Rozdział 5

61 8 5
                                    


Dlaczego wszystko się wali? Czy plan idealny naprawdę istnieje? Kiedyś myślałam, że tak,ale teraz... Wiedziałam, że wspólnik to zły, nie, bardzo zły pomysł.

Idiota! Po prostu idiota! Pewnie sam wezwał policje! Nie da się takim ufać, ale przecież go nie zostawię.

-Pomóż mi ściągnąć spodnie!-krzyknęłam wyrywając się z rozmyśleń, które wbrew moim przypuszczeniom trwały tylko kilka sekund.

-To chyba nie jest odpowiedni moment.-powiedział.

-A ty tylko o jednym. Przecież nie o to mi chodzi. Bynajmniej nie teraz.-ściągnełam legginsy i zaczęłam rozrywać bluzkę.

-Czy ty chcesz mnie wkręcić w próbę gwałtu.-zapytał z przekąsem.

-Nie ciebie, ale osobę, która zabiła Jaydena.-upewniłam Luke'a.

-Przecież ja go zabiłem.-wystraszył się.

-Chyba nie masz zamiaru powiedzieć tego psom, Geniuszu.-przy ostatnim słowie wykonałam cudzysłów palcami.

-No nie...-jęknął pod nosem przeczesując przy tym dłonie palcami.

-Dlatego uciekaj! Ta samą drogą co wczoraj wieczorem! zajmę się wszystkim.-wydałam stanowczą komendę.

-Ale...-próbował zgrywać bohatera.

Hałas. Pukanie. Walenie do drzwi. Dźwięk pękających zawiasów. Futryny najprawdopodobniej leżą już na panelach w przedpokoju.

-Zamknij się i mi zaufaj. Zobaczymy się jutro teraz uciekaj jak najszybciej.-chłopak zniknął za oknem a ja wymusiłam płacz i kleknęłam nad Jaydenem.

-Na ziemie!!! Policja!!!-Pięciu dość postawnych i wysokich mężczyzn w czarnych mundurach wbiegło do pomieszczenia. Widząc czerwone kropki na moim ciele wiedziałam, że to nie przelewki. Musiałam działać.

-Strzelajcie! Proszę zabijcie mnie, albo nie. Najpierw go ratujcie proszę.-udałam przejętą. Jeden z policjantów najwyraźniej chciał mnie pocieszyć. Przykucnął obok i złapał mnie za ramie. Tak jakby chciał zakomunikować, że dla mojego przyjaciela nie ma ratunku, tylko po co? Przecież ja dobrze wiem, że on nie żyje. Zaraz będę musiała wysłuchać męczącego wykładu, w którym dowiem się miedzy innymi jak to jest im przykro. Na samą myśl żółć zbiera mi się w gardle.

-Él está muerto!-wykrzyknął inny funkcjonariuszy. Ewidentnie był Hiszpanem i nie zdążył w myślach przetłumaczyć swojej wypowiedzi na angielski.

-Sé. Gracias por la consolación.-przytaknęłam i podziękowałam za udzielenie informacji. Był wyraźnie zdziwiona tym, że go zrozumiałam, ale cóż...

-----------następnego dnia-------------------

Myślałam, że umrę. Ciągle te same pytania. Te same odpowiedzi. Całe te procedury mnie nudzą. Odciski palców, portrety pamięciowe i próbki śliny, oprócz tego zeznania.
Mam dość! Muszę odreagować.

LUKE POV

Martwię się o Sam. Nie powinienem jej zostawiać.  Co jeśli siedzi teraz w więzieniu!? Nie wybaczyłbym tego sobie!

-Luke! Graj! Przegrywamy z terrorystami 4 punktami! Ruscy zaraz nas ojebią!-z rozmysleń wyrwał mnie mój przyjaciel Calum. Brunet zerkał teraz na mnie, starając się nie odrywać wzroku od monitora.

-Sorry Stary, ale to zdecydowanie nie mój dzień.-powiedziałem po czym rzuciłem pada na łóżko.

-Ehhh no bywa.-wyłączył konsolę.-Coś jest z tobą nie tak....-w tym momencie przez okno weszła Sam. Jej włosy były całe roztrzepane, po policzku spływała pojedyncza kropla krwi. Gdy mój wzrok zjechał niżej zobaczyłem, że całe jej ubranie zachlapane jest krwią. Bordową, świeżą, jeszcze nie zastygniętą krwią. Cal ruszył energicznym krokiem w jej kierunku, krzycząc do mnie bym przyniósł apteczkę jednak ona uspokoiła go:

DON'T SAVE TOGETHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz