Staliśmy w progu drzwi i przypatrywalismy się zebranym. Pan Herling był teraz w centrum uwagi. Jego żona zanosiła się płaczem. W tej sytuacji to nikomu nie pomagało. Na miejsce tragedii dotarliśmy zbyt późno by dowiedzieć się przyczyny zawodzen a na domiar złego nikt nic nie chciał powiedzieć. Leondre mierzył milczacych ludzi wzrokiem pełnym pogardy. Ja natomiast zauwazylam moja mamę która widząc moje spojrzenie podeszła do nas.
-Panu Herlingowi zniknął zegarek-szepnęla.-Nikt nic nie wie. Tak nagle zorientował się ze go nie ma. Miał wychodzić i chciał jeszcze raz upewnić się która godzina,gdy nagle ...szok... widzi pusty nadgarstek.
-Czemu ta kobieta tak płacze?-spytał w koncu zirytowany chłopak.
-To była cenna pamiątka po jej ojcu.
-Może ktoś go ukradł?-włączyłam się do rozmowy.
-Nie wiem. To wysokiej klasy towarzystwo. Na pewno jedynie się gdzieś zapodzial. Nie mieszajcie się w to.-ostatnie słowa powiedziała nieco głośniej i udała się pocieszać załkaną panią Herling.
-Nie mieszać się? To zbyt duża pokusa by się nie mieszać-powiedział Leo z chytrym usmiechem i złapał mnie za nadgarstek ciagnac w tłum. Próbowałam się wyrwać. Nie lubię gdy tak robi. Chwilę potem staliśmy przy Pani Starling.
-Och.. Jacy Wy rozkoszni jesteście-powiedziała słodkim głosem i nachylila się nad nami. Spojrzałam na nią z usmiechem i rumiencami na policzkach. Natomiast ciemnooki spojrzal zupełnie gdzie indziej. A mianowicie w otwartą czarna torebkę. Niestety dama długo z nami nie zagawędziła gdyż doszło do niej dwóch innych wytwornych mężczyzn.
-To na pewno ona ma zegarek-szepnal Leondre.
-Skąd wiesz?
-Widziałem. W jej torebce błyszczało się coś złotego. To na pewno to! Tylko trzeba go teraz zabrać.
W takich chwilach bohaterowie kryminalnych książek lub niesamowicie przystojni aktorzy filmowi wymyślają misterne plany ciągnące się do końca historii polegające na odnalezieniu zgubionej rzeczy tak by nikt się nie zorientował. My nie jesteśmy bohaterami książki i nie jesteśmy niesamowicie przystojni więc pozostało mam wykorzystać jedynie to że mam talent do kompromitacji(zapewne po moim bracie) oraz to że jesteśmy niezwykle uroczymi 'dziećmi'. (Jeżeli można nas tak nazwać gdyż mamy 16 lat)
Zaczęłam iść w kierunku eleganckiej kobiety i nieoczekiwanie podtknęłam się o czerwony dywan. Upadłam prosto na ziemię zachaczając o torebkę która również zleciala. Ja siedziałam teraz na dywanie patrząc z przerażeniem w oczach na to co wydarzyło się przed chwilą. Cała zawartość wylądowała porozrzucana na ziemi. To co mienilo się złotem okazało się szminką w złotym opakowaniu. Dwóch wspomnianych wczesniej dżentelmenów od razu rzuciło się aby pozbierać przedmioty. Leondre widząc niepowodzenie naszego planu doszedł do mnie śmiejąc się i podał mi rękę. Wypowiedzielsmy krótkie 'przepraszamy' w stronę czerwonej od złości kobiety i oddalilismy się. Mi w uszach ciągle rozbrzmiewal wesoły śmiech chłopaka. Pierwszy raz go słyszałam. Był taki dziecięcy, radosny,a jednocześnie śliczny. Gdy oddalilismy się od całego zamieszania nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Jednak zgasł on równie szybko jak się pojawił bo naszym oczom ukazały się wsciekle matki.
-Idziemy do domu-powiedziały i zaczely isc z nami w przeciwne kierunki.Leondre zas zagwizdał jeszcze a ja odwróciłam się w jego stronę. Chwilę potem zbliżył się do mnie i złapał mnie za obie dłonie.
-Do zobaczenia-wyszeptal mi do ucha. Musiał się troszkę schylić bo był wyższy ode mnie.
-Do zobaczenia-odszeptalam. A on pociągnął mnie za jedna rękę i przyciagajac do siebie z zadziornym uśmiechem przytulił mnie.
CZYTASZ
Superstar/l.d
Fanfiction-Nie powiem że Cię kocham bo to bzdura...Ale pewnie Cię kocham.- Wyobraź sobie opowieść ze szczęśliwym zakończeniem. Twój brat wraca z trasy koncertowej przyworzac ze sobą przyjaciela. Zaprzyjazniasz się z nim jednak ciężko Ci mu zaufać. Jednocześni...