Rozdział 3

7.4K 302 29
                                    

Rosalie

    Kolejny dzień nie zapowiadał się tak wspaniałomyślnie, ponieważ zaczął padać deszcz.
Nie chciało mi się wstawać z miękkiego posłania, a tym bardziej gnić w budzie.
Niestety do piątku było jeszcze daleko i nijak nie mogłam tego zmienić.

    Musiałam wykonać wszystkie poranne czynności, tak jak wczoraj i już siedziałam na krześle w kuchni. Byłam głodna i potwierdziło to burczenie mojego brzucha, ale musiałam zjeść coś lekkiego i niskokalorycznego.
Nie chciałam popełnić tego samego błędu, co w gimnazjum.
Zjadłam małą piętkę chleba i popiłam zimnym mlekiem.
    Czułam jak przechodzi przez mój przełyk, by zaraz popłynąć dalej razem z mlekiem. Nie cierpiałam tego uczucia, wtedy wiedziałam, że to za dużo.
Oczami wyobraźni widziałam jak wszyscy się ze mnie śmieją, znów.

Poszłam ubrać buty i kurtkę, a po drodze zachwiałam się kilkakrotnie.

To tylko z przemęczenia.

Pomyślałam, jednak byłam w błędzie, ale przekonałam się o tym dużo później. Za późno.
Wzięłam kurtkę z kapturem i wyszłam z mojego domu, który od dziś był moim azylem.
Omijałam brudne kałuże, które pojawiały się znikąd i przepychałam się przez przypadkowych ludzi, lecz oni nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi.

Tak jak zawsze...

Gdy dotarłam na miejsce sprawdziłam szybko plan lekcji, z którego wynikało, że mam w-f. Super.
Świetny początek dnia, przynajmniej się trochę rozruszam. Szłam w stronę sali gimnastycznej, ociągając się, bo miałam jeszcze czas. Błądziłam wzrokiem po wielkim korytarzu, gdy coś sobie uświadomiłam.

Cholera... Cholera! Nie, tylko nie to!

Przecież miałam w-f. Na wychowanie fizyczne trzeba się przebierać.
Ja będę się przebierać, przy innych dziewczynach!
A gdy już się rozbiorę, zobaczą nie tylko moje grube ciało, ale co gorsza blizny.

Cholera. Spokojnie wymyślę coś...

    —  Ciekawe co? Blizny i cięcia masz na rękach, nogach i kawałku brzucha. Jak chcesz to ukryć?

Moja podświadomość miała rację, ale nie ucieknę z lekcji, bo i tak wcześniej czy później, będę musiała na niego przyjść. W końcu mam go prawie codziennie...
W tym momencie dzwonek zadzwonił tuż nade mną, na co się skrzywiłam. Cała spięta, weszłam do przebieralni dziewczyn i rozglądnęłam się.
Była niewielka, a ściany miała w kolorze morza, w rogach stały małe ławeczki.
Na nich siedziały inne dziewczyny, które zaczęły się już przebierać.
Niestety, nie było już dla mnie ławki, co zauważyła Jane.

     —  Nie ma miejsca. Musisz iść tam.  —  Wskazała palcem na drzwi obok.  —  Tam jest druga szatnia i ławki.

Zdziwiło mnie to, że jest dla mnie taka miła.
Nie, cofnąć to. Jest dla mnie... uprzejma?
Wskazała mi miejsce gdzie są ławki, a to oznaczało, że odpuściła.
Choć miałam niejasne uczucie, że się mylę.
Jestem uratowana, przynajmniej nie zobaczą mojego grubego, oszpeconego ciała.
   Ruszyłam w stronę drzwi, a gdy chwyciłam klamkę usłyszałam rozbawiony głos blondynki:

    —  A i jeszcze jedno...  — Przerwała i z trudem powstrzymywała śmiech.  —  Uważaj na szczury.

Zastygłam w bezruchu, trzymając zardzewiałą klamkę i nie mogłam uwierzyć własnym uszom.

Czego się spodziewałam?

    —  Akceptacji...  —   prychnął głos rozsądku.

Napraw Mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz