Rozdział VI

32 4 1
                                    

Tydzień później

Ubierałam się na kolejną zabawę. Cieszyłam się ją dziecko... Ale przez całe życie nauczyłam się jednego: nie można się zmieniać dla kogoś. To ktoś musi cie pokochać taką jaką jesteś. Tak samo było z ubiorem. Nigdy nie lubiłam się stroić, nigdy nie musiałam być w centrum uwagi, bo dla mnie to nie było najważniejsze. Nie oznacza to, że nie potrafię. Jak trzeba to oczywiście, ale ja wolę być skromna. Przejrzałam się w lustrze: spodenki jeansowe 3/4, bluzeczka czarna na ramiączkach, a na to długi sweterek rozpinany. No i oczywiście przy moim boku aparat.

Jeśli ma coś z tego być to bądź sobą kochana. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. I ruszyłam w stronę głośnej muzyki.

Jeszcze dobrze nie weszłam i już zaczęłam się oglądać naokoło
Aleks wariatko..! Opanuj się. Najpierw praca, a potem się martw o siebie, bo inaczej redaktor się zdenerwuje, a tego nie chcesz!
Racja. Pięć głębokich wdechów i w tłum.... Nacykałam zdjęć tyle, że aż miejsca na karcie pamięci mi brakło. No ale musiałam kilka wykasować nieudanych i pobiec jak zawsze do kuchni... Kiedy już wszystko miałam, skierowałam się do bufetu po coś do picia. Kiedy myślałam co wybrać ktoś mnie połaskotał. Aż podskoczyłam przestraszona i kiedy już chciałam temu komuś przywalić (w sumie to wtedy nie wiedziałam jeszcze czym, ale sam plan był dobry) zobaczyłam....

No nie...! To jakiś żart!

-W.... W.... Wojtek? - zamarłam
- No witaj księżniczko - uśmiechnął się głupkowato - nie spodziewałaś się prawda? - zaśmiał się - a może byś się przywitała, a nie kazała mi stać tu?

Byłam tak... Zdezorientowana, że nie potrafiłam nic zrobić. Więc on sam nie czekając mnie przytulił. Potem coś do mnie mówił, ale zupełnie nie rozumiałam

-.... I właśnie w ten sposób zginąłem i zostałem duchem - zakończył
- C... Co.? - ocknełam się - a to się cieszę - rzuciłam
- Tak... Widzę, że mnie słuchasz - burknał - jeśli szukasz Darka to powiedz, bo.... Tu go nie ma.
Aleks, ale ty naiwna jesteś.
- Kazał ci przekazać, że się spóźni - rzucił i złapał mnie za ramię - chodź do stolika, nie będziemy tu stać jak kołki.
- Dobra.... - odpowiedziałam już znowu pełna nadziei - to powiedz mi - zaczęłam - długo się znacie? - zapytałam
- Ale z kim? - zapytał zdezorientowany - Aaa ... Z Darkiem? Och od zawsze praktycznie. Chcesz coś do picia bo lecę po coś dla siebie - zapytał wstając
- Wody jakbyś mógł
-Ok - rzucił i zniknął w tłumie.

Wrócił po chwili z tacką, na której była woda dla mnie i 3 piwa.
Czy on ma zamiar to wszystko wypić?

- Ktoś tu ma jeszcze się zjawić? - zapytałam nieśmiało
- Nie, a czemu? - zapytał zdziwiony
-Bo... Masz tu trzy piwa - zaczęłam - i jak sądzę nie przyszedles tu z buta. U masz zamiar to wypić i jechać ?
Roześmiał się i kiedy już miał odpowiedzieć ktoś zasłonił mi oczy. Automatycznie złapałam te dłonie i usłyszałam szept blisko mojego ucha:
- Zgadnij kto to.
Ja już dobrze wiedziałam. Ten głos poznam wszędzie
-Hm... Udawałam, że się zastanawiam... - Mariusz - rzuciłam pierwszym lepszym imieniem jakie mi przyszło na myśl.
- Że niby kto? - zapytał ze zdziwieniem w głosie.
- No dobra... Wiem, że to ty Darek - odpowiedziałam, a serce skakało z radości.
Stojąc dalej za mną mocno mnie objął i przytulil. Poczym usiadł koło mnie i przywitał się z Wojtkiem. I wtedy zauważyłam, że już jedno piwo wypił.
- Nie za szybko pijesz? - zapytałam
- Nie interesuj się kochanie - burknął.
- Ej stary, Aleks ma rację. Przyjechałes chwilę przede mną... Wyluzuj - powiedział Darek. Ale i tak Wojtek żył w swoim świecie. - Aleks jesteś już po pracy? - zapytał patrząc prosto na mnie swoimi pięknymi oczami
- Tak, już mam wolne - uśmiechnęłam się nieśmiało. A on nachylił się do mnie wziął moją rękę i zbliżając się do mojej twarzy powiedział cicho:
-To zapraszam Panią na parkiet - i pociągnął mnie - zobaczymy ile pamiętasz sprzed tygodnia.
Przestańczyliśmy kilka dobrych kawałków i dopiero jak ogłoszono przerwę usiedlismy. Koło Wojtka już stało 5 nowych piw, z czego 3 wypite. Ile można pić...? Nie wracając uwagi na niego gdyż już sam nie wiedział gdzie jest, usiedlismy.
- Jakieś plany na jutro? - zapytał Darek.
- Praca znowu
- Ale jutro nie ma zabawy
Zaśmiałam się
- Ja nie tylko siedzę na imprezach tego typu. Jutro muszę iść na spektakl kukiełkowy dla dzieci.
- O której się zaczyna? - zapytał
- o 14.00
- Jeśli nie masz nic przeciwko to chętnie dotrzymam ci towarzystwa - uśmiechnął się
Aleks trzymaj się
- Byłoby mi niezmiernie miło - odwzajemniłam uśmiech - A powiedz mi - zapytałam ciszej - czemu Wojtek tyle pije?
- Też chciałbym wiedzieć - odparł - ale nie bój się. Jest niegroźny. - i zadzwonił mu telefon - przepraszam cie, ale muszę odebrać. Zaraz wracam. - i poszedł, bo akurat zaczęli grać i nic nie słyszał.

- Aleks, chodź potańczyć - usłyszałam głos pijanego Wojtka
- Nigdzie nie idę - burknelam - jesteś pijany
Ale on mnie nie słuchał. Wstał i złapał mnie za rękę.
- Mówię, że nie chce iść - zawołałam
- Nie? - krzyknął - Dobra- poczym wziął mnie na ręce i powiedział - to cie zniose.
Wyrywałam się cały czas i kiedy mnie postawił na parkiet usłyszałam głos:
- Ogłuchłeś debilu! - wrzasnął na niego - powiedziała, że nie! - poczym złapał mnie za rękę, zabrał aparat ze stolika i odeszlismy zostawiając go samego.



Kochasz Czy Nie Kochasz...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz