Upadłam twarzą na łóżko. Byłam padnięta. Czułam się jakbym przebiegła wielki maraton. Chwila wytchnienia.
-JESIII!!!!- darła się w niebo głosy Karen, która właśnie nadal wspina się po schodach. Za szybko przeceniłam ten spokój.
-Idę.
Zwlekłam się z łóżka jak jakaś flądra. Już byłam blisko Karen, kiedy ja właśnie potknęłam się o próg od drzwi. Runęłam o ziemie niczym bomba atomowa na Iraku. Już nic nie czułam. Byłam tak przemęczona, że nic nie mogłam odczuć. Czułam się jak sparaliżowany człowiek. Przyczołgała się do mnie Karen i pocałowała mnie w czółko.
-Boli?
-Ale co?
-Nic nie czujesz? Słyszałam jak wywaliłaś się na ziemię i jak widać nadal leżysz. Takiego zderzenie trudno było nie słyszeć.
Zaśmiałyśmy się obydwie z mojej sytuacji.
-Niezdara ze mnie- powiedziałam.
-Wcale nie. Ej wiesz co? Wygrałam życie. Posprzątałyśmy twój gigantyczny dom, ale co najlepsze weszłam na górę schodami w zaledwie dziesięć minut.
-Która godzina?- spytałam nieprzytomna.
Karen spojrzała na zegarek.
-Za pięć dwudziesta czwarta.
-Na serio jesteśmy uosobieniem kopciuszka. Tylko nie jesteśmy na balu.
-Wiesz co robił kopciuszek o tej godzinie?
-Co?- spytałam z zaciekawieniem.
-Spieprzał z balu! A potem książę ją gonił, ale się zmęczył i przez to chodził jak matoł po każdym domach przymierzając każdej panience we wiosce bucika.
-I co chcesz przez to powiedzieć?
-To, że ja jestem kopciuszkiem, a ty księciem- wstała jak oparzona, uderzyła mnie w ramię i krzyknęła- kto ostatni na łóżku ten śpi we wannie. Gonisz!
Dziewczyna zaczęła wiać do mojego pokoju jakby gonił ją desperacko zgłodniały lampart. Nie wiem skąd wzięła tyle siły, ale ja nie miałam zamiaru się śpieszyć. Mozolnym ruchem wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę mej sypialni, zaczarowanej krainy snu.
Zamknęłam za sobą drzwi, a Karen już skakała po moim łóżku jak małpa. Wzięła mojego misia i zaczęła się do niego przytulać. Spojrzała na mnie radośnie, a na jej twarzy pojawił się banan.
-Śpisz we wannie-oznajmiła- teraz twoja kolej.
Nie zgodziłam się z tym zaprzeczając przy Tym głową.
-Posuń się!- Rozkazałam.
-Posunąć to wiesz kogo możesz- puściła mi oczko i pojrzała w stronę okna, z którego miałam widok na dom sąsiada.
Uniosłam jedną brew i postukałam się po czole.
-Jesteś nie dojrzała panno Karen.
-Emocjonalnie?
-I psychicznie.
-Dowody?
-Wczorajsza noc.
-Wygrałaś. Ale jest jeden na jeden.
-Bo?
-Bo ty też w tym uczestniczyłaś.
Podniosłam ręce do góry na wznak niewinności.
YOU ARE READING
Please, don't be mad
Random17-letnia Jessica wraz z rodzicami wyprowadza się do miejscowości Hampshire. Czy spodoba jej się życie w samym środku lasu obok szalenie bogatych sąsiadów Donavan? *** Pewnego dnia Jessica idzie na spacer po górach, niestety nagła zmiana pogody pro...