Rozdział trzeci.

1.1K 75 4
                                    

"Drogi pamiętniku,
Wczorajszy wieczór spędziłam z dziewczynami. Obgadałyśmy każdy temat. Zrobiłyśmy sobie milion zdjęć. Wypiłyśmy hektolitry grzańca. Znaczy one wypiły.. Ja wypiłam ledwo pięć kieliszków. Nie jestem typem z mocną głową. Chłopaki też mieli swój wieczór, grali w monopoly! Dzieciaki. Kłócili się o najdroższe miasta. "Bo ten stanął tu wcześniej i ma większe prawo do zakupu, ale ten drugi pierwszy powiedział, że kupuje i bla bla bla". Walczyli o nie jak wilki! (A raczej wampiry) Fajnie, że wszyscy się ze sobą dogadujemy. Dzisiaj wybieramy się na przejażdżkę rowerową, połączymy to z piknikiem, obiad na polanie. Będzie cudnie. Oczywiście nie wszyscy się piszą, bo wolą się poopalać albo kąpać, a poza tym nie ma aż tylu rowerów. Za to wieczór spędzamy wszyscy razem, kolejne ognisko. Śpiewanie piosenek. Może napisze jak wrócimy z pikniku."

8:45. Tym razem ja robiłam śniadanie. Zrobiłam z czterdzieści tostów, 5 dzbanków herbaty i jajecznice. Wszystko było na stole, połowa ludzi już siedziała przy stole i razem ze mną konsumując śniadanie. Co chwile ktoś schodził na dół. Czułam się, dosłownie, jak w wielkiej rodzinie, kochającej się ponad wszystko. Podeszłam do baru, przy którym miałam najlepszy widok na ogromny stół przy którym już właściwie nie było miejsca dla nikogo - ponad dwadzieścia osób, ogromna rodzina. Patrzyłam jak się śmieją, jak jedzą, rozmawiają. Wtedy pomyślałam, że kiedyś chciałabym stworzyć tak dużą rodzine. Zmarszczyłam brwi, od kiedy ja mam takie myśli?
Poczułam czyjeś dłonie na biodrach, po czym dostałam delikatnego buziaka w policzek. Powoli się odwróciłam, ale nikogo za mną nie było. Za to był przy kuchence i zjadał resztki jajecznicy z patelni - Ian. Od tyłu wyglądał świetnie. Ciało pływaka można rzec. Znów zmarszczyłam brwi - od kiedy zaczęłam tak zwracać na niego uwagę?
Ostatnio bardzo zadaje sobie wieeeele pytań.
Nagle się odwrócił i obdarował mnie promiennym uśmiechem.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry. Wiesz, że przy stole jest więcej jedzenia? - Wskazałam kciukiem za siebie, na stół.
- Wiem, ale nie ma już dość miejsca. Jedziesz dzisiaj na wycieczkę? - Oparł się o blat obok mnie.
- Tak. Mam już zabukowane miejsce. - Zaśmiałam się. - Mam rozumieć, że Ty również się wybierasz?
- Nie mógłbym przegapić takiej okazji. Dawno czegoś takiego nie robiłem, a uwielbiam takie wycieczki. Zapach lasu, uzależniający. No i będę tam z ludźmi, których cenie. - Spojrzał na mnie znacząco.
- Pomożesz pakować jedzenie na wyjazd? Mamy robić piknik.
- Jasne.
Zarządziłam, aby wszyscy opuścili domek lub zaczęli przygotowywać się do wycieczki. Wraz z Ianem zaczęliśmy pakować sześć dużych koszyków z jedzeniem. Owoce, przygotowany wcześniej obiad - ryż z warzywami i kurczakiem, dobre na ciepło jak i na zimno - i dużo, dużo wody. Następnie przyczepiliśmy kosze do poszczególnych rowerów. W międzyczasie rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Czułam się coraz lepiej w jego towarzystwie. 2 dni i tyle zmian.
Poszłam na górę, do swojego pokoju. Włożyłam leginsy i ciepłą, ale zwiewną bluzę z GAP'a. Związałam włosy w koczek i wróciłam na dół. Na przejażdżkę jechała ekipa grająca w Pamiętnikach i makijażystki - Kate i Anna. Wyszliśmy z domku, wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy w stronę lasu. Ja i Candice nie mieliśmy koszyków z jedzeniem, więc mogłyśmy poszaleć. Gdy wjechaliśmy do lasu, zaczęłyśmy się ścigać, wymijać - tak, jak dzieci. Pamiętam jak jeździliśmy na takie przejażdżki z bratem. Po moim wypadku, gdzie mało co się nie zabiłam wpadając na drzewo, przestaliśmy jeździć i zaczęliśmy chodzić. Dużo chodziliśmy po górach, gdzie zdobywaliśmy od najmniejszego do największego szczytu. Zapach lasu mocno nas uspokoił, jeździliśmy między drzewami, po ledwo widocznych dróżkach, aż dotarliśmy na cudowną polanę na górce, za nami las, przed nami jeziora. Jedno słowo - cudownie.
Rozłożyliśmy kocyki i połączyliśmy się w małe grupki, ale mimo wszystko siedzieliśmy wszyscy obok siebie. Ja siedziałam oczywiście z Kat i Candice, jedząc wypytywały mnie non stop o Iana.
- No mów co się między wami dzieje! - Szepnęła Candice.
- Właśnie, chyba jesteśmy przyjaciółkami, no nam mogłabyś powiedzieć.. - Dodała Kat.
- Ale nie ma o czym mówić! - Burknęłam pod nosem po czym zaczęłam jeść swoją porcje obiadu.
- Tak, tak.. A leżenie na hamaczku albo całowanie w policzek na dzień dobry to również nic? No to bardzo duże NIC.
- Kat, proszę Cię, po prostu się dogadujemy, dobrze dogadujemy. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- My i tak widzimy swoje. Idziemy na spacer Can? Kto idzie z nami na spacer? - Koniec powiedziała głośniej. Ja nie miałam zamiaru ruszać się z kocyka, spojrzałam na Iana, również się nigdzie nie wybierał, a poszła cała reszta. Wyciągnęłam nogi przed siebie w stronę słońca, poczułam, że Ian siada za mną, w tej samej pozycji, ale plecami do mnie, oparł głowę na moim ramieniu patrząc w niebo.
- No i zostaliśmy sami. - Uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam głęboki wdech i położyłam głowę na jego ramieniu. Teraz już nie czułam tylko lasu, ale też zapach perfum Iana - uzależniające. Ta myśl mnie orzeźwiła. Zerwałam się na nogi i spojrzałam na niego.
- Nie poszliśmy na spacer, ale możemy iść nad jezioro.
- Ale było tak dobrze.. - Leniwie wstał.
- Nie narzekaj, chodź. - Pociągnęłam go za rękę, wyrównał do mnie kroku, ale nie puścił mojej dłoni.
Zeszliśmy powoli z górki, rozmawialiśmy o wycieczce, o wieczorze, aż w końcu zeszliśmy na temat przewodni - moją byłą przyjaciółkę, a jego byłą dziewczynę. Podobnież od kiedy zerwali dzwoni do niego pare razy, czy to dzień czy to noc. Szkoda mi go, bo ona naprawdę zachowuje się jak psychopatka.
Doszliśmy do jeziora, tutaj słońce grzało dużo cieplej niż przy lesie, wzrokiem ogarnąć się go nie dało, a drugiego brzegu nie było widać. Zdjęłam buty, podwinęłam nogawki leginsów i powoli weszłam do jeziora do kostek.
- Jaka ciepła woda! - Spojrzałam na Iana.
- To może popływamy? Słońce grzeje, raz dwa się wysuszymy. - Zdjął koszulkę, buty, a następnie spodnie i skarpetki i wszedł do wody po kolana. "Czemu nie" pomyślałam. Całe szczęście nie nakładałam koronkowej bielizny. Zaśmiałam się cicho zdejmując bluzę i leginsy. Weszłam do wody, ale głębiej niż Ian. Powoli robiłam kroczki do przodu, aż zanurzyłam się do piersi. Oderwałam się od dna i zaczęłam płynąć dalej, po chwili poczułam jak Ian ciągnie mnie do tyłu. Odwróciłam się.
- Ej! - Zaśmiałam się. - Co jak bym się wystraszyła i zaczęła panikować i zaczęła się topić i.. bym się utopiła? - Chlapnęłam w niego wodą.
- Uuu, wojna! - Zakryłam twarz rękoma, ale to nic nie dało, fala wodna mnie trafiła. Wskoczyłam na niego próbując go podtopić, ale on miał więcej siły ode mnie. Razem zanurkowaliśmy, objęłam go rękami i nogami. Wynurzyliśmy się z wody. Spojrzałam mu w oczy, a on mnie pocałował.

Human DiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz