Księżniczka Arianne nie spała całą noc siedząc w byłej samotni jej pana ojca. Ze względów zdrowotnych musiał się przenieść na niższe piętro zostawiając tym samym piękne pomieszczenie u góry wieży z widokiem na morze swemu następcy i małej radzie. Jeszcze zaledwie kilka godzin temu to ona zasiadała na honorowym miejscu przy okrągłym stole. Teraz władca Doran usadził ją po prawej stronie jako namiestniczkę Dorne i prywatnego doradcę młodszego brata Quentyna. Wisiała nad mapą Westeros wystarczająco długo by wiedzieć, że przyłączenie się do króla Joffreya to „samobójstwo" i to nie tylko swoje, ale i całego królestwa. Musiała tylko przekonać ojca by wstrzymał się ze swoimi planami. Z samego rana, jeszcze przed śniadaniem zwołała małą radę. Naturalnie Areo Hotah, kapitan straży zgodził się z księżniczką, a nawet zaproponował zaprzysiężenie się Starkom. Młoda, przyszła namiestniczka nie wywodziła planami aż tak daleko. Chciała tylko powstrzymać ojca przed szalonymi planami z krwawymi konsekwencjami. Maester Caleotte obiecał pomówić z Doranem Martellem, jednak do tego potrzebował dobrych powodów. Doran nie był typem człowieka, który rzuca słowa na wiatr. A i nawet wręcz przeciwnie. Nad każdym swoim czynem myśli pół dnia nim go wykona, ilustrując w głowie za i przeciw. Gdy już się zdecyduje podjąć jakąś decyzję nie zmieni jej łatwo. Tylko brat księżniczki zdawał się tym nie przejmować. Był typem wojownika. To jemu mówiono kogo i kiedy ma zabić. Nie był gotowy by zostać królem Dorne. Arianne zastanawiała się czy kiedykolwiek będzie.
- A ty Quentynie? Jak uważasz? – zapytała dziewczyna młodszego brata. Co prawda był od niej młodszy zaledwie o rok. Jednak byli wychowywani w zupełnie inny sposób. Ona u boku ojca, a on u boku Areo'a Hotah jako obrońca Słonecznej Włóczni. Miał kiedyś zająć miejsce Areo'a w małej radzie. Oboje byli źle wychowywani.
- Uważam, że naszego pana ojca powoli przyćmiewa słońce, kochana siostro. Nie powinien już sprawować władzy. Zestarzał nam się szybciej niż przypuszczaliśmy. Wszyscy w mieście... Nie, w całym królestwie wiedzą, że nie powinienem być następcą tronu! I żaden z Dornijczyków nie chce zostać podwładnym króla Joffreya. Ty najlepiej wiesz co mówią o młodym Baratheonie. Jest owocem kazirostwa królowej Regentki Cersei i królobójcy ser Jamie Lannister'a. Już nie wspominając o tym jak bezmyślnie postępuje. Zabił Neda Starka, jest bezwzględny i głupi, wprowadza chaos i strach do całego Westeros. Nie możemy dopuścić do rozprzestrzenienia się jego względów i tu. W naszej ojczyźnie! Prędzej sam go zabiję niż pozwolę by przyjechał do Dorne. – zarządził chłopak wstając z drewnianego krzesła w złości. Arianne zaniemówiła. Nie spodziewała się ze strony brata takiej nienawiści. Jednak uśmiechnęła się w dość złośliwy sposób.
- Poczekajmy aż wróci wuj Oberyn. Jego podróż do Starfall powoli się kończy prawda? Powinien wrócić za parę dni. Gdy tylko dowie się o zamiarach naszego pana ojca wpadnie w szał jak Quentyn. – zachichotała brunetka poprawiając długiego warkocza. Maester Caleotte znał ten uśmiech od dwudziestu lat. Zawsze przynosił komuś śmierć.
Księżniczka nie licząc wspólnego obiadu z ojcem i rodzeństwem cały, słoneczny dzień spędziła w wieży, co jakiś czas spoglądając na morze i pozwalając odpłynąć myślami daleko. Daleko do jej ukochanego, Tonnta Dayne'a, potomka Starfall, z którym była zaręczona już od dwóch lat, i z którym połączyło ją prawdziwe uczucie. A ponoć na tym najbardziej zależało jej ojcu. Chciała znów ujrzeć błękitne oczy wybranka i zmierzwić mu kręcone, czarne włosy, które cechują większość ludu tego pięknego kraju. Wiedziała jednak, że tego wieczoru znów uśnie samotnie w swej komnacie.
Z zamyśleń wyrwał ją głos Tyene Sand, jej przyjaciółki z dzieciństwa i jednej z najlepszych wojowniczek w mieście.
- Księżniczko, wzywałaś nas? – zapytała wchodząc w głąb jasnego pomieszczenia. Tuż za nią weszły dwie następne. Obara i Nymeria, bękarcie żmije umiłowanego wuja Oberyna. Anne odwróciła się gwałtownie w ich stronę.

CZYTASZ
GRA O TRON - MARTELL Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni.
Fanfiction//Wolno pisane// Opowieść toczy się w tym samym czasie co "Starcie Królów" George'a R.R. Martina lub po prostu drugi sezon Gry o Tron. "Starała się być silna. Powtarzała ciągle w myślach „Niezachwiana, nieugięta, niezłomna. Niezachwiana, nieugięta...