Rozdział 13 STRONG

97 8 1
                                    

- Cadenie Racas, za zbrodnie przeciw koronie, nieposłuszeństwo i morderstwo towarzysza, skazuję cię na śmierć poprzez ścięcie. – zarządziła królowa Dorne, stojąc naprzeciw swojego kochanka, przyjaciela i wojownika. Choć Arianne zachowała kamienną twarz, po jej policzku spłynęła gruba, słona łza. Nie starła jej, pozwoliła spokojnie płynąć po swojej oliwkowej skórze.

- Aegonie, czy wiesz co jest oznaką naprawdę silnego człowieka? – zapytała ściszonym głosem. – Łzy. Silnym nie jest ktoś kto nie płacze, a ten kto płacze i potrafi później ponownie stanąć do walki. To świadczy o silnym duchu. Ja nie jestem słaba. Płaczę, ale następnego dnia wstaję silniejsza. Dlatego osiągnęłam tak wiele. A ty? Co ty osiągnąłeś wraz ze swoją dumą i suchymi zasadami? Brałeś udział w może trzech bitwach, nikt nie zna Elijaha Lannistera, a jeszcze zdezerterowałeś. Czy ty jesteś wzorem silnego człowieka? – spytała z ogromną powagą zwracając głowę w stronę potomka Targaryenów. Czekała na odpowiedź rycerza, choć jej się nie spodziewała. – Postanowiłam powrócić do mojego pierwotnego planu rządzenia, bo przyznam, że zapomniałam czym tak naprawdę jest tytuł władcy. Z racji tego, iż przewodzę tysiącom Dornijczyków, nie mogę pozwolić by Caden mieszał mi w głowie, a za plecami robił co chciał. Przyznaję także, że owinął mnie sobie wokół palca, za co dziś o zmierzchu zostanie ukarany. Obiad zakończony, możecie się rozejść. – zarządziła odchodząc od stołu z wysoko uniesioną głową. Pozostała grupa stała nadal oszołomiona wokół ogromnego stołu.

- Nie sądziłem, że naprawdę mi ulegnie, głupia. – parsknął Aegon kierując się w stronę sypialni Travisa.

***

Tuż przed zmrokiem Arianne siedziała na ławce pod domem z zapożyczonym mieczem w dłoni. Otaczały ją zwierzęta z gospodarstwa i natura. Martell wsłuchiwała się w śpiew ptaków, fruwających między drzewami gruszy i wiatr szeleszczący zielonymi liśćmi. Szukała ukojenia i odkupienia w tym co było przed ludźmi. Harmonia. Rośliny, zwierzęta, wszystko było takie proste, gdy tylko one znajdowały się dookoła.

- Królowo, czy możemy porozmawiać? – Anne otworzyła duże, brązowe oczy spoglądając na drobną postać przed nią. Nagle cała harmonia i spokój, który ją otaczał znikł. Za to przeszył ją lodowaty dreszcz, tego co nadciąga. Arianne pokazała ręką miejsce obok, by staruszka mogła usiąść. – Zostałaś, o pani, wystawiona na próbę. Jeśli go teraz zabijesz, następnym razem się nie zawahasz. I ponownie uruchomisz koło nienawiści, o którym mówiłam przy obiedzie. W ten sposób nie zapewnisz pokoju ani tutaj, ani w Dorne.

- Wiesz, Celija... Od trzydziestu sześciu księżyców trenowałam specjalny oddział zabójców. Mój lud jest ludem wojowników, ja sama zabiłam nie jedną osobę, sęk w tym, że przed rozmową z panią nie przejmowałam się tym. Nie miałam sumienia, tak zostałam wychowana. Jednak po pani przejmującej przemowie zaczęłam zauważać jak kruche, a jak ważne jest ludzkie życie. Wreszcie zrozumiałam, że mój pan ojciec miał rację. Nie potrzeba nam wojny. Tak więc, ma pani moje słowo, że jej nie rozpętam. Będę zabijać tylko w ostateczności i utrzymam pokój jaki panuje w mojej ojczyźnie. A gdy wrócę do Dorne, zrezygnuję z tronu i przywrócę tatę na stanowisko króla. To moja obietnica. - wyznała z bladym uśmiechem spoglądając w niebo.

- Niech i tak będzie. Jestem świadkiem twych ślubów królowo. Mam nadzieję, że i z Cadenem postąpisz równie sprawiedliwie.- odparła posłusznie, opuszczając głowę w stronę niebieskich chabrów, rosnących w okół.

- Postąpiłam najlepiej jak mogłam. Zabił, ma teraz wybór, życie na Murze lub śmierć z mojej ręki. Powinnyśmy już iść, słyszę, że ktoś rozmawia za domem.

***

-Cadenie Racas, synu Starej Valyrii, zostałeś oskarżony o morderstwo towarzysza i zdradę korony, której składałeś uroczyste śluby. Czy przyznajesz się do winy?

- Tak.

- Możesz więc wybrać służbę na Murze do końca swoich dni lub śmierć poprzez ścięcie. - oznajmiła sztywno wyuczoną formułę. Wiatr rozwiał przydługie, wypłowiałe od dornijskiego słońca włosy skazanego, zasłaniając mu tym samym zielone oczy o intensywnym odcieniu.

- Wybieram śmierć. - odparł równie oschle.

- Czy masz jakieś ostatnie słowa?

- Nie.

Arianne zamachnęła się wielkim mieczem i choć pierwsze uderzenie, zabiło blondyna, królowa musiała wykonać jeszcze trzy ruchy, by głowa skazańca potoczyła się po zbutwiałej ziemi.

- Od początku wiedziałaś, że to był on, prawda? – zapytał Oberyn, Czerwona Żmija, podchodząc do bratanicy z dłońmi splecionymi za plecami.

- Wiedziałam. – skłamała. – Z samego rana wyruszamy. Przygotujcie konie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 28, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GRA O TRON - MARTELL Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz