ale ja wiedziałam co ukrywa w bucie. Chłopak lekko rozluźnił swoją dłoń, a ja to wykorzystałam - zrzuciłam z siebie mężczyznę, odwróciłam się i walnęłam go kijem prosto w brzuch. Mężczyzna wbił mi tępe narządzie w bok.
Poczułam wielki ból. Syknęłam.
Emma widziała, że jestem blisko upadku. Od razu wzięła mnie na ręce. Byłam leciutka, ale musiał jej przeszkadzać mój plecak. Wybiegła ze mną ze sklepu. Ukryliśmy się w opuszczonym - jeszcze przed apokalipsą -budynku. Pamiętam, że często przebywali w nim bezdomni. Wcześniej był to szpital. Emma uciskała mój lewy bok koszulką, abym nie straciła dużo krwi. Pogłaskała mnie po głowie.

-Przepraszam. - powiedziała i odgarnęła mi niesforne włosy z czoła.

-Nie masz za co... to ja przepraszam. - odpowiedziałam wpatrując się w jej oczy.

Chciałam właśnie powiedzieć jak bardzo ją kocham, gdy usłyszałam jak ktoś nabija broń i przykłada go głowy mojej dziewczynie.





WirusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz