Rozdział 13

29 6 0
                                    


Przeciągnęłam się na łóżku jak kotka, a następnie przekręciłam głowę stronę Karen, ale ona jeszcze spała. Lewą ręką chwyciłam za telefon, włączyłam telefon, godzina ósma trzydzieści pięć. Miałam wiele nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości od nieznajomego numeru. Kto to mógł być? Wchodzę na skrzynkę z wiadomościami. Widzę, że pisałam z tą osobą. Przesuwam palcem wyżej, czytam... a na końcu wiadomości pisze- Chris. Podekscytowana, a zarazem zaciekawiona czytam od początku wszystkie konwersacje.

-O cholera!- krzyknęłam oszołomiona czytając te wszystkie wiadomości. Przez mój krzyk zbudziłam przy tym Kar, która właśnie wzdrygnęła ze strachu.

-Jess, co się dzieje?- spytała zaspanym głosem. Pokazałam jej ekran telefonu, na którym widniała rozmowa z Chrisem.

Koleżanka otworzyła szeroko oczy, a następnie złapała się za głowę. Westchnęła głęboko i chwyciła mnie za ręke.

-Powiedz mi do jasnej ciasnej Jessi co się działo aktualnie dwa dni temu? Dlaczego on napisał ,,gdzie jesteś", a ty mu bez żadnych minek ani niczego odpisujesz ,,w lesie"?

-Ty mi najpierw powiedz, że skoro naprawdę byłam w lesie to z kim i jak wróciłam do domu?

Karen usiadła na łóżku po turecku i nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.

-Nie wiem- odparła- wiesz, że ja nic nie pamiętam.

-Może ty z kimś rozmawiałaś lub no nie wiem! Zobaczmy, może w twoim telefonie coś znajdziemy- zaproponowałam.

Karen kiwnęła głową i przeturlała się na koniec łóżka. Wstała i odłączyła swój telefon od ładowarki. Wpatrywałam się w nią z zaciekawieniem. Dziewczyna zmarszczyła czoło.

-JESSICA!!!!!!!!!!-wrzasnęła podekscytowana. Zaczęła latać po pokoju i skakać jak malutki kangurek.

Ja zdezorientowana wstałam jak oparzona i zabrałam Karen telefon. Miała setki powiadomień między innymi z facebooka, tweetera itp. Klikam w pierwsze powiadomienie. Zaproszenie do znajomych: Nick Stinley i Jackson Smith. Spojrzałam na ich profilowe i od razu zaczęłam się ślinić na sam widok. Wesoła Kar podeszła do mnie i weszłyśmy na ich profile oglądając zdjęcia. Pan numer jeden to Jackson. Włosy kędzierzawe, niczym afro w kolorze blond. Oczy niebieskie, a uśmiech szczery i wygląda na sympatycznego chłopaka. Karen wachlowała się pierwszą lepszą gazetą na widok Jacka. Spojrzałam na nią z rozbawieniem, a ona tylko przekręciła oczami. Wyszłam z jego profilu i obcykałam drugiego pana.

Nick i jego zdjęcie główne było przeciwieństwem Jacka. Przystojny ciemnowłosy z grzywką do góry. Jego oczy i postura wyglądała na zamyślonego. Miał w sobie to coś co od razu nam zmiękły nogi.

-Seksi maj dejzi ci panowie Jess- oznajmiła entuzjastycznie

-Skąd tacy bogowie wysłali ci sieroto zaproszenie?- zwróciłam się do Karen z lekką zazdrością.

Uśmiechnęła się szeroko i wzruszyła ramionami.

-Nie wiem- odpowiedziała zadowolona- nie pamiętam, ale weź ich zaakceptuj.

Jak nakazała tak zrobiłam. Nie musiałyśmy czekać długo, a już przychodziły nam kolejne powiadomienia. To Jack napisał do Karen.

Wymieniłyśmy się spojrzeniami i zaczęłyśmy piszczeć ze szczęścia jak histeryczki. Kar wydarła mi z rąk telefon i od razu z bananem na twarzy wpatrywała się w ekran.

-Mogłabyś nie być taka samolubna i podzielić się wiadomością?- spytałam poważanie. Spojrzałam na nią groźnie na co ona tylko klepnęła mnie w ramię.

-To czytaj razem ze mną- poprosiła.

Jack: Witaj Karen! Chciałem ci powiedzieć, że w piątek mamy się spotkać i nie ma żadnego ''ale" ;-)

Ps. Nick (mój kumpel) bardzo chciał pozdrowić twoją przyjaciółkę Victorie. A tutaj wysyłam ci kilka zdjęć ze środy

<<Zdęcia>>

Zatkało mnie.

-Co mam mu odpisać?- pytała radośnie- Mam spotkanie z wielkim Moto Moto, a ja nawet nic nie pamiętam! I NIE WIEM JAK GO POZNAŁAM!- zaczęła krzyczeć histerycznie Kar. Położyłam stanowczo rękę na ramieniu koleżanki i wbiłam w nią bezwzględne spojrzenie.

-Słuchaj maleńka- zaczęłam- masz spotkanie z wielkim niebieskookim blondynem, którego kompletnie nie pamiętasz- przytaknęła mi robiąc smutną minkę- ale za to, macie się w znajomych na fejsie- zaśmiałam się na cały głos, nie mogłam lepiej jej pocieszyć- Pamiętaj, że w piątek musisz wyglądać nieziemsko, a ja ci w tym pomogę, tylko zadzwonimy do Vicki i obgadamy resztę spraw, może ona coś wie? W końcu jego kumpel kazał ją pozdrowić, to coś musi być na rzeczy.

Napisałyśmy Vice sms'a aby szybko przyszła i zbiegłyśmy na dół. Przyprowadziły nas w stronę kuchni cudowne zapachy... gofrów.

W kuchni siedział przy stole tata czytający gazetę, popijając kubkiem kawy. Bałam się przekroczyć ten próg. Co jeśli mama mu o wszystkim opowiedziała? Wyjdę z torbami z domu. Stałam w progu czekając aż któreś z nich mnie zauważy. Niestety dzisiejszy humorek Karen wcale mi nie pomagał. Przyjaciółka chwytając mnie za nadgarstki pomogła mi przekroczyć linie strachu. Przywitałyśmy się z moimi rodzicami i usiadłyśmy przy stole. Mama podała nam talerzyki oraz sztućce. Szybko zapełniła puste talerze goframi z bitą śmietaną.

-Smacznego- powiedziała- Ale to co pijecie same sobie robicie, bo nie wiem na co dzisiaj macie ochotę- uśmiechnęła się do nas złowieszczo.

-Ale żadnych procentów moje młode damy- dodał tata.

My tylko wymieniłyśmy się spojrzeniami i wybuchnęłyśmy śmiechem, aby zakryć nasz strach i niepewność co dalej może się wydarzyć.

-My?- odparłam- Tato nie rób z nas alkoholików.

-No właśnie panie Kinley, teraz na czasie tylko kawa, kawa, kawa i jeszcze raz KAWA- ostatnie słowa bardzo zaakcentowała i uśmiechnęła się niepewnie do ojczyma.

-I prawidłowo. Widzisz Janett jakie mamy cudowne córki- zwrócił się zadowolony do mamy. Mama odwróciła się do taty i pocałowała go w czoło.

-Masz rację to bardzo odpowiedzialne, pracowite i dobre dzieci- odparła. Tata wstał z krzesła i odstawił kubek do zlewu. Podszedł do nas i objął nas swoim opiekuńczym, a zarazem silnym ramieniem.

-Muszę już iść- powiedział całując nas w policzek,

-A kiedy pan Kinley wróci?- spytała smutno Karen.

-Jakie Kinley, Karen? Mów mi po imieniu.

-Tak jest panie Peter- oznajmiła Kar

-Nie lubię jak ktoś mnie postarza, a przecież jestem taki młody- żalił się śmiejąc się tato- Wrócę późno0odpowiedział wkładając buty na nogi. Jeszcze raz pożegnał się z mamą i zniknął w drzwiach.

Please, don't be madWhere stories live. Discover now