Rozdział 7

59 7 3
                                    

SAM POV

Miewacie czasem wrażenie, że robicie coś złego? Jeśli tak to już wiedzie jak czułam się będąc całowana przez Ashtona. Coś podpowiadało mi bym to zakończyła. Ale co? Czy to moje sumienie postanowiło odezwać się po tak długim czasie? Jeśli tak to chyba znalazło sposób by przemówić mi do rozsądku. Muszę znaleźć inny sposób na ucieczkę. Inny niż ten, który chwilowo miałam w głowie. Nie mogę go zabić, po prostu nie mogę. Nie był zły, przynajmniej nie tak bardzo jak jego poprzednicy.  Był taki jak ja. Chciał sprawiedliwości. Jednak  musiał wymierzyć ją samodzielnie. Wiedział, że w tych czasach musimy liczyć tylko i wyłącznie na siebie.


Brunet na chwilę oderwał się ode mnie. Znowu miałam okazję popatrzeć w jego piękne oczy. Widziałam w nich rozpacz i tęsknotę. Właśnie uświadomiłam sobie jak bardzo musiałam go skrzywdzić zabijając jego przyjaciela, a może przyjaciół. Sama już nie wiem kto z kim trzymał, kto z kim był wrogiem, a kto z kim bratem.

ASHTON POV

Odsunąłem się na chwilę od Sam. Popatrzyłem na nią i wziąłem głęboki oddech. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie jeszcze bliżej, dotknąłem jej ciała swoim. Czułem jak drży. Nie zdziwiło mnie to gdyż jesteśmy w starym opuszczonym XIX wiecznym dworku do którego nikt nie zaglądał od kilkudziesięciu  lat. Co szło za tym? Nikt nie ogrzewał budynku. Sam przejechała dłonią po moim policzku, czułem jej chłód na sobie. Tym razem to ona pierwsza zbliżyła do mnie swoje usta i pocałowała. Była delikatna, a za razem namiętna. Podobało mi się to co robi. W pewnym momencie przestała.  Szarpnęła mnie za włosy i przycisnęła do ściany, a ja dopiero wtedy zobaczyłem, że mam nóż na gardle-i to dosłownie. Czy się bałem? Nie! Strach jest jak śmierć. Niby nieprzewidywalny, jednak sami możemy go kontrolować.

-Co ty robisz?!-zapytałem zdezorientowany.

-Walczę o dominację! I najwyraźniej wygrywam!-powiedziała z cwaniackim uśmiechem na twarzy.

-To się jeszcze okaże.-odburknąłem i chciałem sięgnąć po scyzoryk do tylnej kieszeni. Najwyraźniej Sam zrobiła to pierwsza.-Czy ty chcesz mnie zabić moim własnym nożem? Moja Sally?

-Dajesz imię nożowi motylkowemu? To chore.-zaśmiała się, po czym dodała.-I nie chcę cię zabić. Po prostu chcę być bezpieczna, bo jakbyś zapomniał groziłeś mi śmiercią.

-Może i tak, ale zmieniłem zdanie. Chcę zawrzeć sojusz. No wiesz ty pomagasz mi...ja tobie. Dwa wielkie umysły zbrodni razem. Wchodzisz w to?-zapytałem i podałem jej rękę. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po pokoju-jakby rozmyślając po czym zdjęła zimne ostrze z mojego gardła.

-Zgoda.-uścisnęła moją dłoń.

-Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, a teraz słuchaj. Jest jeden facet...Właściwie to jeszcze chłopak. Moim jedynym celem w życiu to sprzątnąć go. Byłabyś w stanie mi pomóc?-chciałem od razu wprowadzić ją w szczegóły.

-W sumie to czemu by nie, ale wszystko zrobimy na moich zasadach.-Cała O'Conner zawsze stawia na swoim. Może nigdy nie poznałem jej osobiście,ale obserwowałem ją na tyle długo by się o tym przekonać. zawsze stanowcza, pewna siebie i odważna. Jestem przekonany, ze kiedyś ją to zgubi.

LUKE POV

Jeździłem teraz po całym mieście w poszukiwaniu Caluma. Byłem w jego domu, ulubionych knajpach, u wszystkich jego znajomych i nic. Gdy wychodziłem z domu Nicka zobaczyłem moją zgubę.

-Zaczekaj.-krzyknąłem i podbiegłem do przyjaciela po czym złapałem go za ramie tak by mi się nie wyrwał. Był roztrzęsiony. Najwyraźniej dalej nie doszedł siebie po sytuacji z Sam.

-Na co?! Na śmierć z rąk twojej nowej koleżanki? Zapomnij.-chciał odejść, ale mu nie pozwoliłem.

-Porozmawiaj ze mną. Błagam cię.-po jakimś czasie chłopak się zgodził i wsiadł ze mną do auta.

-Jestem tu tylko dlatego, że kocham twój samochód, a do tego przyjemnie pachnie pizzą.-Cal postanowił przerwać niezręczną ciszę. Teraz jeszcze bardziej cieszyłem się z tego, że wybrałem właśnie Audi Q3.

-Muszę ci coś powiedzieć. Możesz przypuszczać, że sam jest zła,ale uwierz mi jeśli nie znajdzie powodu nie skrzywdzi nawet muchy. No i mam pytanie.

-No dobrze.-Calum podrapał się zmieszany po głowie.

-Znamy się od dziecka prawda?

-No tak.

-Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi?

-To też prawda.

-Mówimy sobie o wszystkim?

-Zawsze.

-Pomagamy sobie w każdym problemie?

-W każdym.

-I nie zostawisz mnie niezależnie od tego co teraz powiem?

-No jasne, że nie, ale do czego zmierzasz?-zapytał znudzony "grą w pytania".

-Mam zwłoki w bagażniku i  nie wiem co z nimi zrobić.-Hood zbladł. Zaczął szarpać za drzwi jednak nie udało mu się wyjść gdyż przewidziałem jego reakcję i je zablokowałem

-Ty jesteś chory!-krzyknął.

-To nie ma teraz nic do rzeczy! Obiecałeś!-próbowałem go przekrzyczeć.

-Czy nie mogłeś poprosić o to tej swojej Samanthy?!-zapytał udając skupienie.

-Nie wiem gdzie jest. Ktoś ją porwał. W tym też musisz mi pomóc. Sam sobie nie poradzę.

-Tego jestem prawie pewien. No dobra ty też mi kiedyś pomogłeś. Odwdzięczę ci się tym samym, ale tylko jeśli ja będę mógł prowadzić.

____________________________________________________________________

Witam moich najwspanialszych czytelników <3 <3 <3

Tak wiem czekaliście na rozdział bardzo długo, ale jest.

Mam nadzieję, że się spodoba.

Czytajcie,komentujcie głosujcie

Do następnego <3 <3

DON'T SAVE TOGETHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz