Rozdział 4

71 10 7
                                    

-To tak. Dzisiaj o 22 bądź u mnie w domu. moich rodziców nie ma. Wszystko ustalimy.-zmieniłam temat.
Po chwili wyszliśmy z pomieszczenia i odeszliśmy każdy w swoim kierunku.
___________________________________________________________________________________

Już powinien być. Gdzie on jest, Jeśli stchórzy będzie moją następną ofiara! Nie odpuszczę mu...Co on sobie wyobraża?

Ufff...chyba już jest. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Otwarte!-krzyknęłam. Zawiasy zaskrzypiały, w salonie było słychać kroki. Po chwili mym oczom ukazał się wysoki blondyn.

-Witaj Sam.-uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Ciekawe czemu mogę zawdzięczać tak czułe powitanie? Nie wiedziałam, że jesteśmy tak blisko. Widać jeszcze dużo rzeczy mnie zaskoczy.

-Nareszcie! Jeszcze trochę, a to ty byłbyś martwy.-powiedziałam wtulając się w tors Luke'a. Zamarł na chwilę, ale po chwili się otrząsnął.

-Widzisz miałem kilka spraw do załatwienia. Mogłabyś mi wyjaśnić dlaczego wyglądasz...no sama wiesz jak.-przeszył mnie wzrokiem. Miał trochę racji. Wyglądałam jak tania dziwka. Czerwony gorset z latex'u nie był zbyt przyzwoitym strojem.

-Wiesz jakoś muszę go przy sobie zatrzymać. Mam jeszcze kajdanki. Nie wiem ile wytrzymają więc musisz się sprężać.

-A jak mam go zabić?-zadał mi irytujące pytanie.

-To ty jeszcze tego nie przemyślałeś?!-zaczęłam wrzeszczeć na blondyna. Ruszyłam w kierunku pierwszej lepszej szuflady. Złapałam w ręce dwa noże i naostrzyłam jeden o drugi.-Masz!-podałam chłopakowi jeden z nich.-Ten powinien być lepszy.Wchodzi w mięso jak w masło.-uśmiechnęłam się.

-To gdzie mam siedzieć?-zapytał.

-Poczekaj w mojej garderobie. Kiedy nadejdzie czas przyjdę tam po ciebie. Proszę tylko nie spiernicz sprawy.-Wypuściłam z siebie powietrze. To będzie moja pierwsza zbrodnia, a właściwie nie moja tylko Luke'a...No mam na myśli, że to pierwsze zabójstwo, w którym mam wspólnika i to nie byle jakiego.

Już drugi raz tego wieczora usłyszałam dzwonek do drzwi. Jednak tym razem ucieszyłam się znacznie mniej niż wcześniej.

Zbiegłam na dół po schodach. Otworzyłam drzwi.

-Oooo Jayden. Miło, że przyszedłeś. Nie spodziewałam się.-w rzeczywistości wiedziałam, że przyjdzie. Przecież liczył tylko na jedno. Pfff....nie ma mowy może pomarzyć.

-Sam jeszcze nie widziałem cię w takim stroju.-Eh może dlatego, że kupiłam to gówno specjalnie na tą okazję, a tak po za tym...Czy on myśli, że przyszłabym tak do szkoły pokręcić tyłkiem przed panem od historii. Nie ukrywam jest przystojny, ale nie przesadzajmy.

-Widzisz bo to dla ciebie.-Jayden jest chyba jedynym chłopakiem, z którym nie umiem flirtować.-Przejdźmy do rzeczy. Ty chcesz jednego i ja też...Może pójdziemy na górę?-zapytałam udając podnieconą. Chyba nie wychodziło mi to dobrze, jednak na tyle by chłopak ruszył za mną. Gdy weszliśmy do mojego pokoju niewiele myśląc rzuciłam go na łóżko. Leżałam na nim więc zajęłam się jego koszulką. Gdy tylko on zaczął się do mnie dobierać zeskoczyłam z materaca i wyciągnęłam z szuflady kajdanki.

-Co powiesz na coś bardziej kreatywnego?-zapytałam.

-Rób co chcesz.-odpowiedział. W sumie na jego miejscu cieszył by mnie fakt, że w ostatnich chwilach życia mogę pooglądać czyjeś cycki. Przypięłam ręce Jaydena do barierki mojego łóżka. Jest teraz taki bezbronny aż mi go szkoda, ale z drugiej strony żałuję, że to nie ja mogę teraz go uśmiercić. Wspominałam już, że jestem sadystką?

-Pozwól, że zostawię cie tu na chwilkę. Wiesz muszę się przygotować.-wyszłam z pomieszczenia.
Ruszyłam w kierunku garderoby. Czekał w niej Luke.

-I jak?-zapytał.

-Leży przypięty do łóżka i niczego się nie spodziewa.-odpowiedziałam łagodnie. Ściągnęłam z siebie niewygodny strój. Założyłam legginsy i T-shirt z logo Nirvany. Ruszyłam potulnym krokiem w kierunku miejsca, w którym zostawiłam mojego "kochanka", a zarazem ofiarę Luke'a. Blondyn szedł pewnym krokiem za mną. Stanęłam przed Jaydenem opierając się o framugę drzwi. Gdy do pomieszczenia wszedł Hemmings, chłopak chciał wstać jednak miał skrępowane ruchy.

-Sam! O co tu chodzi!-krzyknął.

-Właściwie to nie wiem! Spytaj mojego kolegi. Jednak przypuszczam, że powinieneś zacząć się modlić... wiesz Ojcze nasz i tak dalej...-zaśmiałam się patrząc na Luke'a.

-Jayden nie chcę cie martwić, ale cycki Sam są ostatnimi jakie zobaczysz w życiu.-Hemmings puścił mi oczko. Podeszliśmy bliżej łóżka. Brunet zaczął się niebezpiecznie szarpać. Usiadłam na nim by nie uszkodził niebieskookiego. W pewnym momencie chłopak wyrwał kajdanki razem ze szczebelkiem łóżka. Gdyby nie to, że go trzymałam uciekł by. Jay wyswobodził się. Próbowałam go zatrzymać jednak mi się nie udało. Rozejrzałam się po pokoju , w którym nie było Luke'a. Czy on właśnie uciekł?

Siadłam na łózku i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiem co robić. Osoba, której ufałam wystawiła mnie.

Usłyszałam przerażający krzyk. Wybiegłam z pokoju. Zobaczyłam kałużę krwi, a w niej ku mojemu zaskoczeniu leżał Jayden. Miał podcięte gardło. Jego ciało było nienaturalnie powyginane,a twarz pokazywała, że przed śmiercią przeżył męczarnie. Gdy mój wzrok powędrował trochę wyżej zobaczyłam Hemmingsa. Był cały umazany erytrocytami swojego "kumpla". Wyglądał sexownie, a za razem tajemniczo. chyba pierwszy raz się go bałam, ale nie ukrywam podniecało mnie to. Podeszłam do niego bliżej i złączyłam nasze usta. Tym razem cieszyło mnie to bardziej niż zwykle.
Wylądowaliśmy w łóżku. Blondyn zdarł ze mnie koszulkę za ja zrobiłam to samo z jego, jednak w bardziej dystyngowany sposób. Teraz i ja i on wyglądaliśmy jak ofiary. Moja jasna skóra w tym momencie przybrała bordowy kolor.

Nie proszę tylko nie w tym momencie. Przed domem wyraźnie słychać było syreny wozów policyjnych. Poruszyłam się gwałtownie. Luke, który właśnie był zajęty całowaniem mojej szyi i obojczyków chyba także zorientował się, że coś jest nie tak bo w jednym momencie oderwał się ode mnie i wstał podchodząc do okna.

-Cholera! Ktoś wezwał gliny!-krzyknął.










DON'T SAVE TOGETHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz