✿Seven

472 50 5
                                    

  Otwieram oczy, czego od razu żałuję. Ból głowy dopada mnie w prędkości światła, chwytam się za nią, zamykają z powrotem oczy. Muszę wziąć tabletkę przeciwbólową, ale nie wiem, jak mi się uda wyjść z łóżka. Nie mam na to siły. Każdy mięsień mnie boli, czuję to.


Zaciskam mocno usta oraz oczy, a następnie, używając wszystkich swoich sił, wstaję. Wszystko dzieje się szybko, lecz w mojej głowie ciągnie się to niesamowicie. Pierwszy raz zdarzyło mi się, abym była tak bezsilna. Chwytam za telefon i piszę SMS-a do swojego szefa, że mnie nie będzie.


Śmieszne. Jak kiedyś pracowałam cały czas, bez dnia wolnego. Tak w tym miesiącu, to kolejny dzień, w który mam wolne. Trochę głupio mi z tego powodu, ale to nie moja wina, że czuję się okropnie. W końcu każdemu mogło się zdarzyć. Jesteśmy tylko ludźmi.


Louis, jakby wiedział, że źle się czuję, przybiega do mnie i liże po gołej łydce. Uśmiecham się promiennie. Zdecydowanie brakowało mi obecności, jakiejś żywej duszy, w domu. À propos psa. Muszę kupić mu coś do jedzenia, bo karmy zbyt dużo nie ma, a do tego jakiś kosz czy coś. W końcu wiecznie spać na moich kocach nie będzie. Będę musiała wysłać Lukasa albo kogokolwiek innego po te rzeczy.


Podnoszę się z łóżka i wolnym krokiem udaję do kuchni, aby wziąć jakieś leki. Może coś na przeziębienie się znajdzie.





Słyszę dzwonek, na co jęczę. Louis zaczyna głośno szczekać, a ja z powodu bólu głowy, zaciskam mocniej oczy, chcąc zminimalizować to okropne uczucie. Po wzięciu leków mój stan się polepszył. Mam więcej siły, ale i tak leżę plackiem przed telewizorem, nic nie robiąc. Joe zapewnił mnie, że będę siedziała w domu, dopóki nie wyzdrowieję. A że on jest dość stanowczym człowiekiem, to nawet nie zamierzałam mu się sprzeciwiać. I tak utknęłam w kawalerce na, co najmniej, tydzień. Mam nadzieję, że podczas tych siedmiu dni nie oszaleję. Podnoszę się i udaję do drzwi, za którymi ktoś stoi. Kiedy je otwieram, doznaje szoku.


- Will? — Pytam, otwierając szerzej oczy.


- We własnej osobie! — Krzyczy i zamyka mnie w uścisku. Nie ma to, jak odwiedziny młodszego brata.


Od jakiejś godziny słucham, o tym, co się zmieniło w życiu mojego brata. Ten dwudziestotrzyletni facet jest straszną gadułą, lecz kocham go nad życie. Nasz kontakt zawsze był lepszy od tego, jaki miałam ze swoją starszą siostrą. Szczerze mówiąc, nienawidzimy się. Nie wiem dlaczego, ale działamy na siebie jak magnesy. Dlatego ucieszyłam się, kiedy nam oznajmiła, że przeprowadza się do Miami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaka byłam szczęśliwa.


Nawet chłopak był na spacerze z Louis'em i strasznie ten pies go polubił. Kupił mu też karmę, smycz, kosz i parę innych niezbędnych rzeczy, za co jestem mu wdzięczna. Dowiedziałam się też, że chłopak zostaje na tydzień w Doncaster. Kilka dni pomieszka u mnie, a następne u rodziców. Potem wraca do Los Angeles. Chociaż ja nie wiem czy będę w stanie go puścić z powrotem. Nienawidzę, kiedy wyjeżdża.


 - Pójdę otworzyć — mówi Will, a ja patrzę na niego zdziwiona. Zawiesiłam się na chwilę, więc nie docierało do mnie, to co się działo dookoła.


- Co?


- Ktoś dzwonił dzwonkiem — tłumaczy, a ja tylko się uśmiecham.


- Cześć, Sky. Słyszałem, że się przeziębiłaś, więc postanowiłem kupić ci trochę leków. — Słyszę głos Louis'a, który staje za mną. Uśmiecham się pod nosem, a potem odwracam w jego stronę. Czyli choroba ma też swoje plusy.  

✿✿✿

Flowers✿ • tomlinsonWhere stories live. Discover now