Rozdział 3

53 4 0
                                    


Słońce wyszło i oświetlało chatkę. Teraz to już nie było straszne miejsce, ale jedynie opuszczone. W tej chwili co musiałam zrobić to wydostać się spod tego łóżka i pomaszerować prosto do domu. Chciałam zrobić to wszystko po cichu, bo ktoś jeszcze spał, nowo zapoznany kolega, który uwielbia myszy. Wyszłam spod łóżka i otrzepałam się z kurzu, byłam cała brudna. Dobrze, że tu nie ma lusterka, bałabym się spojrzeć. Jak ja teraz wyglądam? Odwróciłam się i zobaczyłam

-jego. Spał twarzą do poduszki i nie mogłam po raz kolejny zobaczyć jego twarzy. Chciałam już wyjść. Musiałam wyjść stamtąd. Musiałam jak najszybciej być w domu. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Niestety drzwi zaskrzypiały i przebudziłam tajemniczego chłopaka.

-Dzień dobry, mam cię odprowadzić? -wymruczał.

Wiedziałam, że jeszcze ma ochotę spać. Ledwo powiedział ostatnie słowa. Nim się obejrzałam on dalej poszedł spać.
-Dam sobie radę-Wyszeptałam.

Kierowałam się na prosto. Próbowałam przypomnieć sobie miejsce, które wczoraj mijałam.
Szłam wzdłuż iglastych i liściastych drzew. W końcu w oddali zobaczyłam dróżkę, po której podążałam. Po drodze myślałam nad tym czy zachowałam się chociaż trochę miło w stosunku do niego. Zastanawiałam się jak wygląda, bo nawet nie mogłam ujrzeć jego twarzy w świetle dziennym. Wreszcie byłam pod swoim domem. Wyciągnęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi wejściowe. Ściągnęłam buty i poszłam wziąć szybki prysznic.
Następnie przekierowałam się w stronę kuchni i upichciłam sobie tosty, a do tego szklankę soku pomarańczowego. Bolały mnie strasznie kości po wczorajszym, chyba dlatego, że spałam na podłodze. Pobiegłam na górę do swojego pokoju po telefon. Otwieram drzwi, a tu taki bajzer. Od razu wzięłam się za sprzątanie. Pościeliłam łóżko, ułożyłam ciuchy i książki, które były porozrzucane po całym pokoju. Sięgnęłam po telefon, ale był rozładowany. Podłączyłam go i zbiegłam na dół ogarnąć. Zajęło mi to kilka godzin, ale zaraz potem mogłam świętować swój sukces. Po chwili usłyszałam jak dzwoni mój telefon.
-Słucham
-Dopiero teraz? Czego nie odbierałaś wcześniej! Martwiłam się o ciebie! gdzie ty do cholery byłaś?
-Spokojnie Karen. Przepraszam, że nie odbierałam wcześniej, ale nie wzięłam ze sobą telefonu. Wczoraj poszłam na zdjęcia w góry, ale się zgubiłam i była burza. Musiałam się gdzieś schować, ale zboczyłam z drogi. I spałam całą noc w takiej opuszczonej chatce i poznałam tam pewnego szczurka.

-Szczurka? czujesz się tam taka samotna, że ze szczurami się kumplujesz? Kobieto czyś ty na rozum padła?

-hahhaa, szczurek to człowiek. Nawet nie wiem jak wygląda, a co dopiero jak ma na imię. Widziałam tylko jak śpi. I jak słyszysz już jestem bezpieczna.

-Bardzo się cieszę. Tak się martwiłam. Wiesz, że cię Kocham i tęsknie? Mam nadzieje, że przyjedziesz do mnie na weekend spać.

-Jak tylko rodzice przyjadą cos wymyślę

-To lepiej teraz myśl, bo przyjadę i cię sama na taczkach tutaj przywiozę

-Hmm..lepiej nie myśleć

-Ty się śmiejesz, a tu takie poważny sprawy. A wracając do tego chłopaka...

-Nie wiem nic o nim.

-Tajemniczy mężczyzna! I to jest cudowne!! Zobaczycie się jeszcze? W ogóle jak on wyglądał?
-Mówiłam ci już Karen, że nie widziałam go, bo było ciemno. Ale jak spał, to zauważyłam, że jest wysoki.

-Tylko tyle? Zero mięśni i w ogóle?
-Miał bluzę na sobie i to dość szeroką. Nie wiem, przykro mi

-Szkoda, trzeba było go rozebrać. Ale jak się zobaczycie opowiesz mi wszystko ze szczegółami. Ja muszę kończyć, buziaki!
-Buziaczki i tęsknie

Please, don't be madWhere stories live. Discover now