Szliśmy tak z Randy'm coraz głębiej w las. Była gwiaździsta noc, spoglądałam tęsknie w niebo rozdarta, słuchając Randy'ego wyjaśniającego mi wszystko. Okazało się, że zostałam rzekomo ,,uprowadzona" w wieku 6 lat. Moi rodzice zmarli podczas jednej z wypraw ratunkowych, nikt nie znał konkretnych powodów, co wzbudziło moje podejrzenia. Selene była siostrą mojej mamy, a więc moją ciocią. Sprawa z aranżowaniem małżeństw też się wyjaśniła. Było tak jak dawno temu, aranżowało się małżeństwa od razu po narodzinach. Chociaż Randy jest miły to nie wiem, czy chciałabym za niego wyjść, to nie powinno tak być. Randy cały czas starał się być wesoły i optymistyczny, podziwiałam go za to... i lubiłam. Dobrze mi się z nim rozmawiało, jak z kimś kogo znam od lat. Kiedy wróciliśmy do zamku w końcu zaczęło świtać, a ja w dalszym ciągu zastanawiałam czy kiedyś wrócę do mojego świata. Staliśmy przed tajemniczymi pnączami pilnującymi drzwi, Randy wypowiedział jakieś słowa, których ponownie nie byłam w stanie zrozumieć. Pnącza się odsunęły i mogliśmy wejść do zamku.
-Co powiedziałeś?- zapytałam kiedy już weszliśmy do zamku.
-Ale o co Ci chodzi?- powiedział patrząc przed siebie. Zatrzymałam się.
-Wiesz o co mi chodzi. O te pnącza, co im powiedziałeś?- po chwili Randy też stanął i spojrzał na mnie.
-Widzisz, te pnącza to też jakby żywe istoty. Karmią się uczuciami, mówisz co czujesz i tyle.-po chwili dodał-oczywiście musisz to powiedzieć w ich języku.-uśmiechnął się do mnie i powiedział-Chodźmy, odprowadzę Cię do pokoju.-przytaknęłam głową i zaczęliśmy iść w kierunku lewego skrzydła w milczeniu. Zastanawiało mnie o jakim uczuciu mógł powiedzieć Randy, a o jakim ja mogłabym powiedzieć. Zanim skręciliśmy w lewe skrzydło spojrzałam jeszcze raz na salę tronową, w której znajdował się portret mój i rodziców...
-A Ty?-powiedział Randy-Czego tam naprawdę szukałaś?-zapytał spoglądając na mnie kątem oka. Przez chwilę przemierzaliśmy pusty korytarz w absolutnej ciszy.
-Nie wiem.-odpowiedziałam-Po prostu stwierdziłam, że powinnam trochę pozwiedzać...-ziewnęłam.
-Chyba powinnaś się położyć.-stwierdził.
-Przecież jest już ranek. Tyle rzeczy do zrobienia.-powiedziałam akurat kiedy dotarliśmy do drzwi mojego pokoju. Uśmiechnęłam się do Randy'ego przyjacielsko po czym otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do niego. Zamknęłam drzwi z zamiarem położenia się i ułożenia sobie tego wszystkiego w głowie kiedy nagle zauważyłam Selene siedzącą na moim łóżku. Cały czas na mnie patrzyła, stanęłam jak wryta. Czułam się zmieszana ,,Może jest zła? A może jednak nic nie wie? Powinnam coś powiedzieć?" pomyślałam. W głowie cały czas panicznie kalkulowałam jakie jest prawdopodobieństwo, że wie o moim spotkaniu z Randy'm. Obliczyłam, że całkiem spore. Po chwili milczenia, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność Selene w końcu powiedziała:-A więc już wszystko wiesz.-czyli wiedziała.
-Od kogoś musiałam się w końcu tego dowiedzieć.-wypaliłam.
-To wszystko... nie jest takie proste.-zdziwiłam się trochę na jej słowa, czyżbym jeszcze o czymś nie wiedziała?
-Jak to?
-Niestety. Ja nie mogę Ci nic powiedzieć-przerwała na chwilę-Randy też nie miał takiego prawa.
-Jak to? O co Ci chodzi? Kto w ogóle o tym decyduje?-byłam zdezorientowana.
-O wszystkim decydują Druidzi,-na to słowo wzdrygnęła się-którzy decydują o wszystkim od czasu... sama wiesz...-powiedziała nie ukrywając żadnego smutku i przygnębienia.
-Och...-zaczęłam się szybko zastanawiać, wpatrując się w podłogę- ale nie zrobią nic Randy'emu? On nic nie zrobił... to ja poprosiłam go żeby mi wszystko powiedział. Nic mu nie będzie, prawda?- spojrzałam na Selene, która nadal nie ukrywała smutku, czułam się winna.
-Oni... prawdopodobnie już się nim zajęli.-spojrzała na mnie, ale tylko na chwilę.Bez żadnego słowa wybiegłam z pokoju, za sobą słyszałam Selene krzyczącą moje imię.
-Liliana! Liliana!-pobiegłam do sali tronowej, ale tam nikogo nie było. ,,Może wykonują publiczną egzekucję..." pomyślałam, mimo, że to była bardzo pesymistyczna opcja miałam nadzieję, że tam ich znajdę. Z tego co mówiła Selene zostało mu mało czasu, ale w sumie dlaczego mieliby mu coś zrobić? Może za bardzo panikowałam. Jednak nadal biegłam jak najszybciej umiałam w stronę miasta.
• • •
Siedziałam na brzegu łóżka. Czułam się winna. Jakby coś zrobiło wielką zadrę na mojej duszy/sercu. Koniec końców nie dowiedziałam się gdzie jest Randy, czy żyje... ani w ogóle nic. Kiedy pobiegłam do miasta i rozpaczliwie szukałam Randy'ego, albo chociaż tych całych Druidów... za kogo oni się mają!? W każdym razie w końcu znalazła mnie Selene, odprowadziła do pokoju i chyba zamknęła. Chyba, ponieważ nie jestem pewna, kiedy z niego wychodziła usłyszałam dziwny dźwięk za drzwiami, ale nie miałam już ochoty sprawdzać co to było. Usiadłam na brzegu łóżka od strony okna, aby mieć wgląd na niebo i siedziałam tak w zamyśleniu dłuższy czas.
Tak bardzo wyczekiwany 9 rozdział, łał. Oczywiście dziękuję za każdą gwiazdkę, komentarz (mam już aż 1 XD) i ogólnie czytanie moich przysłowiowych wypocin. Have a nice day.