Rozdział 5

158 14 2
                                    


- Ten film był świetny!- rozumiałam radość Cala, ale nie musi tego w kółko powtarzać. Są też inne tematy do rozmów, chociaż szczerze mówiąc muszę mu przyznać rację. Mi też ogromnie się podobał, niestety nie mogłam tego okazywać, bo durna solidarność dziewczyn mi nie pozwalała. No trudno.

- A pamiętacie gdy...- zaczął Cal, ale Emma mu przerwała. Chyba już od dłuższego czasu miała na to ochotę.

- Pamiętamy, bo skończyliśmy go oglądać jakieś pół godziny temu- powiedziała zirytowana i oparła się na siedzeniu. Nie mam pojęcia o co jej chodzi. Wiem, że ten film nie był jakimś tandetnym romansem, ale nie był znowu taki najgorszy. Po prostu się wpienia, że przegrała w głosowaniu.

- Wyluzuj Em- powiedział cicho Ash, na co dziewczyna się rozluźniła i ucichła. To odebrało mi mowę, co było dość rzadkim wydarzeniem. Nawet ja czasami nie mogę jej uciszyć, a co dopiero Ashton. On faktycznie ma na nią wpływ. Może naprawdę coś jest między nimi na rzeczy? Muszę do niej dzisiaj zadzwonić, bo jak tak o tym myślę to skręcam się z niepewności. Wiem, że byliby wspaniałą parą, ale trudne było by przekonanie ich do tego.

Przez resztę wieczoru w pizzerii nie pojawił się już temat dzisiejszego filmu. Emma ponownie chyba by go tak łatwo nie odpuściła, bo wszyscy wiemy, że ona musi zawsze postawić na swoim. Często jest to niesamowicie denerwujące, ale czasami pożyteczne. W końcu umiała wpłynąć na chłopaków, co się czasem przydawało.

***

Około godziny dwudziestej wracaliśmy do domu. Calum dziś prowadził, więc jechaliśmy śmiertelnie niebezpiecznie, ale cóż. On nigdy nie przestrzega przepisów. Po kolejnym przejechaniu na czerwonych światłach nerwowo poprawiłam się na siedzeniu. Jak nie dostaniemy mandatu, to zdarzy się cud.

Alice już odwieźliśmy, więc na tylnym siedzeniu było odrobinę luźniej, ale nadal ciasno. Dlaczego ona jest taka szczuplutka? Razem z Em zajmowały jedno siedzenie, a ja z Lukiem drugie. Nie odpowiadało mi, że muszę się mieścić obok tego dupka, ale Ashton pierwszy dobiegł do samochodu i szybko zajął miejsce z przodu, a skoro Cal miał kierować, to tak czy inaczej siedział za miejscu kierowcy. Dobrze, że ma ogromny samochód, chociaż i tak ledwo się zmieściliśmy we czwórkę na tylnych siedzeniach. Ja siedziałam wgnieciona w drzwiczki i Hemmingsa. Z dwojga złego wolałam drzwiczki, ale nie miałam wyboru. Wsiadłam jako ostatnia, a dziewczyny nie chciały się przesunąć.

Sama nie wiem dlaczego zazwyczaj jeździmy tylko jednym samochodem. A no tak, już wiem. Zaczęliśmy tak robić odkąd nasz "kochany" Calum pomylił pizzerie i mieliśmy zmarnowany cały wieczór, bo ta druga była na drugim końcu miasta.

Po chwili Cal się zatrzymał. Byliśmy po moim domem. Nawet nie zauważyłam, gdy tu dojechaliśmy. Ucieszyłam się, że już nie będę musiała znosić obecności mojego popapranego "chłopaka". Szczerze mówiąc to był dopiero pierwszy dzień, a ja już miałam go dość. Teraz będzie tylko gorzej, jednak mam nadzieję, że jakoś wytrwam te trzy tygodnie, chociaż samo myślenie o tym przyprawiało mnie o dreszcze. 

- To cześć!- powiedziałam radośnie do przyjaciół i już miałam wysiąść z samochodu, gdy Calum mnie zawołał.

- Czekaj Vi- zatrzymałam się z ręką na klamce. Popatrzyłam pytająco na chłopaka, na co ten tylko się szatańsko uśmiechnął. To nie wróżyło nic dobrego. Ponownie spróbowałam uciec z samochodu, ale ten głupek zablokował drzwi. No pięknie. Nerwowo potrząsnęłam klamką, ale drzwiczki ani drgnęły. Bezsilnie opadłam na siedzenie obok Luka.

- Czego chcesz?- zapytałam groźnie. Przynajmniej miałam nadzieję, że było groźnie, ale jego rozbawiona mina utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba mi nie wyszło.

Sztuczny związekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz