Rozdział siódmy.

832 52 2
                                    

"Drogi pamiętniku,
Właśnie siedzę w busie, czekam aż wszyscy się zapakują. Wracamy. W tym roku wyjazd był średnio udany - z jednej strony Ian, ta lepsza część wyjazdu, a z drugiej Nikki, ta gorsza. Głowa mnie momentalnie boli jak pomyśle o tej kobiecie. Nie znałam mojej byłej przyjaciółki od tej strony. Mam cichą nadzieje, że to wszystko okaże się jedną wielką pomyłką. Ian jest dla mnie taki kochany - mam nadzieje, że nie zachowuje się tak z poczucia winy. W ogóle nie dopuszczam do siebie myśli, że to może być jego dziecko. Wierze mu, wiem że to cholernie dziwne, ale wierze mu bezgranicznie. Mam nadzieje, że ta sprawa tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknie. Odezwę się jak będę w domu."
Wsadziłam pamiętnik do torby i ułożyłam głowę na zagłówku patrząc przez okno. Chwile potem wsiadł Ian, usiadł obok mnie i ucałował mi policzek. Uśmiechnęłam się szybko po czym wtuliłam się w jego zagłębienie między szyją, a barkiem. Punkt 8:30 van ruszył. Miałam tak zły humor i tak źle się czułam, że niewiele było mi trzeba, żebym zasnęła. Byłam budzona na każdym postoju, Ian namawiał mnie żebym cokolwiek zjadła, ale nie miałam po prostu ochoty. Śniadania też nie tknęłam. Mój apetyt gdzieś zniknął, tak właśnie reagowałam na stres. Uciążliwa przypadłość, nie raz nie jadłam po 2 lub 3 tygodnie, ale niedługo potem wracałam do żywych.
Weszłam do swojego mieszkania i odetchnęłam z ulgą. Nadal było to dla mnie nowe mieszkanie. Ledwo 2 tygodnie temu się wprowadziłam i nie było mnie 6 dni, więc za długo to ja tu nie zabawiłam. Lokum było duże i przestronne. Ogromny salon połączony z równie wielką kuchnią, z której rozciągał się widok na całe miasto, a okna od sufitu do ziemi dodawały uroku o każdej porze.
Zostawiłam walizkę przy drzwiach i podeszłam do okna. Oparłam o nie głowę i spojrzałam na miasto - niby 12 godzina, a ludzi jak mrówek w mrowisku. Czekał mnie trening z nowym trenerem personalnym, dawno aż tak mi się nie chciało ćwiczyć. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. "Dopiero wróciłam!" - pomyślałam. Otworzyłam drzwi, przed oczami stanął kurier z ogromną paczką.
- Dzień dobry, przesyłka dla pani Dobrev.
- Tak, tak, to ja.. Gdzie mam podpisać?
- Tu. - Wskazał na punkt na karcie. Podpisałam, wzięłam paczkę i zamknęłam drzwi.
Nie przypominam sobie, żebym coś zamawiała. W salonie zaczęłam rozpakowywać paczkę, okazało się, że w niej była kolejna - okrągły kształt czarnego kartonu, mały złoty napis firmy - już wiedziałam co to. Uśmiechnęłam się do siebie, zdjęłam różową wstążkę i otworzyłam pudełko. Krwisto czerwone róże, ogromny bukiet ślicznych róż. Oczywiście również wiedziałam od kogo. Szybko wzięłam telefon, zrobiłam sobie selfie z kwiatami i wysłałam do Iana z krótkim opisem "Dziękuję ;*". Po chwili znalazłam też liścik z którego wynikało, że mam randkę o siódmej. Tylko w co się ubiorę? Wstawiłam kwiaty do wiadra z wodą, nie zmieściły mi się nawet do największego wazonu. Wbiegłam do garderoby i zaczęłam dumać. Mała czarna i złote szpilki.. nie. Golfowa mała czarna z długimi rękawami i czerwone sandałki na szpilce, tak! Mój ulubiony zestaw. Miałam trochę czasu do wieczora. Czas na trening.
Za dziesięć siódma stałam przed lustrem zakładając kolczyki. Miałam lekki makijaż, ale postawiłam na klasycznie czerwone usta, kok dopełniał mój wygląd na dziś.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podekscytowana, włożyłam swój czarny płaszczyk do kostek i otworzyłam je szeroko się uśmiechając, ale długo on nie gościł na mojej twarzy. W drzwiach wcale nie stał Ian, a Nikki.
- Co Ty tutaj robisz? - Burknęłam. Ona uśmiechnęła się i weszła do mieszkania jak do siebie. - Jasne wejdź. - Prychnęłam zamykając za nią drzwi.
- Ładnie tu. - Skwitowała rozglądając się. - Zawsze wiedziałam, że masz dobry gust. Do facetów również. - Mówiąc ostatnie zdanie spojrzała na mnie.
- Może byś odpowiedziała na moje pytanie?
- Myślałaś, że to kwiaty od Iana? Niby taka mądra i inteligentna, a tak łatwo dała się wrobić. - Zmarszczyłam brwi. Nie od Iana? W takim razie - cholera. Szybko sprawdziłam telefon. 24 nieodebrane połączenia. 6 sms'ów. Wszystko od niego i jeden SMS który został na ekranie blokady - "To nie są kwiaty ode mnie! Nina odbierz ten cholerny telefon!". Przez cały dzień zupełnie zapomniałam o telefonie.
- Odpowiedz mi w końcu na te cholerne pytanie. - Mówiłam już mocno zaciskając zęby, kipiałam ze złości.
- Chciałam was sprawdzić, czy po moim newsie dalej sielanka trwa i jak widać, niestety tak. - Wzruszyła obojętnie ramionami po czym podeszła do okna w kuchni. Nagle do mieszkania wpadł zdyszany Ian. Z pod drzwi mógł zobaczyć tylko mnie. Szybko do mnie podszedł.
- Czemu nie odbierasz telefonów?! Strasznie się martwiłem.. I co to za akcja z kwiatami? Czemu myślałaś, że są ode mnie? - Mówił strasznie szybko z tego zdenerwowania.
- Uspokój się. Nie jesteśmy sami. - Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Jaki słodki obrazek. - Odezwało się piąte koło u wozu. Ian spojrzał na Nikki z jeszcze większą dezorientacją.
- Co tu się kurwa dzieje? Co Ty tutaj robisz? - Prawie krzyknął.
- No właśnie przed chwilą uzyskałam odpowiedź. - Szepnęłam do niego. Ian znów skierował spojrzenie na mnie oczekując odpowiedzi. - Chciała nas sprawdzić, a ja się dałam wrobić. Przepraszam. - Szepnęłam jeszcze ciszej.
- Hej, to nie Twoja wina. - Dał mi szybkiego buziaka.
- Halo ja tu nadal jestem! - Krzyknęła. Oboje spojrzeliśmy na nią jak na intruza.
- No dobrze, spokojnie.. - Próbowałam opanować sytuacje, ale sama byłam nie mniej zdenerwowana od nich. - Usiądźmy i spokojnie porozmawiajmy. - Zaczęłam się powtarzać, niedobrze. Cała nasza trójka usiadła przy stole, po jednej stronie Nikki, po drugiej ja z Ianem. - To może wyjaśnij nam do czego dążysz.
- Jeżeli ktoś ma tu coś wyjaśniać to WY. - Skierowała palcem na nas. Spojrzeliśmy na siebie po czym Ian zaczął mówić.
- My nie mamy Ci nic do powiedzenia. Jasno się określiłaś przez telefon. Albo Ty albo wyjazd. Wybrałem co wybrałem, między nami koniec, a Ty wymyślasz plotkę, że jesteś w ciąży. Wiesz, że jak to wyjdzie to nie będziesz miała spokoju?
- Tu nie chodzi o mój spokój, ukochany. Tu chodzi o nas. Będziemy mieli dziecko, a Ty puszczasz się z moją byłą.. przyjaciółką. - Spojrzała na mnie ze wstrętem, a mi aż żółć podeszła do gardła. Nie sądziłam, że taka rozmowa odbędzie się w tak szybkim tępie.
- Nie będziemy mieli żadnego dziecka, jeżeli ktoś tu będzie miał dziecko to tylko Ty, bo ja nie pamietam żebym z Tobą współżył. - Prawie ją wyśmiał przy końcu.
- Słuchaj, media znają moją wersje, wy się rozstajecie i macie dalej nienaganną opinię albo niszczę was w każdej kolorowej prasie. Mam bujną wyobraźnie, mogę dorzucić wiele innych plotek. - Powiedziała z chorą dumą w głosie.
- To ma być szantaż? - W końcu coś wydukałam. Wyczuła mój strach (chociaż nie mam pojęcia czego się bałam), jej uśmiech był jeszcze większy.
- Tak.

Human DiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz