Rozdział 14

29 5 0
                                    


Siedziałam na sofie z Karen oglądając filmy romantyczne. Do salonu wbiegła mama wyłączając nam telewizor.

-Ej co ty robisz? Oszalałaś?- zwróciłam się do mamy.

-Musimy pogadać o przedwczorajszej nocy.

Spuściłyśmy głowy, by zakryć wypieki na policzkach.

-Mamo- ciągnęłam- ale przecież wiesz, że nic nie pamiętam!

Byłam zła, zła, że wyłączyła mi telewizor.

-Za bardzo cię rozpieszczałam, a teraz widzę skutki.

Otworzyłam szeroko usta, miałam już coś jej powiedzieć, ale zrezygnowałam. Nie przychodziła mi żadna mądra riposta.

-Musze cię trzymać w pionie Panno Kinley- twarz miała niby łagodną, ale to tylko pozory. W środku czychał piekielny smok, który czekał na odpowiedni moment, by mógł rozplanować dzień zagłady.

-Słuchamy- westchnęła Karen. Poprawiła się na sofie i kiwnęła głową, by moja mama zaczęła z nami wyjaśniać wszystkie sprawy.

-Moje drogie panie- zaczęła. Ja tylko złączyłam ramiona i miałam ochotę wyjść. Chociaż w sumie... tylko mama może wiedzieć jak wróciłam do domu oraz co się wtedy stało- Miałam szczęście Jessi, że tata musiał jeszcze gdzieś pojechać, a mnie zostawił pod domem. Nagle podjeżdża samochód, no niezła fura- zmarszczyła czoło- nie znam się na markach samochodowych, ale chyba to było lamborghini- ja i Karen wyrobiłyśmy oczy, wczorajsza noc chyba naprawdę musiała być ciekawa, a ja nic z niej nie pamiętam. No ładnie!- Ale to jest mało istotne, z samochodu wysiada dwóch chłopaków. Otwierają tylnie drzwi i pomogły wstać tobie Karen- zwróciła się do niej moja rodzicielka- śmiałaś się niesłychanie, a drugi chłopak trzymał jakąś zgrabną blondynkę, bardzo ładna była. Zaprowadził ją do domu obok, państwa Donavanów.

O jejku! Victoria musiała być zalana w cztery piękne litery! Karen zakryła swoją dłoń w twarzy. Była cała czerwona.

- Ja się tak zastanawiam co ty robisz tutaj o tej godzinie. gdy mnie zobaczyłaś omal nie puściłaś pawia.

-Proszę niech pani tylko nie mówi, że to zrobiłam!- krzyknęła Karen pełna wstydu- bo ja już nie chce wiedzieć co było dalej.

-Ale powinnaś- oznajmiła mama- tak czy siak pożegnaliście się, chłopak kulturalnie przywitał się i powiedział, że chciał cię tylko odwieść do domu. A ja? Co ja miałam zrobić? Zszokowana podziękowałam mu, a on odprowadził cię aż pod same drzwi. Po raz kolejny przepraszał, że taka niestosowna sytuacja itd. Myślał, że jesteś moją córką.

Karen omal się nie zapadła pod ziemię.

-A powie pani chociaż jak wyglądał?

Mama westchnęła głęboko i usiadła na ławie.

-Blondyn? Tak blondyn i miał burze loków, takie afro.

Szczęka nam opadła. Koleżanka walnęła się z całej siły w czoło i omal nie rozpłynęła się z tej całej sytuacji.

-Przepraszam bardzo, że pani musiała się ze mną zobaczyć po tylu miesiącach w tej sposób. Bardzo bym chciała, by pani nic mojej mamie nie mówiła. Byłabym wdzięczna, naprawdę. Mogę nawet przyjeżdżać co weekend i sprzątać pani dom, gotować obiady. Nie wiem, cokolwiek! Nawet tłuc kotlety schabowe, których tak bardzo nie lubię!- jej oczy zalały się łzami. Nic nie mówiąc złapałam ją za rękę i trzymałam mocno.

-Nie płacz Karen- mama kucnęła naprzeciwko niej i podniosła jej podbródek- nic nie powiem twojej mamie, ale jestem niezadowolona z waszej postawy. Jesteście jeszcze młode, a pod moją nieobecnością przyjechałyście pod wpływem alkoholu- jej głos był łagodny, ale wyczuć można było stanowczość.

Please, don't be madWhere stories live. Discover now