*Rozdział 3*

3.5K 269 6
                                    

Dzisiaj był tak długo wyczekiwany prze ze mnie mecz eliminacyjny. Lekcje zleciały niemiłosiernie szybko, zaraz po nich poleciałam do szatni się przebrać. Związałam moje długie kruczoczarne włosy w długiego kucyka, ubrałam strój drużyny i ruszyłam na salę. O mało nie dostałam zawału kiedy zobaczyłam tłumaczącego coś przeciwnej drużynie Akashiego. A w moim wypadku byłoby to możliwe. Szybko podbiegłam do drużyny i się za nimi ukryłam. Widocznie Seijuro gra w liceum Rakuzan, pewnie jest ich kapitanem. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe. Nienawidziłam go. Z moich okropnych myśli wyrwał mnie głos Kagamiego.

-Długo masz jeszcze zamiar się za mną ukrywać, kapitanie? - spytał, ach tak zapomniałam powiedzieć że  pod koniec semestru awansowałam na fuchę kapitanki drużyny. Hyuga stwierdził że nadaje się na niego lepiej, wypierałam się ale przegrałam głosowanie. Wszyscy byli za. Oprócz mnie.

-E, przepraszam? -powiedziałam bez przekonania

-To powiesz nam chociaż przed czym, lub kim się ukrywasz? - spytał Izuki

-Eeeee, przed nikim?

-Przed przeciwną drużyną, mam rację? - Izuki trafił w sedno, zarumieniłam się i pokiwałam potwierdzającą głową. Cała drużyna wydała coś na kształt

-Oooohhhh... jaka ona słodka - ale zaprzestali gdy zobaczyli mój wzrok. Gdyby potrafił zabijać już by leżeli bez życia. Ponieważ do meczu została jeszcze chwila na rozgrzewkę i wprowadzenie strategii postanowiłam to wykorzystać. To drugie mieliśmy już obgadane, ale wydaje mi się że chłopcy nie wystarczająco się rozgrzali. Na mojej twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech, a moja drużyna przełknęła głośno śliny. 

-Znajcie moją łaskę, zamiast 20 kółek pobiegacie sobie 10. Wokół boiska, i bez skracania rogów. Jak zobaczę że którykolwiek z was się obija lub nie robi tego co każę zrobi to co będę chciała. Chłopacy popatrzyli się na mnie z przestrachem i zaczęli biegać. Po chwili do rozgrzewki dołączyło się jeszcze liceum Rakuzan. Kiedy tak stała i wydzierałam się na drużynę co mają robić zauważył mnie Akashi. Widziałam jak przełyka ślinę i patrzy na mnie z lekkim strachem. Już miał do mnie podejść kiedy kazano nam się ustawić do gry. Piłkę łapał Kagami, w końcu jest jednym z najwyższych w drużynie. Ja byłam najniższa. Chłopacy z Rakuzanu patrzyli na mnie z rozbawieniem. W końcu jakie normalne liceum wystawia do gry dziewczynę i to jeszcze prawie pół metra niższą od zawodników na boisku. I właśnie to dawało mi poniekąd przewagę. Nikt nie brał mnie na poważnie, a po za tym mogłam spokojnie przejść im pod nogami. W pierwszej kwarcie grałam na poziomie Taigi i reszty chłopaków, czym zdziwiłam przeciwną drużynę. Druga kwarta minęła dosyć spokojnie ale w trzeciej, Rakuzan zyskało znaczną przewagę 78-65, niestety ja zaczynałam się już powoli męczyć. Podczas krótkiej przerwy pomiędzy trzecią a czwartą kwarta zawołałam chłopaków aby obgadać strategię. W końcu byłam trochę jakby, ktoś upchał we mnie całe pokolenie cudów. Nie dałabym rady im wszystkim na raz, ale jednemu z nich bez problemu. 

-Słuchajcie chłopaki, w tej kwarcie musimy ich zmiażdżyć. Ja przestanę się hamować, wy też dajcie z siebie wszystko!-powiedziałam i wybiegłam z powrotem na boisko. Wiedziałam że moje "przestane się hamować" może odbić się na moim zdrowiu ale o tym pomyślę później. Na razie najważniejsza jest wygrana. Rozległ się gwizdek sędzi i piłka poszła w ruch. Podawałam piłkę do kolegów dzięki mojemu misdirection, Kuroko i tak był w nim ciut lepszy. Akashi robił użytek z swojego oka imperatora, gdyż skutecznie bronił kosza. Jednak po większym wysiłku z mojej strony udało nam się nadgonić punkty. Na chwilę obecną jest 97-99 dla nas. Koniec meczu zbliżał się niemiłosiernie. Wystarczy jeden rzut za trzy punkty i wygramy. Jeden rzut. Zostało 10 sekund. Dziewięć, odbierałam przeciwnikowi piłkę. Osiem, biegłam. Siedem, podałam do Kagamiego. Sześć, biegłam kozłując piłkę. Pięć, cztery, trzy, dwa - rzucam, piłka zakręciła się na koszu i wpadła. Zero. Rozległ się charakterystyczny dźwięk oznajmiający koniec meczu. 100 do 99. Wygraliśmy. Rozejrzałam się po trybunach i zobaczyłam niebieską czuprynę. Kuroko?! A on co tu robi?! Mniejsza z tym teraz musimy podziękować za grę i będziemy mogli iść świętować. Zaczęłam iść w kierunku mojej drużyny,kiedy mój wzrok zaczął się rozmywać. Nie no tylko nie teraz. Chciałam sięgnąć do kieszeni po leki, ale nie zdążyłam. Upadłam na podłogę, tracąc kontakt ze światem.

***

Przepraszam że rozdział znowu taki krótki, ale zapomniałam o sprawdzianie z fizyki ;-; I musiałam się pouczyć. To takie smutne. Kuroko nadal nie było, no przynajmniej nie oficjalnie. Faktycznie siedział na trybunach ale o tym w następnym rozdziale ^^



KnB - 7 członek pokolenia cudów *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz