Szłam długim korytarzem w eskorcie dwóch karków. Bo w sumie czemu nie. Starałam się zapamietać jak najwiecej z tej drogi żeby chociaż trochę umieć się poruszać po tym gmachu, jednak po dwóch skrętach w lewo schodach i skręcie w prawo się zgubiłam. Gdy moi nowi "przyjaciele" zaprowadzili mnie pod drzwi gabinetu Adelgabry chciałam im podziękować za fatygę, ale gdy tylko się odwróciłam w ich stronę tych już nie było. Nie wiem jak to zrobili ale muszą mnie tego nauczyć. Przez jakiś czas stałam i studiowałam strukturę drewna, z którego wykonane są drzwi i zastanawiałam się jak skonstruować pytania, ktore chce jej zadać żeby nie wyjść ba kretynkę. Nic mi nie przychodziło do głowy, więc wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
- proszę
Jeszcze jeden oddech i nacisnęłam klamkę.
Gabinet Adelgabry jest mniejszy od mojej sypialni, cały w ciemnych kolorach. Ściana po prawej zajęta jest przez dębowy regał przepełniony wielkimi księgami. Wszystkie ze skórzaną okładką i złotymi grawerami na grzbietach. Na podłodze leży ciemnobordowy dywan w bliżej nieznane wzory. Na nim niedaleko okien stoi ogromny stół, przy którym siedzi moja przełożona. Okropne słowo.
- och witaj dziecko - te słowa też są okropne - co cie do mnie sprowadza?
- chciałam się zapytać o pewną sprawę...
- słucham
Odchrząknęłam i kontynuowałem:
- kim była moja babcia?
Adelabra lekko sie spięła.
- och to długa historia - nie patrzy mi w oczy... Coś jest na rzeczy
- mam czas
Westchnęła, potarła czoło i uśmiechnęła się.
- twoja babcia była wielką i niesamowitą kobietą.
- tyle to ja wiem
- otóż... Powiedz mi ile wiesz o naszym świecie?
- szczerze? Nic. Nikt mi nic nie mówi.
- dobrze. Więc zacznę od początku. Pięćdziesiąt lat temu zaczął się pewien konflikt.
- między kim?
- czernionymi a płonnymi. To swego rodzaju wróżki. Żyją w zgodzie z naturą, pomagają jej.
- takie jak dzwoneczek?
-tak coś takiego- kobieta uśmiechnęła się na to porównanie - a więc doszło pomiędzy nimi do konfliktu. Pewna dziewczyna z czerniowiowych zakochała sie z wzajemnaścią w chłopaku płonnych. A to jest dziwne, ponieważ czerniowe żyją nocą. Żywią się ciemnością i tajemnicą. Napedza je niepokój, strach jednak trzeba pamietać że nie napawają sie złem. Brzydzą się nim. Płonne żyją za dnia. Uwielbiają słońce, radość i śmiech. Lubią konkrety. Oboma tymi plemionami rządzili byli kochankowie. Poróżniły ich własne natury. Wprowadzili zakaz łączenia się w małżeństwa przedstawicieli obu grup. Gdy młodzi rozpętali wojnę, twoja babcia przejmowała władzè. To był jej pierwszy miesiąc rządów, a już musiała stawić czoła takiemu problemowi. Poradziła sobie doskonale. Rozmawiała z obiema stronami... Szukała wspólnych cech... No i oczywiscie jej sie udało. Jak myślisz co odkryła?
Sprawdza mnie. Dobra Eli myśl. Co łączy płonne i czernieniowe...? Te za dnia te nocą. Te tajemnica te konkrety...
- dobro. Łączy ich dobro.
Adelgabra uśmiechnęła się do mnie. Chyba jest ze mnie dumna... Wow dobra jestem.
- brawo. Masz rację, łączyło ich dobro. Twoja babcia znalazła sposób na połączenie ich, ale to opowieść którą poznasz na jednej ze swoich lekcji. A teraz przepraszam, ale jestem bardzo zajęta.
- oczywiście. Dowidzenia.
Gdy otwierałam drzwi wpadłam na Damona. Był ubrany w idealnie skrojony garnitur. Jejuniu jaki on przystojny. Eli spokojnie. Wdech, wydech.
- witaj moja księżniczko. Przyszedłem zaprosić cię na mały spacer.
- oczywiście - uśmiechnęłam się do niego, wzięłam wystawioną do mnie jego dłoń i ruszyliśmy ku ogrodom.
- o czym rozmawiałaś z Adelgabrą?
- o dwóch plemionach wróżek. Jedne płonące a drugie z ograniczoną widocznością czy coś.
Chłopak zaczął się śmiać. Nawet nie udawał że mu głupio. A zresztą nieważne... Uwielbiam go rozbawiać nawet jeżeli w większości jest to działanie przypadkowe i głównie robię z siebie idiotkę.
- masz na myśli oczywiście płonne i czernieniowe.
- tak... Dokładnie o to mi chodziło...
CZYTASZ
BAD BOY vs. PRINCE
Teen Fiction- dobra macie dziesięć minut. Potem tam wchodzimy. Rzuciłyśmy się do drzwi. Gwenny dopadła nożyczki z apteczki. Mery gaśnice a ja otworzyłam skrytkę i wyjęłam broń...