Will dzisiaj rano pojechał w odwiedziny do naszych rodziców. Oni nie mają jeszcze pojęcia, że chłopak przyleciał do nas ze słonecznego Los Angeles. Chociaż, to nawet dobrze, będą mieli niespodziankę. Czuję się już o niebo lepiej, ale Joe stwierdził, że jeszcze przez dwa dni nie wracam do pracy, bo muszę złapać lepszą odporność. A ja czuję się zdrowa i mam tyle siły w sobie, że by się zdziwił, lecz skoro nie chce, abym przyszła do pracy, to nie przyjdę. Niech sam sobie pracuje, a ja odpocznę. Przynajmniej mam miłe towarzystwo.
Dzisiaj Louis uparł się, że gdzieś mnie zabierze. Nie widziałam go od dnia, w którym przyniósł mi leki, ale cieszę się, że postanowił dać mi się nacieszyć bratem. Nawet rozmawiałam z nim o tym, przez SMS-y. Można powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze do przyjaźni, bo nawet zaczynamy sobie ufać. Przynajmniej tak mi się zdaje. Nie wiem, co siedzi w jego głowie. Mimo to rozmawia nam się bardzo dobrze i miło spędzamy czas, czego więcej chcieć?
Pukanie do drzwi wyrywa mnie z moich myśli. Pies zaczął szczekać i machać ogonem. Cieszył się i chyba wiedział, kto zaraz się pojawi u nas w domu. Szybko wstaję i udaję się w stronę brązowej powłoki. Za nią, zapewne, znajduje się Louis, który powiedział, że przyjdzie po mnie około czternastej, a ta godzina się zbliża.
- Witaj! — mówi, przytulając mnie do siebie.
Jest w nim tyle pozytywnej energii, dzisiejszego dnia, że zaraz od przechodzi na mnie. Uśmiecham się promiennie i wpuszczam go do domu, lecz on kiwa głową na "nie".
- Myślałam, że jeszcze na chwilę wejdziesz do mnie.
- Potem, a teraz się szykuj.
Mówię, aby poczekał chwilę, a sama idę po torebkę. Wkładam buty i ubieram katanę, po czym wychodzimy na dwór. Louis chciał iść z nami, ale brunet powiedział, że to byłoby dziwne, gdybyśmy wzięli psa ze sobą do miejsca, gdzie idziemy. Nawet się nie kłóciłam i z bolącym sercem, zostawiłam Lou w domu.
Kiedy zbliżaliśmy się do celu, zrozumiałam dlaczego. Chłopak zabierał mnie na cmentarz. Czy on jest grabarzem? Patrzę na niego zdziwiona, a on tylko wzrusza ramionami, wchodząc na teren tego miejsca. Idę za nim. W pewnym momencie się zatrzymuje. Patrzę na grób, bez pomnika, przy którym Louis się zatrzymał. Isabella Tomlinson.
- Kto to? — Pytam.
- Moja siostra — odpowiada, a ja patrzę na niego zdziwiona.
- Dawno, no wiesz...
- Ponad tydzień temu.
Milczę. Nie wiem co powiedzieć, w końcu to było niedawno. Nagle coś mnie olśniło.
- To wtedy przestałeś kupować...
- Tulipany. Zgadza się. Kochała je. Kiedy była jeszcze w szpitalu, przynosiłem jej je codziennie.
- To dość długo tam leżała.
- Nie. Chorowała te dwa lata, a ja, od kiedy jej stan zdrowia się pogorszył, postanowiłem jej je kupować. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka była szczęśliwa — mówił z iskierkami w oczach. Uśmiecham się do niego, a on, kiedy na mnie spojrzał — rozpłakał się. Otwieram szerzej oczy, co ja zrobiłam nie tak? Podchodzi do mnie i bez słowa się we mnie wtula. — Chciała cię poznać, wiesz?
- Teraz już tak — opowiadam, przytulając go mocniej.
✿✿✿

YOU ARE READING
Flowers✿ • tomlinson
FanficOna pracowała w kwiaciarni, a on codziennie kupował u niej kwiaty. ✿✿✿ short story. okładka by @luvasharry