Rozdział 21

2.9K 170 3
                                    


    Obudziło mnie rytmiczne pikanie zapewne jakiegoś urządzenia. Dotarło to do mnie po paru minutach, a wtedy aż się wzdrygnęłam. Pamiętałam ten dźwięk. Przez te wszystkie lata próbowałam o nim zapomnieć, nie mogłam znów do tego wrócić. Do tych strasznych wspomnień.

Za nic nie wygrałabym z moją pamięcią, dlatego wszystko wróciło.

Otworzyłam drzwi sali 6, a moim oczom ukazały się łóżka, okryte zielonym prześcieradłem.
Na nich leżeli zmasakrowani ludzie, a nawet dzieci. Nie widziałam dokładnie co się z nimi działo, bo całą swoją uwagę skupiłam na dwóch łóżkach tuż przy ścianie.

Na nich leżeli moi rodzice. Gdy tylko zobaczyłam te rude włosy, od razu wiedziałam, że to moja rodzicielka. Domyśliłam się też, że koło niej musiał leżeć, nie kto inny, jak mój ojciec. Powoli podeszłam do łóżek i przeczytałam plik notatek związanych z ich zdrowiem. Po policzku spłynęła mi łza. Śpiączka.
W czasie jazdy do pracy potrącił ich tir, a przy okazji wjechał w autobus przepełniony ludźmi.

Przychodziłam do nich dzień w dzień, przez dwa miesiące. Najbardziej irytowało mnie to nieustanne pikanie. Aż w końcu pewnego dnia ustało. Ale nie ucieszyłam się z tego powodu, bo oznaczało to, że zostałam sama.

     Przy moim łóżku siedział Alex. Trzymał moją rękę w mocnym uścisku. Widziałam go jakby przez mgłę, ale wiedziałam, że spał. Próbowałam zawołać pielęgniarkę, która stała niedaleko mojego łóżka i spytać się, co tu robię. Jednak z moich ust nie wydobyło się żadne słowo, tylko ciche sapnięcie, które obudziło czarnowłosego chłopaka. Gdy otworzył oczy, nie mogłam uwierzyć, że to on. Wyglądał jakby nie spał przez całą noc. Miał wory pod oczami i lekko zaczerwienione białka. Spojrzał na mnie i gdy tylko dotarło do niego to, że się obudziłam - uśmiechnął się szeroko i jakby rozbudzony pobiegł gdzieś.

Myślałam, że mnie zostawił. Pomyliłam się, bo po kilku sekundach wrócił z jakimś doktorem. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Był facetem po czterdziestce, widać było jaki jest zmęczony.

Zerknął na mnie i wtedy po raz pierwszy zobaczyłam spojrzenie pełne litości.

    -   Witaj Rosalie  -  przywitał się doktor, a ja czułam gorycz słysząc ten rodzaj tonu, którym zwraca się do wariatów.   -   Za chwilę przyniosę wyniki badań i będziemy musieli porozmawiać o twoim stanie... psychicznym.

Wiedziałam, oni już wiedzą. Widzieli moje blizny.
Muszę coś zrobić, jak najszybciej. Nie chce trafić do psychiatryka, a tym bardziej, by Alex dowiedział się o tym w ten sposób. On nie może wiedzieć...
Mężczyzna odszedł, a Alex ze zdziwieniem odprowadzał go wzrokiem. Gdy ten zniknął mu z pola widzenia, spojrzał na mnie ze zdezorientowaną miną.

     -  Co on miał na myśli, Rose? - zapytał, a ja już wiedziałam co mam zrobić.

Uśmiechnęłam się promiennie i wstałam z łóżka.
Chłopak nie wiedział, co się dzieję, ale przecież musiałam mu coś powiedzieć. Cokolwiek.

     -  Zaprowadź mnie do łazienki  - odparłam i widziałam, jak Alex oddycha z ulgą.

Oj, nie ciesz się tak, nie ciesz... To dopiero początek.

Powiedziałam to samo pielęgniarce i ruszyliśmy w stronę łazienek. Gdy dotarliśmy na miejsce, postanowiłam opowiedzieć mu o swoim planie.

    -  Alex...?  -  spytałam i od razu zobaczyłam, że czeka na moją dalszą wypowiedź.  - Zrobisz ze mną coś bardzo głupiego?

Ten tylko to usłyszawszy, uśmiechnął się łobuzersko.

    -  Z tobą wszystko  -  odpowiedział.

Gdy opowiedziałam mu co zamierzam zrobić, ten już nie był tego taki pewny.

    -  Ale lekarz...   - zaczął, ale ja od razu mu przerwałam.

    -  To nic poważnego. Proszę... - spojrzałam na niego błagalnie, szczerząc się do niego radośnie.

Westchnął i przewrócił oczami, co oznaczało, że się zgadza. Pocałowałam go w policzek i pociągnęłam za rękę, a sama pobiegłam przed siebie. Korytarzami roznosił się nasz śmiech, ale mało nas to obchodziło. Wiedziałam, że mieliśmy mało czasu na zrealizowanie naszego planu, więc przyśpieszyłam i dobiegłam do najbliższego okna.

Stanęliśmy przy nim i rozglądaliśmy się czy nikt nas nie widzi. Na korytarzu nikogo nie było więc otworzyłam okno i stanęłam na parapecie, gotowa z niego skoczyć. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Spojrzałam na Alexa z niezrozumieniem.

    -  Na pewno tego chcemy?  -  zapytał z wahaniem. - Może wrócimy na twoją salę?

    -  Alex...  -  westchnęłam, widząc wyraz jego twarzy. - Zrób to dla mnie. Nie cierpię szpitali...

Wskoczył na parapet. Byłam szczęśliwa, że jest dla mnie tak wyrozumiały i, że mnie rozumie.
Stąd nie było tak bardzo wysoko. Zobaczyłam śmietnik.
Nie mieliśmy wyboru, bo słyszeliśmy już z daleka krzyki lekarza.

    -  Na trzy  -  zaczęłam.

Spojrzałam na Alexa.

    -  Raz...

On spojrzał w dół i powiedział:

   -  Dwa...

Ochrona była tak blisko...

     -  Trzy!  -   wykrzyknęłam i skoczyliśmy.

Wylądowaliśmy bezpiecznie na miękkich workach. Szybko wstaliśmy i pobiegliśmy do auta. Gdy tylko do niego wsiedliśmy, odjechaliśmy, przez całą drogę zwijając się ze śmiechu. Adrenalina robiła swoje...

    -  Zrobiliśmy to...   -  powtarzał w kółko nie dowierzając swoim zapewnieniom.  -  Zrobiliśmy to! Juhuu!

Zaśmiałam się słysząc jego entuzjazm.
Zrobiliśmy to. Zrobiłam to.

Uratowałam go od okropnej prawdy.

Od moich tajemnic...
Od mojego życia.



Napraw Mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz