Po lunchu ruszyliśmy w drogę do szkoły.
- a jak wam poszła dzisiejsza klasówka z angielskiego? - zapytałam nie chcąc dale biernie (czytaj w ogole) uczestniczyć w ich pogawędkach - bo u mnie klapa. I to totalna. Ktoś czytał kiedykolwiek Skrzypka na dachu?
W tym momencie wszyscy podnieśli ręce.
-nie no jaja sobie robicie...
- nie, na serio. Książka była nawet całkiem znośna. - Gwenny posłała mi promienny uśmiech.
- a więc tylko ja to obleje?!
- ej, to że przeczytaliśmy książkę, nie znaczy wcale, że będziemy mieli pozytywne oceny.
Wchodząc na szkolny parking zauważyłam grupkę uczniów okupujących jakiś samochód. Mogłoby się zdawać ze to te lizusy, chcące się przypodobać Sally Prescot. Jednak w jej grupach przeważają faceci nie dziewczyny i to w dodatku tak napalone jakby miały zamiar dosiąść cokolwiek co się rusza a nawet i nie. Na Sally raczej patrzą z wyraźną chęcią zamordowania jej conajmniej 3 razy. Wiecie zabić, zakopać, dokopać i znowu zabić itd.
- o matko juz jest - wyrwał mnie z moich rozmyślań radosny pisk Gwenny.
- ej wiecie kto to jest? - wszyscy popatrzyli na mnie jak na jakiegoś kosmitę.
Okeeyyy chyba coś przeoczyłam...
- ty nie wiesz kim on jest?! - zawołali wszyscy razem. Jak oni to robią? - To wokalista Lion Stones.
- o matko, matko, matko -zaczęłam piszczeć i skakać jak głupia albo raczej jakbym wiedziała o kogo chodzi - nadal nie wiem.
- to dzisiaj się dowiesz. Grają u nas koncert.
- zaraz. Dzisiaj? W szkole? W czasie lekcji? Nie żeby mi to przeszkadzało ale jakim cudem szkoła się zgodziła na takie coś?
- bo to uczniowie naszej szkoły, którzy na dodatek osiągnęli sukces. To grupa rockowa.
Na słowa Marka parsknęłam śmiechem.
-co cie tak bawi? - Mark powstrzymywał się od śmiechu z mojej czerwonej jak burak twarzy i łez lecących z oczu.
- po... po prostu wyobrazilam sobie ten koncert i widownię w mundurkach, spódniczkach i związanych włosach. Przecież to nie wypali. - zaczęłam się dalej rechotać.
- dlaczego mamy być w mundurkach? Na przerwie idziemy do łazienek i tam się pindrzymy - zawołała Dru
No fajnie a więc tylko jak będę w mundurku...
- jak chcesz to mam dwie sukienki bo nie wiedziałam którą wybrać - mówiąc to Gwenny zaczęła się szarpać z zamkiem od plecaka a my widząc jej starania zaczęliśmy razem krzyczeć
- dasz rade! Gwenny wierze w ciebie! - a gdy już udało jej się go rozpiąć zaczęliśmy wyć i bić brawo. Tak to my. Dziewczyna pokazała mi dwie przecudne sukienki. Obie koronkowe jedna była z czarnej koronki a pod spodem szafirowa, satynowa podszewka. Bez ramiączek z wbudowanym stanikiem. Na dole koronka była poszarpana i dłuższa od niebieskiego materialu.Bożeee kocham ją! Druga była też z czarnej koronki natomiast jej podszewka była różowa. Tez piękna ale osobiście nie przepadam za różem. Od pasa w dół była rozkloszowana i tam dochodziło parę warstw usztywniającej siateczki przez co wydawała się być w stylu punk.
- biorę niebieska - zawołałam i zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować złapałam sukienkę i pobiegłam do łazienki. Po drodze zderzyłam się z czymś twardym. Czyżby ziemia? W sumie to bardzo możliwe, ale chwila przecież nadal stoję. Spojrzałam na ową przeszkodę, którą okazał się być wysoki szatyn z niesamowicie czarnymi oczami, śniadą cerą i wystajacymi kośćmi policzkowymi. Na szyję wpełzał tatuaż a gdy się przyjrzałam zobaczyłam jeszcze więcej tatuaży. Dużo więcej. O matko. Czy jestem w niebie? Chociaż powinnam zapytać czy jestem w piekle bo taki chłopak może być jedynie seksownym demonem. Elisabeth Cher opanuj się bo gapisz się na to bóstwo stanowczo za długo!
- ekhm. Przepraszam nie zauważyłam cię.
Chłopak uśmiechnął się. Boże jaki uśmiech. Na pewno jesteś demonem nie ma innej opcji.
- hej jestem Deimon. - no chyba sobie jaja robisz. Chłopak nadal stał przede mną z wyciągniętą ręką i tym nieziemskim usmiechem a ja nawet nie mogłam oddechu złapać nie mówiąc już o wykonaniu tego samego gestu.
- ekhm. Elisabeth
- miło cię poznać El.
- ciebie tez De. - czy ja naprawdę to powiedziałam? De?! Naprawdę kufa?
CZYTASZ
BAD BOY vs. PRINCE
Teen Fiction- dobra macie dziesięć minut. Potem tam wchodzimy. Rzuciłyśmy się do drzwi. Gwenny dopadła nożyczki z apteczki. Mery gaśnice a ja otworzyłam skrytkę i wyjęłam broń...