SAM POV
-Sss....moja głowa.-syknęłam z bólu. Chciałam dotknąć swojej skroni jednak coś krępowało mi ruchy. Cholera. Moje ręce były przywiązane teraz lnianym sznurem do krzesła. Mebel niczemu sobie. Staromodny, błyszczący, w kolorze wpadającym w heban. Hmmm...chyba nie powinnam myśleć teraz o wystroju wnętrz, ale muszę przyznać jest tu nawet gustownie. Tylko gdzie ja jestem? Stary dom...zamek...pałac. Gdyby tylko było tu więcej światła. Przez te stare, ciężkie, ażurowe zasłony słońce nie może odwiedzić tego pomieszczenia. Ugh...swędzi mnie kostka. To uczucie jest jak orgazm, im dłużej trwa tym bardziej dokuczliwe. Zaraz tu umrę. Powoli zaczynają boleć mnie plecy. Ile można siedzieć wyprostowanym jak od linijki przywiązanym do krzesła? To idiotyczne. Jest na sali ktoś z pistoletem? Jak tak to poproszę kulę w czoło. Byle szybko...Jak tu nudno. Policzmy ile kwiatów ma dywan pod moimi nogami.
Jeden....Dwa....Trzy....dwadzieścia siedem....Nie dam rady to zbyt wyczerpujące.
Nie mam chyba innego wyjścia niż zacząć krzyczeć. Nabieram powietrza i...I nic mam zaklejoną buzię. Czy mój porywacz musi być tak okrutny....No nie... zaczyna burczeć mi w brzuchu. Postawcie się teraz na moim miejscu.-To niedorzeczne. Zwykle to ja jestem oprawcą.Kroki. Słysze kroki. Należą najprawdopodobniej do młodego mężczyzny. Hmmmm...postawny, dość wysoki...coś około dwóch metrów, no może troszkę mniej jakieś 185 centymetrów. To będzie dokładniejsze. Pewnie jest dość silny. Nie sprawiło by mu przyczołganie mnie tu nawet za pomocą jednej
Kroki. Stają się coraz głośniejsze. Mogę teraz określić więcej szczegółów. Bidulek, aż mi go szkoda, kuleje na prawą nogę, pewnie coś się stało.
Kroki. Coraz bliżej, jest coraz bliżej. Czai się za framuga drzwi. W sumie to całkiem śmieszne. Taki facet najwyraźniej jest speszony obecnością dziewczynki, którą sam porwał.
Błagam Cię. Pokaż mi się. Ciekawość właśnie zżera mnie od środka. Chce zobaczyć twarz człowieka, który odważył się mnie dotknąć.
Słyszę skrzypienie. Wchodzi do pomieszczenia. Staje na przeciw mnie. Patrzy na mnie kontynuując tą chorą ciszę. Mam teraz czas by się mu przyjrzeć. Jego sylwetka jest dokładnie taka jak zakładałam. Ręce jak koszykarza lub pływaka. Długie, a dłonie nienaturalnie duże. ubrany w szarą bluzę, której kaptur zakrywa jego włosy. Paru kosmykom jednak udało się spod niego wyswobodzić. Cudne brunatne loki. Chciałam spojrzeć w jego oczy jednak utrudniły mi to okulary w stylu steampunk najprawdopodobniej od RayBan'a. Uśmiechnął się teraz unosząc lewy kącik ust do góry.
Gdy zobaczył, że mój wzrok wędruje coraz to niżej, z gracją striptizera podszedł do krzesła, na którym teraz siedziałam i zerwał taśmę zakrywającą moje usta. Łza spłynęła po moim policzku.-Czy nie mógłbyś być delikatniejsze?-zapytałam z bólem.-Wydepilowałeś mi wąsik!
-Nie narzekaj!-przykucnął.
-Ej przepraszam, że to powiem, ale nie umiem tego zatrzymać dla siebie.-puściłam mu oczko.
-Em...okej.-Widziałam, że nasza rozmowa przebiega nie po jego myśli, ale nie ma serca mi przerywać.
-Ruszasz się jak Magic Mike! Serio. Gdybym była facetem stanął by mi...yyy...znaczy nie. Gdybym była gejem to by mi stanął. Ugh...wiesz o co mi chodzi. Po prostu jesteś podniecający.-wyszeptałam mu do ucha. Chłopak uśmiechnął się i przygryzł wargę, jednak po chwili spojrzał na mnie i najwidoczniej przypomniał sobie o swoich poprzednich zamiarach.
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?!-podniósł głos.-Ja tylko chce cię zabić. Nie utrudniaj
-Nie. Po prostu uważam, że masz seksowny tyłek.-wydukałam pod nosem spuszczając głowę.-Wiesz przykro mi tak umierać, ale z rąk takiego chłopaka to...
CZYTASZ
DON'T SAVE TOGETHER
Fanfiction"Bo widzisz, zabijanie sprawia pewną przyjemność. Napełnia mnie poczuciem władzy. Musisz być królem swojej ofiary. Decydować o jej życiu lub śmierci. Możesz ją stracić lub ocalić...No wiesz, jak Cesarz gladiatora" Ona ma tylko jedną tajemnicę. Taj...